poniedziałek, 14 listopada 2011

Fiodor Dostojewski, "Biesy"

Jeślibym miała opisać wrażenie, jakie proza Fiodora Dostojewskiego we mnie budzi, przy pomocy jakiegoś obrazu, byłby to obraz ludzi, którzy biegną dokądś w gorączkowym pośpiechu, zatrzymują się w pół kroku, zawracają i biegną w przeciwnym kierunku. Rozmawiają chaotycznie, poszarpanymi zdaniami. Zewnętrzna teatralność jest wyrazem ich wewnętrznej prawdy, powierzchowna śmieszność pokrywa głęboki tragizm. Od szaleńczej trzeźwości do trzeźwego szaleństwa i z powrotem. W bohaterach migoce coś odpychająco-intrygującego, przykrego i ujmującego jednocześnie. Na poczatku powieści poznajemy Stiepana Trofimowicza Wierchowieńskiego, niespełnionego twórcę, przedstawiciela postępowej inteligencji rosyjskiej. Dużo w nim rysów komicznych i nieporadności myśliciela, który rozsupłuje największe zagadki bytu, a zupełnie nie potrafi zadbać o przyziemne sprawy. Do swojej apodyktycznej przyjaciółki, Warwary Pietrowny, pisze nawet dwa listy dziennie, czego się potem okrutnie wstydzi. Piotr Wierchowieński, syn Stiepana, i Nikołaj Stawrogin, syn Warwary, tworzą już inne pokolenie.

W Rosji nastają niebezpieczne czasy, narasta opozycja wobec władzy carskiej, ożywają groźne ideologie. Impulsem do napisania „Biesów” stała się ujawniona w 1869 roku afera Siergieja Nieczajewa. Stwarzał on wrażenie, że posiada międzynarodowe kontakty rewolucyjne i wie o istnieniu rozbudowanej konspiracyjnej siatki w Rosji, a następnie popchnął kilku spiskowców do zamordowania kolegi (posądzonego o zamiar zdrady). W „Biesach” działaniami rewolucyjnymi kieruje Piotr Wierchowieński, cyniczny zapaleniec, który zakłada w mieście kółko działaczy. Wszystko jest tajne, niedopowiedziane, uczestnicy wierzą, że są trybikiem machiny, komórką w nieskończonej sieci innych komórek. Wymaga się od nich ślepego posłuchu wobec centrali, tym groźniejszej, im bardziej niknącej w grze nieporozumień i przypuszczeń.


Ciąg dalszy na blogu.

sobota, 5 listopada 2011

Dzieci Stalina


Do kupienia tej książki nakłoniła mnie reklama na stacji metra: Dzieci Stalina. Trzy pokolenia miłości i wojny, biograficzna i tak dalej. Na fali mojej miłości do wszystkiego co rosyjskie, kupiłam ją. Książka mnie nie zawiodła, obfituje w dramatyczne historie ludzi doświadczonych wojną i sowieckim reżimem, opisuje też bohaterów zdolnych przeżyć w tak niebezpiecznych czasach. Rodzinne tragedie i zwroty akcji to jedno, ale głównym motywem książki miała być wielka miłość Rosjanki i Anglika, który pojawił się w Moskwie na wymianie studenckiej. I tu zaczynają się schody. Autor książki opisywał historię życia swoich rodziców, którym głównym akcentem jest dążenie do umożliwienia Ludmile opuszczenie ZSRR, oczywiście jest to praktycznie niemożliwe. Szereg niepowodzeń, straconych nadziei i raz po raz podejmowanej na nowo walki przerywają jedynie sporadyczne spotkanie młodej pary (raz na kilka lat). Podczas lektury miałam nieustanne wrażenie, że młodego Anglika pasjonuje sama walka z systemem, próba osiągnięcia niemożliwego, a miłość do Ludmiły jest tylko dodatkiem, bo w trudnej sytuacji nie mieli szansy poznać i pokochać się tak naprawdę.
Dla osób szukających autentycznego świadectwa życia w Związku Radzieckim jest to doskonałą książka, tak samo dla miłośników wartkiej akcji. Przeplatanie się wspomnień o ojcu i własnych doświadczeń syna z życia w post-radzieckiej Rosji czyni książkę interesującą pozycją dla rusofilów takich jak ja. Ale jeżeli macie zamiar szukać tam "trzech pokoleń wielkiej miłości", to radzę szukać dalej.

czwartek, 27 października 2011

Po Syberii z Colinem Thubronem

Przestrzeń, samotność, oddalenie, cierpienie, kara, zsyłka, nadzieja, siła, niespełnienie, tajemnica, mrozy - takie słowa są podawane jako skojarzenia z Syberią.
"Pod wieczór wiatr ustaje i wkraczamy w złotą próżnię. Oto pierwotna Syberia - ulotna, nieskończona - która czaiła się w tyle głowy dawnych podróżników jak geograficzny nieświadomy umysł. Jej pozorna pustka była w istocie niezapisaną tablicą. Syberia przez wieki kojarzyła się z plotką i legendą, ewokowała idee, wzbudzała lęk. Nawet jej nazwa - tajemnicze połączenie mongolskiego siber ("piękny", "czysty") i tatarskiego sibir ("śpiąca kraina") - sugerowała coś pośredniego między dziewictwem a oczekiwaniem."1 Zapisuje w ramach refleksji podróży statkiem trójpokładowym po Jeniseju.
Podróż u bram XXI wieku wyznaczają: Jekaterynburg, Pokrowskoje, Tobolsk, Omsk, Nowosybirsk, Akademgorodok na początku trasy, by doprowadzić reportera do Magadanu na końcu trasy.
(...)
Ciąg dalszy w Niecodzienniku Literackim.

piątek, 21 października 2011

Lew Tołstoj, "Sonata Kreutzerowska"

Myślę, że w charakterystyce Lwa Tołstoja warto użyć przymiotnika bezkompromisowy. Niezależny. I chyba bardzo skupiony na sobie. Lew Tołstoj wzbudza(ł) emocje. Bo czy to nie dziwne, że syn hrabiego, student orientalistyki i prawa (studia rzucił po trzech latach, ale nie w tym rzecz), oficer artylerii spod Sewastopola, autor dzienników przesyconych opisami przygód miłosnych, człowiek, który ożenił się z ponad dwa razy od siebie młodszą Zofią Bers w którymś momencie zaczął wcielać w życie swoje postanowienie, by stać się innym człowiekiem? Punkty wyjścia nowego programu: wartości etyczne (miłość, dobroć, poświęcenie). Zadania człowieka: ciągłe samodoskonalenie się i wyrzeczenie przemocy. Wskazany sceptycyzm wobec: religijności instytucjonalnej, idei państwa narodowego, sztuki, która skupia się na czymś więcej niźli szerzeniu moralności, miasta (siedliska rozpusty!) i wszelkich używek (oprócz kawy). Wskazany entuzjazm wobec: pracy fizycznej, życia w zgodzie z naturą oraz czystości (należy jej przestrzegać, bo gatunek ludzki powinien zniknąć ze złego świata). Praktyka: pisarz sam uprawia kawałek ziemi, nosi chłopskie ubranie, szyje sobie buty, próbuje rozdawać ziemię i zrzec się honorariów autorskich (tego żona już nie mogła zdzierżyć). Konfrontacja ideałów z życiem: Tołstoj wielokrotnie oświadcza Zofii, że dłużej nie zniesie wspólnego życia, żona co rusz grozi samobójstwem. Kres: autor „Anny Kareniny” potajemnie opuszcza dom (żeby zacząć żyć w zgodzie z poglądami), w pociągu nabawia się zapalenia płuc i umiera na małej stacji kolejowej Astapowo.

Lubię książki, których akcja toczy się w pociągu (do takiego wniosku doszłam po przeczytaniu „Morderstwa w Orient Expressie”). Przedział kolejowy jest takim światem w pigułce, czymś stało-zmiennym. Stałym, bo pasażerowie siedzą na swych siedzeniach, zmiennym, bo krajobrazy za oknem przesuwają się. Właściwie można to powiedzieć o każdym środku transportu, jednak samochód wydaje mi się bardziej prywatny (nie jeździmy raczej z obcymi), a autobus — publiczny (rzadko rozmawiamy z nieznajomymi). Pociąg znajduje się gdzieś na przecięciu tych sytuacji. Jedziemy z nieznajomymi, ale w przestrzeni bardziej kameralnej niż autobusowa, zamkniętej. „Sonata Kreutzerowska” to opowiadanie o pasażerach pewnego przedziału. Na plan pierwszy wysuwa się Pozdnyszew, który mówi mimochodem, że zabił swoją żonę. Niektórzy nie chcą z nim już dłużej jechać. Rola pierwszoosobowego narratora ogranicza się do wysłuchania historii mordercy i zadawania dodatkowych pytań.


Ciąg dalszy na blogu.

poniedziałek, 17 października 2011

Moja żona wiedźma - Andriej Bielanin

Wziąć sobie za żonę wiedźmę, pff, też mi sztuka. Każdy facet jest na to narażony. Ja, choć do żony mi daleko, już nie raz usłyszałam od mojego M. urocze: Ty wiedźmo, czasem z miłym dodatkiem w postaci oskarżenia o rzucanie klątw różnorakich. Niestety, do Bielaninowej wiedźmy mi daleko. Niestety, bo ona jest prawdziwa. I niestety, bo moje garnki same się nie zmywają, a obiad sam się nie podaje do stołu. Ale też przy okazji nie znikam z łóżka w środku nocy i nie wracam do niego śmierdząca brudnym psem. To na pewno plus, zwłaszcza, że któregoś razu mogłabym nie wrócić. Tak jak nie wraca Natasza, gdy Siergiej w przypływie złości/nieostrożności/głupoty (niepotrzebne skreślić) wrzuca do ognia znalezioną na jej ubraniu sierść...
Reszta u mnie.

środa, 21 września 2011

"Słodki padalec" Doncowej

Słodki padalec, kolejna powieść z serii o Eulampii Romanowej, rozczarował mnie. Może przesyt stylem pisania, może i czas był nieodpowiedni na czytanie, a może brak rodziny, z którą główna bohaterka mieszka, specyficznej atmosfery istniejącej obok wątku kryminalnego. Tym razem po wyjeździe na rok rodziny Katii (razem ze zwierzętami) do USA, rekomendowana przez przyjaciółkę Lampa zatrudnia się w domu znanego twórcy kryminałów, Konrada Razumowa.
(...)

Ciąg dalszy na blogu.

środa, 14 września 2011

"Dzieci Arbatu" Anatolija Rybakowa

Historyk, pisząc o wielkim terrorze stalinowskim z lat 30. XX wieku, zacznie tak: Niespełna rok po XVII Zjeździe, 1 grudnia 1934, w Leningradzie, w siedzibie miejscowych władz partyjnych – Pałacu Smolnym – od skrytobójczej kuli zginął Kirow (Bazylow, Wieczorkiewicz 2005: 435). Pisarz, chcąc uchwycić to, co najważniejsze – na śmierci Kirowa swoje dzieło zakończy. Tak zrobił Anatolij Rybakow w Dzieciach Arbatu (1989).

Cała recenzja do przeczytania na blogu "Tańczący z chwilami". Zapraszam.

czwartek, 8 września 2011

"Kolacja z zabójcą" Aleksandra Marinina


Staram się wykorzystywać różnorakie promocje książkowe, bo wiadomo, że dla każdego nałogowca jest to szansa na powiększenie zbiorów przy jednoczesnym obniżeniu kosztów. Dlatego też od kilku lat, jeśli mam taką okazję, kupuję wybrane kryminały WAB-u wydawane we wspólnej akcji wraz z Polityką - "Lato z kryminałem". W ten sposób na mojej półce zagościło kilka powieści Mankella, a także jednej z popularniejszych na naszym rynku autorek rosyjskich - Aleksandry Marininy.
Kilka słów o Kolacji z zabójcą na moim blogu. Zapraszam.

sobota, 20 sierpnia 2011

Mag niezależny Flossia Narren. Część I - Kira Imajłowa


Zaczęło się naprawdę dobrze, od samego początku obdarzyłam bohaterkę wielką sympatią, choć ona sama do zbyt sympatycznych nie należy, ale jak się okazało im dalej w las tym… nudniej.
Żeby poznać moją opinię zapraszam tutaj.

Fiodor Dostojewski "Zbrodnia i kara"

     

    Fiodor Dostojewski. Mistrz tworzenia pogłębionych portretów psychologicznych swoich postaci. Osoba, która od dziecka pasjonowała się literaturą, nie pomijając dzieł tych największych wirtuozów pióra. Od najmłodszych lat nasiąkał miłością do słowa pisanego, którą później przelewał w swoją własną twórczość. Człowiek mający na swoim koncie wiele ciężkich doświadczeń życiowych, które już na zawsze pozostawiły po sobie mroczny ślad w jego duszy. W utworach, które tworzył można było wyczuć ten głęboki smutek, który tkwił cały czas gdzieś wewnątrz niego. Wyjątkiem nie jest tu również jego chyba najbardziej znana powieść "Zbrodnia i kara".

Pełna recenzja u mnie, zapraszam :)

привет!

Sasasa, oto i moje pierwsze wyzwanie czytelnicze! Cieszę się niezmiernie jak widać :)

    Postanowiłam wziąć w nim udział ponieważ od dłuższego czasu fascynuje mnie ten kraj i na pewno jednym z nalepszych sposobów na poznanie go jest właśnie zaznajomienie się z jego literaturą lub tą o nim traktującą. Nie mam jeszcze dokładnie sprecyzowanych planów jeśli chodzi o wybrane lektury do przeczytania, ale na pewno nie chciałabym ominąć tych pozycji:

# "Bracia Karamazow" Fiodor Dostojewski
# "Idiota" Fiodor Dostojewski
# "Mistrz i Małgorzata" Michaił Bułhakow

    Chciałabym też przyjrzeć się bliżej współczesnej literaturze rosyjskiej, nie zatrzymywać się tylko na klasykach. Tytułów planowanych na razie nie podam bo zamierzam zdobywać je sukcesywanie w sposób spontaniczny. To co się nawinie i mnie zainteresuje przeczytane zostanie ;)


Na moich półkach z literatury rosyjskiej oprócz "Zbrodni i kary" kurzą się:

# "Baby" Antoni Czechow czytane już dawno temu, może to okazja, aby sobie je odświeżyć
# "Pruska narzeczona" Jurij Bujda jakiś czas temuj upolowana na podaju
# "Sen we mgle" Jurij Rytcheu podarowana mi przez znajomego, który znalazł ją samotnie leżącą od dłuższego czasu na klatce schodowej. Książka-widmo, na internecie nie znalazłam żadnej recenzji jej dotyczącej co oczywiście tylko potęguje moją ciekawość
# "Beczka śmierci" Arkadij Wajner i Gieorgij Wajner od kiedy pamiętam leży ona na mojej półce, skąd się wzięła nie wiem

    Może i któraś z tych pozycji zostanie wkrótce przeze mnie przeczytana. Pożyjemy zobaczymy. Plany planami, a ja i tak zrobię pewnie w rezultacie wszystko na odwrót znając siebie.

    Pozdrawiam wszystkich miłośników (tych obecnych i przyszłych) literatury związanej z Rosją i życzę wytrwałości w jej poznawaniu!

czwartek, 11 sierpnia 2011

Czarnobyl. Spowiedź reportera, Igor Kostin

Albatros, 2006

Liczba stron: 240

Trudno przejść obojętnie koło książki, która ma taką okładkę. Jedna fotografia, a tak wiele mówi o tym, czego można spodziewać się w środku. Jedna fotografia, a opowiada całą wstrząsającą historię o tym, jak usuwano skutki tragedii, która wydarzyła się w Czarnobylu 26 kwietnia 1986 roku.

Po kolei jednak...

Autor książki jest fotoreporterem. Gdy wybuchł reaktor atomowy w Czarnobylu pracował dla redakcji prasowej Nowosti. Nad miejsce katastrofy poleciał po raz pierwszy wraz z załogą helikoptera rano, zaraz po wybuchu. Ze zrobionych wówczas zdjęć wyszło tylko jedno, ujęcie elektrowni jądrowej z góry. Wszystkie pozostałe klatki filmu zostały prześwietlone - zniszczyło je wysokie promieniowanie.

Cała recenzja na blogu Agaczyta

Anna i Siergiej Litwinowie WYCIECZKA NA TAMTEN ŚWIAT



Przychodzi dzień, gdy nie dla nas już wakacje z duchami czy podróże za jeden uśmiech, które to zapewniały nam dodatkową porcję letnich przygód – cóż z tego, że na papierze – w wieku nieco (sic!) młodszym. A jednak choć kolejnych lat w metryce przybywa nieubłaganie, to ochoty na liczony w miesiącach urlop czy nadprogramową dawkę atrakcji nie ubywa już wcale. Anna i Siergiej Litwinowie proponują nam w tych ciężkich chwilach ofertę specjalną: „Wycieczkę na tamten świat”. Program obejmuje: grono nowych znajomych, survival po bezdrożach Rosji, niezapomnianą niespodziankę na pokładzie samolotu, nieprawdopodobne zwroty akcji oraz skutecznie motywujących do dziarskiego „zwiedzania” gangsterów, siedzących nam wytrwale na ogonie. Bon voyage!

Pełny tekst na blogu ZACZYTANA - zapraszam :)

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

"Mąż do zadań specjalnych" Tatiany Polakowej



W poprzednim tomie cyklu Anfisa napisała kryminał, który wywołał lawinę zdarzeń o charakterze przestępczym oraz zainicjował działalność detektywistyczną przyjaciółek: wspomnianej Anfisy i Żeni. W kolejnej książce niemoc twórcza przyczynia się do tego, że wkrótce sprawy powiązań rodzinnych i towarzyskich staną się impulsem chęci niesienia pomocy. Wiadomo jednak, że czasami można oddać znajomym niedźwiedzią przysługę, ale sprawiedliwości stanie się zadość i wena twórcza powróci.

W czasie pobytu na daczy u znajomych kobiety odnajdują topielicę o nieznanych nikomu personaliach. Następnie zostaje porwana Lelka, sześcioletnia córka właścicieli domku letniskowego. I jak tu pozostać obojętnym, gdy ma się wrażenie, iż milicja pracuje niemrawo?
(...)

niedziela, 7 sierpnia 2011

Mordercy w mauzoleach, Jeffrey Tayler


Carta Blanca, 2011
Liczba stron: 410
Jeffrey Tayler jest Amerykaninem od kilkunastu lat mieszkającym w Rosji. Jest również dziennikarzem i podróżnikiem. Wydaje książki ze swoich podróży po świecie. Podróż, o której mowa w tej książce, rozpoczęła się wiosną 2006 roku w Moskwie, a skończyła jesienią w Pekinie. Tayler przejechał trasę na wschód korzystając z różnych środków transportu, pociągów, taksówek, autobusów i zatrzymując się w miejscach, które z różnych powodów chciał bliżej poznać. Nie była to jego pierwsza podróż w tamte rejony, ale pierwsza tak szczegółowo udokumentowana.
Recenzja w całości na blogu Czytam, bo lubię.

piątek, 5 sierpnia 2011

Generation „P”

Wiktor Pielewin
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2002

Na ile rzeczywisty jest świat, w którym istniejemy, czy nasze byty są samodzielne, czy ktoś je kreuje i kieruje nimi. Takie pytania są chyba tak stare, jak ludzka myśl. Pielewin przenosi te wątpliwości na bliską nam, ale dość nową w postsocjalistycznych krajach płaszczyznę kreowania świata przez reklamę. 
 
Generation „P” została napisana w 1999 roku, a więc krótko po uwolnieniu w Rosji (i nie tylko) gospodarki rynkowej. Rosyjskie społeczeństwo zachłysnęło się materialnymi dobrami i uległo konsumpcjonizmowi. Myślę, że wtedy powieść Pielewina miała walor świeżości, odkrywczości. Wskazywała na miałkość nowych wartości, na zatracenie narodowej idei gdzieś w powszechnej globalizacji i na przemianę z niewolnika epoki radzieckiej w niewolnika stanu posiadania. Ale od tamtej pory minęło trochę czasu i przerobiliśmy już te tematy. Czytając ją dziś nie znajduję w niej nic, co nie zostałoby wcześniej powiedziane, nie demaskuje niczego, co nie byłoby już obnażone i napiętnowane.

Nie wiem, czy za kilka miesięcy zostanie mi jeszcze jakieś wspomnienie po tej lekturze. A co do innych książek autora, to może kiedyś... Ale chyba nieprędko. 
 
Więcej na moim blogu. Zapraszam.

środa, 3 sierpnia 2011

Na dzień dobry, czyli rozeznanie

Z wielką przyjemnością dołączam do grona osób, które podjęły się wyzwania Rosja w literaturze i czynię swoją powinność, czyli staram się napisać co nieco "na dobry początek".
Jeśli chodzi o moje doświadczenia z rosyjską literaturą to można by rzec, że "jakieś tam są" i "coś się czytało"; tego "cosia" jest nawet całkiem sporo, chociaż niektóre pozycje były czytane tak dawno temu, że ledwie je pamiętam. Mówiąc krótko: sporo za mną, więcej przede mną, co niewątpliwie cieszy.
Moje plany czytelnicze (najbliższe):
F. Dostojewski Biesy
F. Dostojewski Idiota
L. Tołstoj Wojna i pokój
L. Tołstoj Anna Karenina
M. Lermontow Bohater naszych czasów
V. Nabokov Lolita
B. Pasternak Doktor Żywago
Zbiór opowiadań pisarzy rosyjskich Królowa pocałunków. Opowiadania o miłości.

"Anna Karenina" Lew Tołstoj + audiobook w wykonaniu Anny Polony

No dobra, poszłam na łatwiznę. Z racji kiepskiego wydania i bardzo małej czcionki kupiłam audiobooka.  Tym sposobem zakochałam się w głosie Anny Polony. Nie wiem co mnie bardziej urzekło, treść powieści? czy wykonanie?

"Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób" - to chyba najczęściej cytowane zdanie z tej powieści. Rozpoczyna ono utwór i w mistrzowskim skrócie zapowiada jego treść. "Anna Karenina" to historia trzech nieszczęśliwych rodzin, a każda z nich jest nieszczęśliwa z innego powodu.  

Pierwsza historia to miłość tytułowej bohaterki. Anna - szanowana żona wysokiego urzędnika carskiego, piękna, inteligentna, zachwyca wszystkich na salonach. Nie kocha o 20 lat starszego męża, złakniona jest jednak gorącego uczucia, długo opiera się przed miłością innego mężczyzny. Odrzuca w końcu konwenanse. Kiedy czuje się w końcu szczęśliwa i spełniona, stwierdza, że nie potrafi dłużej żyć w kłamstwie. Wyznaje więc mężowi prawdę. Jednak cena szczęścia okaże się dla niej zbyt wysoka. Traci wszystko: ukochanego syna, przyjaciół, szacunek środowiska. Jej kochanek - Aleksy Wroński - jest wolny, może bywać w towarzystwie, w świecie. Anna dusi się, zamknięta w złotej klatce, nie potrafi pokochać malutkiej córeczki "Wszystko w niej było takie milutkie, choć nie chwytało za serce", jak pierworodnego syna-Sieriożę. Ma leżeć, pachnieć i czekać na Wrońskiego, który pomiędzy swoimi atrakcjami przybywa do domu. Anna popada w depresję, dręczy siebie i Aleksego atakami zazdrości, żąda ciągle potwierdzenia ich uczucia. I tu cienka linia łącząca miłość i nienawiść pęka.

Drugi wątek to miłość księżniczki Kitty Szczerbackiej i właściciela ziemskiego Konstantego Lewina. Konstanty jest dużo starszy, oświadcza się Kitty, ale ona odrzuca propozycję i długo musiała dojrzewać do tego związku. W końcu wychodzi za niego. Niestety zbyt duża równica wieku, sprawia, że nie są szczęśliwi. Konstanty najpierw nie mógł uwierzyć, że Kitty może jednak go pokochać, ciągle żądał od niej utwierdzenia uczuć. Często się kłócą, potem godzą, następnie Lewin nie potrafi sobie poradzić z zazdrością o żonę. Poza tym ma poczucie zaniedbywania obowiązków społecznych i nie jest w stanie pokochać swojego dziecka.

Trzeci nieszczęśliwy związek to rodzinna brata Anny-Stiepana Obłońskiego i jego żony Dolly. Dawno wygasło uczucie ich łączące. Dolly z trudem dochodzi do siebie po licznych porodach, Stiepan jest nią znudzony i szuka nowych atrakcji. Ona wybacza mu najpierw pierwszą zdradę ze względu na dzieci i trwają dalej uschłym małżeństwie z przyzwyczajenia oraz konwenanse. Potem Dolly zdradzana już regularnie nie ma siły i zdrowia, aby się temu przeciwstawić.

Trzy kobiety i trzy odmienne postawy. Anna spragniona namiętnego uczucia poświęca wszystko, aby zaznać odrobiny szczęścia. Kitty trochę niedojrzała zarówno do miłości jak i małżeństwa, trochę "puściutka", lubiąca bale, tak naprawdę sama nie potrafiła się zdecydować, kogo chce za męża  i liczyła na to, aby ktoś nią pokierował. Natomiast Dolly znosi wszystkie zdrady męża, ale nie tylko ze względu na dzieci, ale też dla własnej wygody. Po prostu nie wyobraża sobie innego życia, dlatego na wszystko przytakuje. Dla nich wszystkich życie rodzinne było  źródłem cierpień.

Mężczyźni też prezentują odmienne postawy. Dla Karenina- męża Anny - liczy się bardzo opinia ludzi. Szanowany, pobożny, błyskotliwy, inteligentny, o wysokich zasadach moralnych, zajmuje bardzo wysoką funkcję państwową. Lubi z żoną pokazywać się na bankietach, balach, przepiera go duma, że jest piękna i budzi zachwyt na salonach, ale tak naprawdę Anna jest mu obojętna i nawet zaakceptowałby jej romans, gdyby nic nie zauważono w towarzystwie. 

Wroński - elegancki, przystojny i bogaty oficer, podobał się kobietom i miał tego świadomość, "petersburski fircyk"- tak o nimówi ojciec Kitty. Jest raczej typem zdobywcy, gdzie po osiągnięciu celu mija jego zapał. Romans dodawał mu splendoru, zaspokoił jego ambicje. Jednak Annę kocha prawdziwie. "To nie był chwilowy szał - pisze Tołstoj. - Anna była mu droższa niż życie". Dla niej porzuca doskonale zapowiadającą się karierę wojskową. Z czasem zazdrość Anny przytłacza jego miłość i  namiętność.

Natomiast Konstanty Lewin pochodzi ze starego szlacheckiego rodu. Jest gwałtowny i ambitny, interesuje się nauką, jest dobrym gospodarzem, przyjaźni się z chłopami i pomaga im w pracy. Gardzi służbą publiczną, ponieważ chciałby, by praca zawsze miała określony cel. Lewin pragnie życia rodzinnego, miłość jest dla niego możliwa tylko w małżeństwie. I nie trudno się domyślić, że postać Lewina ma sporo cech autobiograficznych autora. Tołstoj, tak jak jego bohater, o mało nie spóźnił się na swój ślub do cerkwi i podarował swojej żonie dziennik o wcześniejszym kawalerskim życiu. Poza tym w usta Lewina włożył Tołstoj cały swój manifest dotyczący spraw społecznych, politycznych i obyczajowych.   

Tołstoj bardzo barwnie również opisuje obyczajowości arystokracji na tle epoki. W mieście bale, bankiety, wyścigi, spotkania na krykieta; na wsi - polowania i wszędzie to wszechobecne "bycie w towarzystwie".

Jeśli chodzi o całą powieść, to jestem delikatnie zawiedziona, spodziewałam się większych namiętności. Tymczasem Tołstoj za dużo miejsca poświęca sprawom społecznym, tak jakby chciał wyrazić cały swój pogląd i sprzeciw, dlatego powieść momentami się dłuży. Jednak z wypiekami na twarzy, czytałam i słuchałam, wątków miłosnych, szczególne Anny i Wrońskiego.  

Jak wynika z dzienników Tołstoaja - był on seksoholikiem (ale takim z zasadami) nie radzącym sobie ze swym libido.  I raczej był zwolennikiem powiedzenia Nietzschego, że "Szczęście mężczyzny brzmi: ja chcę. Szczęście kobiety: on chce". Poza tym był bardzo rozczarowany swoim życiem rodzinnym, stąd te nieszczęśliwe historie małżeństw, nie wierzył chyba w prawdziwą miłość i miał na to swój pogląd. Miłość wyłącznie cielesna i zmysłowa staje się siłą niszczącą, dopiero miłość kultywowana w atmosferze czułości, prawdy i radości rodzinnego życia przynosi harmonię i szczęście. Niestety nie dane to było ani Tołstojowi, ani jego bohaterom.
Swoją przygodę z Tołstojem  zaliczam do udanych, choć nie zauroczył mnie tak jak Dostojewski.
 
I jeszcze mam jedną dygresję. Choć zmieniły się czasy, konwenanse, to jednak za to samo uczucie, kobiety zawsze płacą większą cenę, a często - największą. To one zwykle poświęcają więcej dla miłości, odrobiny szczęścia. Ale jak to by powiedział Lewin vel Tołstoj "Ale co począć, co począć".

Recenzja też u mnie Zapraszam

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

"Pułapka na sponsora" Tatiany Polakowej

Tatiana Polakowa
 Nowy cykl rosyjskich kryminałów humorystycznych zaczyna Pułapka na sponsora Tatiany Polakowej. Akcja dzieje gdzieś w niemałym mieście rosyjskim, a bohaterkami są dwie przyjaciółki: Anfisa i Żenia. Pierwsza pracuje w firmie turystycznej, druga jest dziennikarką. Tak się składa, iż obie tak kochają literaturę, że piszą teksty znane jednak tylko sobie samym, ale to Anfisa zdaje się mieć talent.
A wszystko zaczęło się od napisanego kryminału, który należałoby wydać, a więc znaleźć sponsora. Dziwnym zbiegiem okoliczności zaczyna wokół niego dziać się coś niedobrego, wywołuje niezdrowe  zainteresowanie, a nawet dochodzi do zejścia paru osób. Morderstwo w domu z kolumnami Anfisy jest zbyt blisko życia.  Kobiety są zmuszone w imię własnego bezpieczeństwa zainteresować się związkami fabuły ze światem wokół nich.
Perypetie bohaterek przypominają mi grę w zimno, ciepło, gorąco, bo nie ma to jak wścibskie kobiety, które postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Powieść Polakowej nie rości sobie pretensji do ukazywania mrocznych skandynawskich klimatów ujawniających się w psychice bohaterów i ich otoczeniu, lecz posługuje się raczej konwencją pomyłek. Warsztat rosyjskiej autorki odznacza się również dużym zmysłem obserwacyjnym ludzkiego życia, ale i umiejętnością rozładowywania napięć humorem słownym. Wiele tu trafnych point, gry słów. Tak się skupiamy na zdarzeniach które stają się udziałem bohaterów, że nawet wyjaśnienie przypadków kryminalnych istnieje obok życia samozwańczych śledczych. Wizyty towarzyskie łączą się z bukietem kwiatów, tortem i trunkiem, czasami w gości zabiera się czekoladki.
Poprzedni cykl z Olgą Riazancewą był bogatszy w kreśleniu sylwetki detektywa-amatora, przejmujących zdarzeń z jej życia, krytycznych i ironicznych ocen rzeczywistości, ten poprzez znacznie większą dawkę humoru również między wierszami pozwala dostrzec wiele aspektów rosyjskiego życia codziennego.

Podsumowanie pierwszego roku wyzwania

Rok za nami! Czas na małe podsumowanie i garść statystyk, zobaczmy jak nam na razie idzie, a może będzie to dla nas dobrą motywacją do pisania kolejnych recenzji.

Po pierwsze nasze wyzwanie ma wyjątkowo dużo uczestników: aż 68! Wśród nich pierwsza trójka najaktywniejszych wygląda następująco:
1. nutta z blogu niecodziennik literacki (13 recenzji!) - niekwestionowany lider naszego wyzwania :)
2. tu są ex equo aż trzy osoby, które zamieściły po 8 recenzji:
    Quaffery (Moje lektury)
    kornwalia (Mikropolis)
3. dededan (czytam bo lubię) z 7 recenzjami

Wszystkim jednak dziękujemy za wytężoną pracę! Liczymy też, że te osoby, które ograniczyły się jedynie do przywitania i napisania swoich planów zdecydują się wkrótce na napisanie swojej pierwszej recenzji, zwłaszcza, że takich uśpionych uczestników mamy aż 12. Czekamy na Was! :)

No to teraz pochylmy się nad tym o czym pisaliśmy. Zdecydowanie królują tu kryminały, a konkretnie te autorstwa Borysa Akunina (18 recenzji) i Aleksandry Marininy (12). Jednak spore powodzenie miała też literatura poważniejsza, a nawet klasyka. Omawialiśmy więc Bułhakowa (poświęcono mu 8 postów), Tołstoja (7), Dostojewskiego, Nabokova i Sołżenicyna. Najpopularniejszym autorem piszącym o Rosji, ale urodzonym poza jej granicami był wśród nas Jacek Hugo-Bader (5 recenzji).

W sumie przeczytaliśmy 124 książki aż 80-ciu autorów!
Napisaliśmy 249 postów. Najpopularniejsze (z tych omawiających książki), to:
1. "Zapiski myśliwego"- Iwan Turgieniew autor: visell (81 wyświetleń)

Całego bloga Rosja w literaturze wyświetlono przez ten rok 21667 razy, co oznacza, że dziennie mamy ok. 60 wejść. Pod względem pisania recenzji najaktywniejsi byliśmy w styczniu 2011 - pojawiło się ich wtedy aż 34.

niedziela, 24 lipca 2011

Goła pionierka

Michaił Kononow
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2005


O czym może być współczesna rosyjska literatura (przynajmniej ta, którą się u nas wydaje), jeśli nie jest kryminałem ani fantastyką. Wiadomo – o wojnie. 

Różnie już wojnę opisywano, ale Goła pionierka jest jednak dość nietypowa. Ironiczna, prześmiewcza wizja wojennych trudów sowieckich żołnierzy na froncie Wojny Ojczyźnianej i oblężenia Leningradu. Pisana jest mieszaniną poetyckiego, mistycznego wręcz języka, mowy prostych ludzi i politycznej agitki.

Bohaterką jest niespełna piętnastoletnia Masza Mucha, nadzwyczaj uświadomiona politycznie pionierka, jeszcze nie kosomołka1, bo za młoda. Ale wystarczająco dorosła, żeby walczyć za Ojczyznę i nieść pociechę i wsparcie duchowe i cielesne twarzyszom oficerom na froncie. W dzień walczy na froncie, w nocy w ziemiance niesie pocieszenie oficerom. Ale nie koniec na tym jej bohaterstwa, bo w nocy, w snach jest Czajką, samotnie szybującą nad frontem i oblężonym miastem i w pojedynkę walczącą z Niemcami.

W tej książce nic w końcu nie okazuje się takie, jak się początkowo wydaje. Świadoma pionierka Mucha, to biedne zindoktrynowane dziecko, które w głębi duszy doskonale czuje koszmar swojego położenia. Dzielni wojacy to armatnie mięso, źle uzbrojone i źle wyposażone, posyłane na śmierć, bo radziecka krew jest tania. A szlachetny dowódca z Czajki snów, to zwykły zbrodniarz.

Mam mieszane uczucia po lekturze Gołej pionierki. Nie mogę powiedzieć, że mi się podobała, bo ta książka chyba nikomu nie może się podobać w dosłownym znaczeniu tego słowa. Niemniej jednak zrobiła na mnie wrażenie, bo też i nikogo chyba nie pozostawi obojętnym.
Więcej na moim blogu. Zapraszam.

1To nie literówka, takiego słowa używa autor.

piątek, 22 lipca 2011

"Wycieczka na tamten świat" Anna i Sergiej Litwinowie


Anna i Siergiej Litwinowie - rodzeństwo pisarzy, które zadebiutowało w 1999 roku, wygrywając ogłoszony przez dziennik „Komsomolska Prawda” konkurs na najlepsze opowiadanie kryminalne. Anna jest z wykształcenia dziennikarką, w wolnym czasie uprawia spadochroniarstwo. Siergiej, inżynier energetyk, pasjonuje się archeologią. Wspólnie są autorami ponad czterdziestu powieści i czterech zbiorów opowiadań. Ich książki osiągnęły w Rosji nakład ponad 6 milionów egzemplarzy. Cykl o Tani Sadownikowej został zekranizowany (ze strony Wydawnictwa Oficynka) 


Na początku powieści poznajemy trójkę bohaterów:
Tania -  25-letnia pracownica agencji reklamownej, od 15 roku życia uprawia spadochroniarstwo, piękna, pewna siebie i świadoma własnej urody, co bez skrupułów wykorzystuje, lubi wygodę i komfort, dlatego wybiera bogatych cudzoziemców, aby korzystać z życia i przy tym dobrze się bawić. Igor - 31-letni bardzo inteligenty moskwianin, posiada doskonałą pamięć matematyczną, z której umiejętnie korzysta grając w karty, nie jest jednak oszustem, polega tylko na własnych zdolnościach i talencie. Dima - 25-letni dziennikarz, ambitny i wciąż szukających ciekawych tematów, dostaje zlecenie, aby napisać tekst o grupie spadochroniarskiej, wcielając się oczywiście w jednego z nich. 

Młodzi bohaterzy należą do średniozamożnej klasy społecznej new Russians, która miała dobry start i przy trochę szczęścia w życiu. Pierwszy raz spotykają się przypadkowo w samolocie lecącym do Archangielska. Fatalnym zbiegiem okoliczności cała trójka skacze na spadochronach (dwóch) ze samolotu i zostaje oskarżona o spowodowanie wybuchu na tym samolocie. I tak zostają terrorystami ściganymi przez służby...

Pościgi, ucieczki, Russian mafia, strzelanina, adrenalina, rosnące napięcie, porwanie wszytko to można znaleźć w tej powieści. Tak jak w dobrym amerykańskim filmie sensacyjnym

Bardzo zabawna fabuła, podszyta tajemniczą historią o drogocennym brylancie z końca XVIII wieku, wartka, wręcz dynamiczna akcja, nie ma tu miejsca na roztrząsanie decyzji, dylematy morale, wszystko dzieje tu się bardzo szybko. Kreacja bohaterów jest wyrazista, lecz nieskomplikowana. Mnie najbardziej podobał się Igor. Lubię takich bohaterów, którzy powoli odkrywają karty, są trochę niedostępni, a z drugiej strony pociągający.
 
I zakończenie - zaskakujące, choć trochę nieprawdopodobne. W świecie realnym tak prosto by się chyba nie skończyło, ale świetnie się to czytało. I z miłą chęcią przeczytam następne powieści Litwinów. 

recenzja też u mnie Zapraszam 

poniedziałek, 18 lipca 2011

Biada fałszywym prorokom. "Pelagia i czerwony kogut" Boris Akunin

Niegdyś pianie koguta budziło całe wsie i małe mieściny. Oznajmiało, tym samym, że oto nastał nowy dzień, iż czas na rozpoczęcie codziennych, gospodarskich czynności.

Dzisiaj koguta możemy zobaczyć tylko w tradycyjnych wiejskich zagrodach, czy na nowoczesnych farmach. Raczej nie budzi już ludzi ze snu i nie obwieszcza nadejścia świtu, czy początku dnia pracy.
Czasami podczas podróży po zapomnianych zakamarkach naszego kraju drogę przebiegnie nam nie tylko czarny kot, ale też dostojny, czerwony kogut, który w żadnej mierze nie wygląda na zwierzę niezwykłe, a wydaje się po prostu nadzwyczaj pospolity.

A jednak kogut ma ponoć wielką moc. Nie tylko potrafi bezbłędnie znaleźć drogę i wyprowadzić z ciemnego, krętego labiryntu lub ogromnej jaskini, lecz może także przyczynić się do przeniesienia człowieka, zarówno w czasie, jak i przestrzeni. Ponadto to przecież takie miłe stworzenie...

Co łączy kogucią moc z rudowłosą czernicą? Jak siostra Pelagia wyjdzie z kolejnych tarapatów?
By przeczytać ciąg dalszy recenzji zapraszam na mojego bloga.

czwartek, 14 lipca 2011

Mikołaj Gogol - Martwe dusze

 
Wydawnictwo: Książka i Wiedza, 1949
Pierwsze wydanie: Мёртвые души, 1842
Stron: 288
Tłumacz: Władysław Broniewski
 
Ocena: 5/6

Wreszcie! Zawsze miałam swoje małe molowe kompleksy na punkcie kompletnej nieznajomości sławnego Gogola. W końcu mistrz Dostojewski już twierdził "My wszyscy z niego" i jeśli miał na myśli literaturę rosyjską jako taką, to pozostaje mi tylko przytaknąć, bowiem szybko zauważa się jak ci wielcy (Dostojewski, Tołstoj, Czechow) musieli zaczynać sami od czytania Gogola. Już w nim jest ten specyficzny rosyjski nerw, to specjalne opisanie świata i uważny obserwator Rosjan i ludzkiej natury ogólnie.

Zupełnie zaskakujące było dla mnie odkrycie, że Gogol napisał Martwe dusze w wieku 32 lat. Napisać w tym wieku powieść zwieńczającą pisarską karierę, uznaną później za jego najświetniejsze arcydzieło; książkę zaliczaną do światowego kanonu i czytaną do dzisiaj! A przecież nie raz miałam wrażenie, że napisał to jakiś staruszek, z siwą brodą, opatulony kocem, z pomarszczoną twarzą, pełen gorzkiej wiedzy i rozczarowania ludźmi... Plany były wielkie: miał to być początek trylogii, jak się wydaje, o Rosji. Nikołaj jednak okazał się szalenie wrażliwy na krytykę i po wysłuchaniu serii zarzutów na swój temat jakoby szkalował swoim dziełem mateczkę Rosję i szlachetnych krajan wpadł w depresję. Spalił to, co napisał później i w ogóle skończył marnie: istnieje teoria, że pochowano go żywcem.
 
Ciąg dalszy u mnie --> Mikropolis

niedziela, 3 lipca 2011

"Długi marsz" - Sławomir Rawicz


Nic nowego pewnie nie napiszę o "Długim marszu". O historii "wielkiej ucieczki" z sowieckiego łagru po ekranizacji Petera Weira słyszeli już chyba wszyscy. Wiele ciekawych informacji znajdziecie na blogu "Fotel przy kominku", między innymi o historii powstania książki, autor bloga zadał sobie również sporo trudu w zestawieniu głosów krytycznych dotyczących książki (min. dotyczącej autentyczności opisywanej historii) i bezlitośnie się z nimi rozprawił:).

Moim zdaniem największą jej zaletą jest wciągająca historia (która zaowocowała ekranizacją i 20 milionami sprzedanych egzemplarzy na świecie) w połączeniu z faktem, że opowiada o reżimie komunistycznym. Popularnych historii odsłaniających ciemne strony faszyzmu jest sporo. Działalność partii faszystowskich jest w wielu państwach zakazana. Tymczasem jeśli chodzi o komunizm - mamy koszulki z Che Guevarą, pielgrzymki noblistów do Fidela, a literatury łagrowej jakoś nikt nie ekranizuje. Tymczasem "Długi marsz" w skondensowany sposób przekazuje spory ładunek informacji o archipelagu "Gułag". Zaawansowani znawcy tematu zapewne wzruszą tylko ramionami. Ilu jest jednak takich na Zachodzie?
W czasach, gdy ja chodziłam do liceum, w programie był jeszcze "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego. Czy chyłkiem nie opuścił listy lektur albo nie został przycięty do kilku fragmentów? Czy za kilka lat w szkole w ogóle będzie się można dowiedzieć czegokolwiek na temat patologii systemu komunistycznego?
Na wszelki wypadek warto się zatem zaopatrzyć w egzemplarz "Długiego marszu". Książka zresztą świetnie się nadaje na prezent. Podarowana zazwyczaj nie kurzy się na półce, lecz jest czytana przez kilka osób.

Błogosławieni cisi mnisi. "Pelagia i czarny mnich" Boris Akunin

W języku łacińskim oznacza "miejsce zamknięte".
I faktycznie takim jest - otoczony murem, masywny, schowany w odosobnieniu, całkowicie wyizolowany oraz samowystarczalny.

Klasztor chrześcijański w dzisiejszych czasach nie różni się znacznie od tych dawniejszych, klasycznych zespołów klasztornych, które powstawały choćby w średniowieczu.
Ale wyraźnie widać, iż obecnie staje się coraz bardziej otwarty, wychodzi do ludzi starając się pomóc w rozwiązaniu ich problemów i nie chowa się już, jak niegdyś, w cieniu.

W dalszym ciągu jednak chcący zamieszkać w klasztornych murach muszą wyrzec się życia rodzinnego, przyjąć surowe zasady tam panujące, łącznie z zachowaniem tajemnicy życia w klauzurze.
Tej zagadkowej aurze sprzyja fakt, iż architektura większości klasztorów, szczególnie tych w obrządku typowo wschodnim, bądź prawosławnym, przywodzi na myśl twierdze obronne - wysokie, grube mury, niewielkie okna, zamknięty teren, usytuowanie na wzgórzu, skale, czy nawet na wyspie.

Nowy Ararat pod względem dostępności nie wyróżnia się na tle innych prawosławnych monastyrów - położony jest bowiem na jednej z wysp Jeziora Modrego, co pozwala oczywiście na całkowite odosobnienie. Ale Ararat wcale nie chce się izolować.
W tym rosyjskim zespole klasztornym, zarządzanym przez przedsiębiorczego Witalisa II, obok tradycyjnych kościołów prawosławnych znajdziemy pensjonaty oraz hotele dla grzecznych i porządnych pątniczek, zaś niemalże na każdym rogu możemy napotkać warsztaty rzemieślnicze prowadzone przez mnichów. Jest tu także port, do którego niemal codziennie przybija prom pełen rządnych zwiedzania i oczywiście wyciszenia się pielgrzymów. Po ulicach chodzą dostojne damy ubrane według najnowszej mody, pod rękę z przystojnymi i kulturalnymi dżentelmenami, ale można spotkać też bardzo nietypowych indywidualistów, którzy znienacka napadają na nas w porcie i wygadują przedziwne rzeczy, albo zagadują podczas spaceru brzegiem morza i dzielą się z nami swoimi przygnębiającymi oraz nużącymi refleksjami.
Niewątpliwie wydadzą się nam ekscentrykami, może nawet wariatami, a są po prostu pacjentami znajdującego się na wyspie szpitala psychiatrycznego doktora Korowina.
I to wszystko, ta cała mieszanka różnorodnych ludzi, nie pasujących do krajobrazów klasztornych, aury dziwaczności i paradoksu to właśnie cały świętobliwy nowoararacki monastyr, pamiętający jeszcze czasy świętego Wasiliska.

Ciąg dalszy recenzji na moim blogu.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

"Kyś" Tatiana Tołstoj


Nie miałam w planach, ale książka wpadła w moje łapki.  

Nazwisko Tołstoj zobowiązuje. Pisarz, który je nosi, powinien pisać naprawdę dobrze. Tatiana Tołstoj to potrafi i rzeczywiście jest wnuczką pisarza. Nie Lwa jednak, a Aleksieja, znanego w Rosji z literatury dla dzieci. Poza tym jej babka pisała wiersze, a dziadek był tłumaczem. 

Tatiana przedstawia świat, który wskutek jakiegoś bliżej nieokreślonego Wybuchu cofnął się do epoki kamienia łupanego. W miejscu, gdzie kiedyś była Moskwa, znajduje się skupisko drewnianych osad, zamieszkałych przez prymitywnych   mutantów.  Nie  ma tu człowieka bez feleru, defektu. Jeden  ma ogon, inny rogi, pewna kobieta jest łysa, a z głowy wyrastają kogucie grzebienie, niektórzy  mają łuski, skrzela, są gigantycznego wzrostu. Wszystko to Effekt po Wybuchu. 

Gród ten nazywa się  Fiodoro-Kuźmiczów. Struktura społeczna posiada tu  ścisłą hierarchię. Na samej górze drabiny stoi Najwyższy Basza Fiodor Kuźmicz, oby żył długo, który obdarował ludzi ogniem i wymyślił koło, skonstruował łódź drewnianą i sanie. Poza tym cały czas wydaje ukazy, np. o ustanowieniu Dnia Kobit, inaczej babskiego Święta,  podczas którego nie wolno tłuc żon i matek - pod warunkiem, że wstaną raniutko, pierogów nagotują i wyszorują do czysta podłogi. I oczywiści każdej trzeba odpowiednio powinszować: "Życzę wam, Żono i Matko, i Babko, I Kuzynko abo insza Ptaszynko, zdrowia, szczęścia, pomyślności w pracy i życiu osobistym". Następny w hierarchii jest Główny Sanitarz, szef tajnej policji. Opływa we wszystkie dostatki, ale zarazem knuje spisek przeciw Najwyższemu Baszy, tym samym podejrzewając każdego mieszkańca o zdradę. Lud żywi się myszami i suszonymi "robachami". Ma też 'rdzę' zbieraną na trzęsawiskach, podobną do torfu, którą da się wykorzystać na wiele sposobów. Można ją pić, palić. Ponadto pieniądze mają tu mniejszą wartość niż talony, urzędnicy 'rzucają' towary na nieistniejący rynek, mieszkańcy kupują wszystko jak leci. Uczestniczą też w defiladach.

Natomiast główny bohater to Benedikt Karpow. Jego matka przyszła na świat przed Wybuchem i nie była w stanie pogodzić się z nowym ładem i cofnięciem się ludzkości w rozwoju intelektualnym. Dlatego wpajała synowi zamiłowanie do książek i opwiadała o dawnych czasach. Benedikt ma również skłonności do CHWILOZOFII. Oto przykład jego wywodu: "Ot, myślisz sobie, baba: i po cóż to jest taka baba? Poliki ma, brzucho, oczami mryga, gada coś do siebie. Głowa kręci, gębą kłapie, a w środku co ma? Mięsa moc, ćmę kości skrzypiących, kiszek obfitość, a więcej nie ma nic. To się śmieje, to stracha, to brwi nasępi - a czy naprawdę ma jakie czucie?  Myślenie? A nuż ona tylko udaje babę, a w samej rzeczy jest wilkołak z błota?  

Powieść jest przesiąknięta symboliką i aluzjami. Tołstoj zaczęła pisać „Kysia” w 1986 roku, choć jak sama twierdzi, nie jest to tylko odpowiedź na katastrofę w Czarnobylu, a na skutki rewolucji październikowej. Takie rozliczenie się z historią, Rosją, Rosjanami w bardzo satyrycznym ujęciu. Gratuluję autorce przede wszystkim odwagi i kunsztu każdego słowa. Wszystko to bowiem napisane jest stylem ludowo-archaicznym, ze słowami użytymi w pierwotnym znaczeniu. Tudzież słowa uznania dla tłumacza. Jest tu również nutka polskości, przywołane zostają nazwiska polskich pisarzy i poetów, tytuły dzieł, wierszy np. "Rzepka" Juliana Tuwima.

"Kyś" nie jest tylko książką o Rosji, ale również o współczesnym świecie, o dawnych "demoludach". Sam tytuł wzięty jest od dzikiego kota-rysia, na którego Rosjanie wołają (kis kis kis lub kysz).  Warto też wiedzieć, że 'ryś' jest po rosyjsku rodzaju żeńskiego. Właśnie taka jest dla autorki "Ruś" - kraina bliska sercu, zarazem barbarzyńska, rządzona przez aroganckich urzędników i bezwzględnych żandarmów. 

Polecam gorąco, ja przy czytaniu bawiłam się przednio.  

 I na koniec swoiste motto o książkach,  które wypowiada Nikito Iwanycz, przedstawiciel Dawnych, czyli tych przed Wybuchem: 
"Ale słowo, nakreślone w nich, twardsze jest od spiżu i długowieczniejsze niż piramidy! A? Zaprzeczysz może?"  

Recenzja też  u mnie Zaraszam

środa, 22 czerwca 2011

Biała gorączka, Jacek Hugo-Bader


Nazwisko Jacka Hugo-Badera wielbicielom literatury faktu nie powinno być obce. Wyraziste, znakomite teksty wielokrotnie przyciągały moją uwagę w prasie. Tym razem sięgnęłam po dwuczęściowy zbiór reportaży pod tytułem Biała gorączka. Pierwsza część nosi tytuł Znikający punkt i jest zapisem podróży przez Syberię z Moskwy do Władywostoku. Druga, o poetyckim tytule Pułapka na anioły, stanowi zbiór tekstów na temat Rosji i krajów postsowieckich. Wszystkie teksty łączy bardzo przejmujący obraz ludzi i ich losów, często tragicznych, naznaczonych piętnem sowieckiej przeszłości, biedy, chorób, alkoholu, narkotyków. To nie jest świat z kolorowych czasopism czy pierwszych stron gazet, pełen bogactwa i znaczenia. Autor pochyla się najczęściej nad ludźmi z samego dna, wykluczonymi, skazanymi na zagładę. Potrafi do nich dotrzeć, nie ocenia, tylko obserwuje, a powstający bliski kontakt przekłada się później na niezwykłe portrety i obrazy.
Zapraszam na mój blog.

sobota, 18 czerwca 2011

Szczęśliwi, którzy łakną sprawiedliwości. "Pelagia i biały buldog" Boris Akunin

Dziewiętnastowieczna Rosja była niewątpliwie państwem bogatym, rozległym
i coraz bardziej nowoczesnym. Na petersburskich i moskiewskich salonach w rytm najpopularniejszych melodii tamtych lat podrygiwali młodzi i starzy, bez wyjątku zamożni, Rosjanie ubrani według najświeższych trendów rodem z Europy Zachodniej - z francuskich oraz włoskich domów mody. Niekiedy domy wpływowych mieszczan zaszczycało swoją obecnością typowo kosmopolityczne towarzystwo - wzbogacone o Włochów, Francuzów, Brytyjczyków, Niemców. Wszyscy bez wyjątku rozprawiali o polityce, przede wszystkim polityce imperialnej, ale też o coraz większym ekspansyjnym apetycie kolejnych carów. Z pewnością pogardę w stałych bywalcach wzbudzały opowieści o coraz bardziej rozrastających się ruchach chłopskich, okraszone brakiem wiary w problemy społeczne, które nie mogły przecież dotkliwie nękać tak poważnej państwowości, jak rosyjska.

W tym samym czasie, gdy w miastach uciechom, zabawom i poważnym dysputom nie było końca, prowincja, szczególnie zawołżańska, żyła spokojnie, idąc miarowym rytmem, bez zbędnych ekscytacji przyjmowała miejskie nowinki. Z niewielkimi wyjątkami.

Najbardziej emocjonującą wiadomością ostatnich dni, która obiegła domy najważniejszych Zawołżan - podprokuratora Matwieja Bedryczowskiego, policmajstra Feliksa Lagrande oraz samego gubernatora Antoniego von Hagenau - a nade wszystko poruszyła ich szanowne i bardzo wpływowe małżonki, był fakt przybycia do guberni inspekcji Świątobliwego Synodu - instytucji czuwającej nad ochroną wiary prawosławnej, prawdziwej rosyjskiej inkwizycji.

Ciąg dalszy recenzji na moim blogu.

niedziela, 12 czerwca 2011

Dzeciństwo, lata chłopięce, młodość


Dzieciństwo, lata chłopięce, młodość, Lew Tołstoj, czyta Piotr Gasparski



Po tylu utworach Tołstoja przyszedł czas na jego powieściowy debiut. "Dzieciństwo, lata chłopięce, młodość" to pierwszy tom, który oczywiście nie wyczerpuje tematu i bogactwa życia pisarza, który posiłkował się charakterami i wydarzeniami z życia wziętymi. Jednak ja po drugi tom raczej nie sięgnę. Powiem szczerze, że nie przebrnęłabym przez to gdyby to nie był audiobook. Albo mam już przesyt Tołstoja albo wyjątkowo nudziła mnie ta książka.

SMIETANKA LITERACKA

wtorek, 7 czerwca 2011

Sonata kreutzerowska

Sonata kreutzerowska, Lew Tołstoj, tłumaczenie Maria Leśniewska, Znak 2010



Z przeczytanych ostatnio przeze mnie książek autorstwa Lwa Tołstoja to rozbudowane opowiadanie najmniej mi się podobało, stanowczo, pisarz lepiej się dla mnie sprawdza w formach dłuższych. Akcja toczy się w czasie jednej nocy, w pociągu, pasażerowie nawiązują przypadkową rozmowę, której tematem są kobiety i co za tym idzie małżeństwo, miłość itd. Każdy ochoczo wygłasza własne opinie, gdy do rozmowy wtrąca się przybysz i z rozbrajającą szczerością wyznaje, iż zabił swą żonę. Po tej dość szczególnej konfesji doszło do znacznej konsternacji w towarzystwie i tylko jeden śmiałek pozostał by wysłuchać historii Pozdnyszewa. Wcale im się nie dziwię, gdyby ktoś dosiadł się do mnie w przedziale i zaczął opowiadać jak ukatrupił swą połowicę od razu bym uciekła. I tak bohaterowie "Sonaty Kreutzerowskiej" jadą sobie pociągiem, mrok zapada, świece płoną, a szaleniec odkrywa przed nieznajomym swą duszę.

c.d. SMIETANKA LITERACKA

niedziela, 29 maja 2011

Zmartwychwstanie

Zmartwychwstanie, Lew Tołstoj, tłumaczenie Wacław Rogowicz, ZIELONA SOWA 2010



Jakoś uczepiłam się tego Tołstoja, ale to dlatego, że naprawdę mnie wciągnął, jest coś takiego w jego literaturze, co pozwala zagłębić się spokojnie w jego powieść, jak w stary, wysłużony, ale niezmiernie wygodny fotel. "Zmartwychwstanie" mimo dość nagminnego tonu moralizatorskiego w podtekstach, też mnie właściwie nie zawiodło. Książka wydana po raz pierwszy w 1899 r., czyli jeszcze w XIX wieku była pierwszą powieścią po 25 latach "milczenia" (w ym okresie wydawał jedynie krótsze formy prozatorskie) i oczywiście z niecierpliwością oczekiwaną. Ba, sam pisarz stwierdził, że lepszą niż "Wojna i pokój" czy "Anna Karenina", no mogłabym się tu z nim pokłócić.

c.d. SMIETANKA LITERACKA

sobota, 28 maja 2011

Trzydziesty piąty i później

Anatolij Rybakow
Państwowe Wydawnictwo ISKRY, Warszawa 1990

Książka jest kontynuacją i kolejnym tomem cyklu Dzieci Arbatu. Dalsze losy młodych ludzi z Arbatu Rybakow opowiada tutaj jednak jakby mimochodem, na drugim planie, w tle wielkiej polityki Stalina. To Stalin jest głównym bohaterem Trzydziestego piątego... i jemu poświęcone jest najwięcej miejsca.

Opętany żądzą władzy i podejrzliwością wobec wszystkich, nawet ludzi z najbliższego otoczenia, Stalin bezwzględnie i konsekwentnie postanawia dokonać rewolucji kadrowej i napisać nową wersję historii. Za najskuteczniejsze narzędzie w osiągnięciu tego celu uznaje zaprowadzenie powszechnego terroru. Nikt więc nie może czuć się bezpieczny, ani starzy bolszewicy, ani ludzie z jego najbliższego otoczenia i rodziny, ani nawet sprzątaczki na Kremlu. Nic nie chroni tego, kogo stalinowski aparat terroru uzna za wroga ludu, żadne deklaracje wierności i lojalności nie są wystarczające, gdy w głowie Stalina zrodzi się podejrzenie.

Książka podobała mi się znacznie mniej od pierwszej w cyklu. Za dużo tu przemyśleń Stalina, za dużo nazwisk i polityki. Zwłaszcza, że czytelnik nie może mieć żadnej pewności i gwarancji, iż tak właśnie myślał i planował Stalin, jak opisuje Rybakow. Jeśli chciałabym poczytać o Stalinie, wybrałabym biografię, a od powieści oczekiwałam czegoś innego. Mimo to nie zniechęciłam się jeszcze do dalszych części Dzieci Arbatu. Może Strach będzie bliższy pierwszemu tomowi. 
 
Więcej na moim blogu. Zapraszam.

piątek, 20 maja 2011

"Zapiski Oficera Armii Czerwonej" - Sergiusz Piasecki


"Noc była czarna jak sumienie faszysty" - już pierwsze zdanie zapisków wydało mi się znajome. Nic dziwnego, jak się okazało trafiłam na książkę kultową. Pokolenia czytelników mogły pośmiać się z ignorancji Miszki Zubowa "oficera i konsomolca", mistrza sowieckiej nowomowy. Do lat 80-tych był to jednak śmiech nielegalny (wielu zapoznawało się z książką w formie bibuły), a do dziś jest mocno podszyty niepokojem. Przezabawne perypetie Miszki - kolekcjonera zegarków, wielbiciela sowieckiej kultury (a zwłaszcza jej najdoskonalszej emanacji- woszebijek*) oraz Józefa Stalina), na Dzikim Zachodzie mają swoje drugie dno - a jest nim los tych, którzy mieli pecha się z nim zetknąć. Zupełnie czasem przypadkowe kontakty z nim groziły uszkodzeniami ciała, zaprzyjaźnienie się i obdarzenie zaufaniem - utratą życia. Piasecki pokazuje, że spustoszenia dokonane w człowieku przez system totalitarny są nieodwracalne. Pustkę da się wypełnić tylko strachem i nienawiścią. A Miszka, na początku lektury przypominający humanoida, mimo wysiłków ludzi, z którymi się zetknie, nie zamieni się z powrotem w człowieka.
Książka jednocześnie zabawna (w czasie lektury trudno się powstrzymać, żeby nie zacząć się porozumiewać z otoczeniem za pomocą nowomowy (jak w tym przykładzie)) i ciężka. Pozostawia z niewesołymi refleksjami historycznymi i niestety także współczesnymi. Czy aby na pewno sami jesteśmy bowiem spadkobiercami opisanych przez Piaseckiego Polaków, czy może jednak więcej w nas Miszy Zubowa?



* woszebijka- odwszalnia
Opublikowane także na moim blogu.

czwartek, 19 maja 2011

Wojna i pokój


Wojna i pokój, Lew Tołstoj, PIW, 1984



Zdopingowana przez kochającą powieści historyczne babcię, "Wojnę i pokój" przeczytałam już dawno, dawno temu. Teraz, po latach dopatrzyłam się w niej paru motywów i symboli, których oczywiście wcześniej nie miałam szans zauważyć, no i nie czytałam już dla poznania samej treści. To co rzuciło mi się od razu w oczy to nieskończone pokłady ironii rosyjskiego pisarza i jego dystansu. Nie raz czytając któryś z tomów uśmiechałam się do siebie pod nosem, nie chodzi tu o jakieś otwarte żarty ze strony autora, ale delikatną ironię tkwiącą w treści, subtelnym komizmie sytuacji, ledwo uchwytnym w wypowiedziach bohaterów.

c.d. SMIETANKA LITERACKA