Ciekawy rosyjski kryminał.
Osiemnastoletni początkujący artysta Iwan
poznaje szesnastoletnią X w trakcie weekendu na daczy. Między dwojgiem
młodych ludzi wybucha (oczywiście))) wielkie uczucie, jednak, o czym
bohaterowie jeszcze nie wiedzą, są to ostatnie szczęślwe chwile w ich
życiu, gdyż mieli pecha poznać się w cieniu Zła, które nieodwołanie
zatruje ich życie.
20 lat później Sasza, malarka i konserwatorka,
dostaje lukratywne zlecenie od tajemniczej klientki - chodzi o
odnowienie obrazu przedstawiającego daczę i namalowanego właśnie przez
Iwana, a zwłaszcza przywrócenie zamalowanych fragmentów. Niestety, z
przyczyn technicznych jest to niemożliwe. Nie chcąc stracić zarobku,
klepiąca biedę malarka, zaczyna prywatne śledztwo. Na początek okazuje
się, że autor obrazu zapadł się pod ziemię, a to dopiero początek mniej
lub bardziej makabrycznych niespodzianek.
Plusy tej lektury - ciekawa
konstrukcja, nieoczywiste rozwiązanie, historia prowadzona z wielu
punktów widzenia. Świetne jest tło obyczajowe, zwłaszcza portrety
rosyjskich macho (w innych punktach globu kobiety od takich "rarytasów"
uciekałyby z krzykiem)), celnie uchwycone niuanse komunistycznej i
postkomunistycznej mentalności.
Minus- rozwiązanie jest znane
kilkadziesiąt stron przed końcem, wszystkie szczegóły zbrodni są
jeszcze łopatologicznie powtórzone w monologu wewnętrznym mordercy,
moim zdaniem niepotrzebnie.
Ale za całokształt i ironiczne zakończenie przyznaję:
4,5/6
wtorek, 28 lutego 2012
poniedziałek, 27 lutego 2012
"Czarna lista" Aleksandra Marinina
Z kryminałami Marininy miałam do czynienia przy okazji cyklu o Anastazji Kamieńskiej, tu na scenę trafia nowy bohater- Władisław Stasow. Milicjant tuż przed wcześniejszą emeryturą wraz z 8-letnią córeczką Lili, wybieraja się na urlop do czarnomorskiego kurortu, gdzie właśnie odbywa się festiwal filmowy. Zamiast podrywania lasek Stasow jest zmuszony przez okoliczności i byłą żonę do zajęcia się rozwiązaniem zagadki śmierci pretendentki do głównej nagrody. Wkrótce wśród filmowej braci trup zaczyna się ścielić gęsto, okazuje się, że kolejne ofiary figurują na tajemniczej Czarnej Liście, do której klucz ma...8 letnia Lili.
Trochę paradoksalna książka - jest zabawniejsza niż cykl o Kamieńskiej (przynajmniej dopóki babiarski styl życia Stasowa nie ustępuje przed potrzebą znalezienia nowej mamy dla swojej Lili), a jednocześnie dużo bardziej pesymistyczna. Co z tego, że bezpośrednie rozwiązanie zagadki Festiwalu Trupów jest ciekawe, przypominające nieco "Underground" Kusturicy, skoro za tym wszystkim stoi po prostu mafia, której milicja może co najwyżej podskoczyć, a uczciwi policjanci w zależności od osobistego pecha a) zdążą przejść na emeryturę b) albo giną. Polecam tę książkę.
piątek, 24 lutego 2012
"Wyklęte pokolenia" - Janusz Rolicki
Odwiedzający tego bloga pewnie zauważyli, że mam pewną słabość do Kresów Wschodnich (czy w ogóle do Europy Wschodniej, ale to już inny temat). Po lekturze książki pana Rolickiego poczułam jednak wdzięczność do losu, iż moja rodzina z kresów nie pochodzi, na wschód ich kompletnie nie ciągnęło, a nawet, jak się tam w kompletnie nieodpowiednim momencie dziejowym zaplątał mój dziadek, to nie będąc ani oficerem, ani inteligentem nie przyciągnął uwagi NKWD. Gdyby stało się inaczej, zapewne nie oglądałabym wtedy tego świata.
"Wyklęte pokolenia" początkowo sprawiają wrażenie zupełnie zwykłej sagi rodzinnej. Śledzimy losy Jaremy Krzemieńskiego, właściciela ziemskiego z Dzikich Pól (okolice Bałty, okręg odeski), któremu mimo udziału w Powstaniu Styczniowym udaje się nieźle urządzić w rosyjskiej rzeczywistości, koleje jego dwóch małżeństw (z Rosjanką i Polką), dowiadujemy się też jak wyglądało życie ukraińskich i syberyjskich krezusów. Równolegle śledzimy losy jego dzieci i żony kilkadziesiąt lat później - od brawurowej ucieczki z Sowietów w 1922, aż po rok 1945.
Jednak ta saga jest nietypowa i to nie dlatego, że jej bohaterowie zostaną nieźle wyłomotani przez dziejowa zawieruchę. Już od początku towarzyszy im podskórny niepokój. Wszyscy boksują się ze swoją polskością, wyrzekają na zgubny wpływ romantycznych poetów, deprecjonują narodowe zrywy, podziwiają potęgę Rosji (zwłaszcza z wątpliwym urokiem ówczesnej Polski - czyli Priwisljenja). Jednak nie potrafią się zasymilować.
Drugie źródło niepokoju, to świadomość nadchodzących nadciągających ciężkich czasów. Carat mimo, że tłumił polskość zapewniał jednak pewne bezpieczeństwo materialne i porządek prawny. Rosnący w siłę komuniści/socjaliści- niekoniecznie. jednak dość trudno jest sprzedać majątek i prysnąć na Zachód, jeśli na razie jakoś to wszystko funkcjonuje... Nie zdradzę tajemnicy (sugeruje ją już tytuł), że te wszystkie złe przeczucia spełnią się, aczkolwiek nie nastąpi to od razu. Polskiego "Przeminęło z wiatrem" nie będzie. Losy rodziny Krzemieńskich poruszają tym bardziej, że jest to historia prawdziwa - oparta na dziejach rodziny autora.
Wnioski z lektury nie są niestety optymistyczne. Niezależnie jak kombinujesz i jaki jest Twój stosunek do kraju w którym mieszkasz, jesteś na straconej pozycji mieszkając w tej części Europy. Mówicie, że od dawna nie było wojen, a nadciągający kryzys będzie li i jedynie ekonomiczny? Poprzednie, "wyklęte" pokolenia tak sobie właśnie powtarzały przed każdym kolejnym zakrętem dziejowym...
Polecam szukającym niebanalnej lektury.
"Wyklęte pokolenia" początkowo sprawiają wrażenie zupełnie zwykłej sagi rodzinnej. Śledzimy losy Jaremy Krzemieńskiego, właściciela ziemskiego z Dzikich Pól (okolice Bałty, okręg odeski), któremu mimo udziału w Powstaniu Styczniowym udaje się nieźle urządzić w rosyjskiej rzeczywistości, koleje jego dwóch małżeństw (z Rosjanką i Polką), dowiadujemy się też jak wyglądało życie ukraińskich i syberyjskich krezusów. Równolegle śledzimy losy jego dzieci i żony kilkadziesiąt lat później - od brawurowej ucieczki z Sowietów w 1922, aż po rok 1945.
Jednak ta saga jest nietypowa i to nie dlatego, że jej bohaterowie zostaną nieźle wyłomotani przez dziejowa zawieruchę. Już od początku towarzyszy im podskórny niepokój. Wszyscy boksują się ze swoją polskością, wyrzekają na zgubny wpływ romantycznych poetów, deprecjonują narodowe zrywy, podziwiają potęgę Rosji (zwłaszcza z wątpliwym urokiem ówczesnej Polski - czyli Priwisljenja). Jednak nie potrafią się zasymilować.
Drugie źródło niepokoju, to świadomość nadchodzących nadciągających ciężkich czasów. Carat mimo, że tłumił polskość zapewniał jednak pewne bezpieczeństwo materialne i porządek prawny. Rosnący w siłę komuniści/socjaliści- niekoniecznie. jednak dość trudno jest sprzedać majątek i prysnąć na Zachód, jeśli na razie jakoś to wszystko funkcjonuje... Nie zdradzę tajemnicy (sugeruje ją już tytuł), że te wszystkie złe przeczucia spełnią się, aczkolwiek nie nastąpi to od razu. Polskiego "Przeminęło z wiatrem" nie będzie. Losy rodziny Krzemieńskich poruszają tym bardziej, że jest to historia prawdziwa - oparta na dziejach rodziny autora.
Wnioski z lektury nie są niestety optymistyczne. Niezależnie jak kombinujesz i jaki jest Twój stosunek do kraju w którym mieszkasz, jesteś na straconej pozycji mieszkając w tej części Europy. Mówicie, że od dawna nie było wojen, a nadciągający kryzys będzie li i jedynie ekonomiczny? Poprzednie, "wyklęte" pokolenia tak sobie właśnie powtarzały przed każdym kolejnym zakrętem dziejowym...
Polecam szukającym niebanalnej lektury.
czwartek, 16 lutego 2012
niedziela, 5 lutego 2012
Gajto Gazdanow, „Wieczór u Claire; Widmo Aleksandra Wolfa”
Wydanie obejmuje dwie króciutkie powieści, z których pierwsza, debiutancki „Wieczór u Claire”, mimo że krótsza, okazała się nie do przebrnięcia. Być może spodoba się miłośnikom Prousta ciepło nastawionym do jego epigonów, bo i tu przez kilkadziesiąt pierwszych stron bohater-narrator przewraca się w łóżku i wspomina dotychczasowe życie – jak podobno skwitował „W stronę Swanna” jego niedoszły wydawca.
Całość tutaj.
Subskrybuj:
Posty (Atom)