wtorek, 28 lutego 2012

"Zatrute życie" - Anna Małyszewa

Ciekawy rosyjski kryminał.
Osiemnastoletni początkujący artysta Iwan poznaje szesnastoletnią X w trakcie weekendu na daczy. Między dwojgiem młodych ludzi wybucha (oczywiście))) wielkie uczucie, jednak, o czym bohaterowie jeszcze nie wiedzą, są to ostatnie szczęślwe chwile w ich życiu, gdyż mieli pecha poznać się w cieniu Zła, które nieodwołanie zatruje ich życie.
20 lat później Sasza, malarka i konserwatorka, dostaje lukratywne zlecenie od tajemniczej klientki - chodzi o odnowienie obrazu przedstawiającego daczę i namalowanego właśnie przez Iwana, a zwłaszcza przywrócenie zamalowanych fragmentów. Niestety, z przyczyn technicznych jest to niemożliwe. Nie chcąc stracić zarobku, klepiąca biedę malarka, zaczyna prywatne śledztwo. Na początek okazuje się, że autor obrazu zapadł się pod ziemię, a to dopiero początek mniej lub bardziej makabrycznych niespodzianek.
Plusy tej lektury - ciekawa konstrukcja, nieoczywiste rozwiązanie, historia prowadzona z wielu punktów widzenia. Świetne jest tło obyczajowe, zwłaszcza portrety rosyjskich macho (w innych punktach globu kobiety od takich "rarytasów" uciekałyby z krzykiem)), celnie uchwycone niuanse komunistycznej i postkomunistycznej mentalności.
Minus- rozwiązanie jest znane kilkadziesiąt stron przed końcem, wszystkie szczegóły zbrodni są jeszcze łopatologicznie powtórzone w monologu wewnętrznym mordercy, moim zdaniem niepotrzebnie.
Ale za całokształt i ironiczne zakończenie przyznaję:
4,5/6

poniedziałek, 27 lutego 2012

"Czarna lista" Aleksandra Marinina

Z kryminałami Marininy miałam do czynienia przy okazji cyklu o Anastazji Kamieńskiej, tu na scenę trafia nowy bohater- Władisław Stasow. Milicjant tuż przed wcześniejszą emeryturą wraz z 8-letnią córeczką Lili, wybieraja się na urlop do czarnomorskiego kurortu, gdzie właśnie odbywa się festiwal filmowy. Zamiast podrywania lasek Stasow jest zmuszony przez okoliczności i byłą żonę do zajęcia się rozwiązaniem zagadki śmierci pretendentki do głównej nagrody. Wkrótce wśród filmowej braci trup zaczyna się ścielić gęsto, okazuje się, że kolejne ofiary figurują na tajemniczej Czarnej Liście, do której klucz ma...8 letnia Lili. Trochę paradoksalna książka - jest zabawniejsza niż cykl o Kamieńskiej (przynajmniej dopóki babiarski styl życia Stasowa nie ustępuje przed potrzebą znalezienia nowej mamy dla swojej Lili), a jednocześnie dużo bardziej pesymistyczna. Co z tego, że bezpośrednie rozwiązanie zagadki Festiwalu Trupów jest ciekawe, przypominające nieco "Underground" Kusturicy, skoro za tym wszystkim stoi po prostu mafia, której milicja może co najwyżej podskoczyć, a uczciwi policjanci w zależności od osobistego pecha a) zdążą przejść na emeryturę b) albo giną. Polecam tę książkę.

piątek, 24 lutego 2012

"Wyklęte pokolenia" - Janusz Rolicki


Odwiedzający tego bloga pewnie zauważyli, że mam pewną słabość do Kresów Wschodnich (czy w ogóle do Europy Wschodniej, ale to już inny temat). Po lekturze książki pana Rolickiego poczułam jednak wdzięczność do losu, iż moja rodzina z kresów nie pochodzi, na wschód ich kompletnie nie ciągnęło, a nawet, jak się tam w kompletnie nieodpowiednim momencie dziejowym zaplątał mój dziadek, to nie będąc ani oficerem, ani inteligentem nie przyciągnął uwagi NKWD. Gdyby stało się inaczej, zapewne nie oglądałabym wtedy tego świata.
"Wyklęte pokolenia" początkowo sprawiają wrażenie zupełnie zwykłej sagi rodzinnej. Śledzimy losy Jaremy Krzemieńskiego, właściciela ziemskiego z Dzikich Pól (okolice Bałty, okręg odeski), któremu mimo udziału w Powstaniu Styczniowym udaje się nieźle urządzić w rosyjskiej rzeczywistości, koleje jego dwóch małżeństw (z Rosjanką i Polką), dowiadujemy się też jak wyglądało życie ukraińskich i syberyjskich krezusów. Równolegle śledzimy losy jego dzieci i żony kilkadziesiąt lat później - od brawurowej ucieczki z Sowietów w 1922, aż po rok 1945.
Jednak ta saga jest nietypowa i to nie dlatego, że jej bohaterowie zostaną nieźle wyłomotani przez dziejowa zawieruchę. Już od początku towarzyszy im podskórny niepokój. Wszyscy boksują się ze swoją polskością, wyrzekają na zgubny wpływ romantycznych poetów, deprecjonują narodowe zrywy, podziwiają potęgę Rosji (zwłaszcza z wątpliwym urokiem ówczesnej Polski - czyli Priwisljenja). Jednak nie potrafią się zasymilować.
Drugie źródło niepokoju, to świadomość nadchodzących nadciągających ciężkich czasów. Carat mimo, że tłumił polskość zapewniał jednak pewne bezpieczeństwo materialne i porządek prawny. Rosnący w siłę komuniści/socjaliści- niekoniecznie. jednak dość trudno jest sprzedać majątek i prysnąć na Zachód, jeśli na razie jakoś to wszystko funkcjonuje... Nie zdradzę tajemnicy (sugeruje ją już tytuł), że te wszystkie złe przeczucia spełnią się, aczkolwiek nie nastąpi to od razu. Polskiego "Przeminęło z wiatrem" nie będzie. Losy rodziny Krzemieńskich poruszają tym bardziej, że jest to historia prawdziwa - oparta na dziejach rodziny autora.
Wnioski z lektury nie niestety optymistyczne. Niezależnie jak kombinujesz i jaki jest Twój stosunek do kraju w którym mieszkasz, jesteś na straconej pozycji mieszkając w tej części Europy. Mówicie, że od dawna nie było wojen, a nadciągający kryzys będzie li i jedynie ekonomiczny? Poprzednie, "wyklęte" pokolenia tak sobie właśnie powtarzały przed każdym kolejnym zakrętem dziejowym...
Polecam szukającym niebanalnej lektury.


czwartek, 16 lutego 2012

Biały Rosjanin


Carski Petersburg, zwany już Piotrogrodem (od 31.08.1914), staje się sceną końca imperium. Jeszcze dwór żyje, car wierzy, że jego pobyt na froncie I wojny światowej podniesie morale żołnierzy, nielubiana carowa jest obiektem plotek w związku z jej kontaktami z zabitym Rasputinem. Dotkliwa rosyjska zima wzmaga jednak poczucie krzywdy z powodu kłopotów związanych z zaopatrzeniem w podstawowe produkty, po które trzeba stać w długich kolejkach. Prości ludzie nienawidzą wszystkich, którym lepiej się wiedzie, coraz więcej osób daje posłuch rewolucyjnym agitacjom i bierze udział w wiecach niezadowolenia. Tymczasem tajne służby (Ochrana), ugrupowania terrorystyczne, bolszewickie, mieńszewickie, Czarna Sotnia próbują z tego całego zamieszania uszczknąć dla siebie jak najwięcej korzyści. Świat biednych i bogatych staje się tłem wydarzeń tajemniczych o podłożu kryminalnym. Dla znawcy historii obraz przedstawiony w książce to bułka z masłem, nie dowie się niczego więcej, raczej utwierdzi się w przekonaniu, iż autor dobrze odrobił lekcję z materiałami źródłowymi. To obraz może i ukazany wybiórczo jak reporterską kamerą filmową, ale sugerujący, że wkrótce nastąpi pierwsza rewolucja (lutowa - 18 lutego 1917 według kalendarza juliańskiego). Zatrzymamy się przed nią, nie przekroczymy granicy wrzenia, zapowiedzi nowych czasów, które wcale nie będą lepsze, choć tyle naobiecują ludziom. Na razie mówi się o uratowaniu tego co się da przed motłochem, bo taki będzie sterowany tłum. (...)
Ciąg dalszy w Niecodzienniku Literackim.

niedziela, 5 lutego 2012

Gajto Gazdanow, „Wieczór u Claire; Widmo Aleksandra Wolfa”



Wydanie obejmuje dwie króciutkie powieści, z których pierwsza, debiutancki „Wieczór u Claire”, mimo że krótsza, okazała się nie do przebrnięcia. Być może spodoba się miłośnikom Prousta ciepło nastawionym do jego epigonów, bo i tu przez kilkadziesiąt pierwszych stron bohater-narrator przewraca się w łóżku i wspomina dotychczasowe życie – jak podobno skwitował „W stronę Swanna” jego niedoszły wydawca.

Całość tutaj.