czwartek, 30 grudnia 2010

„Pierwszy dzień reszty życia” Jurij Drużnikow


Rzecz z gatunku tych gęstych i wielowątkowych, w których bogu-ducha-winny-bohater zostaje wbrew swej woli wciągnięty w nieprawdopodobną i w istocie swej absurdalną intrygę o zasięgu międzynarodowym. Tym bogu-ducha-winnym jest tu Drużnikow we własnej osobie – dysydent, emigrant, wykładowca literatury rosyjskiej na jednym z uniwersytetów w Kalifornii i pisarz, z premedytacją i sporą dozą przewrotności bawiący się konwencją powieści sensacyjno-szpiegowskiej. Z myślą o kolejnej książce pisarz prowadził niezobowiązujące badania na temat Gwiazdy Generalissmusa – odznaczenia, którym towarzysz Stalin sam siebie uhonorował za wygranie II wojny światowej. Wkrótce po tym ślad po Gwieździe zaginął. Nic jednak co tyczy się osoby Stalina nie może być niezobowiązujące, nawet w roku 2005, tym bardziej, że nie tylko Drużnikowa żywo interesują dalsze losy orderu.
Całość tutaj

Nowe warunki

Po lekturze Waszych komentarzy i namyśle proponuję, co następuje:

1) Blog "Rosja w literaturze" staje się miejscem do gromadzenia informacji o literaturze rosyjskiej, literaturze o Rosji oraz przedstawiania sylwetek pisarzy rosyjskich.
2) Rezygnujemy z daty kończącej zamieszczanie w/w tekstów. 
3) Zobowiązujemy się do zamieszczenia 8 tekstów w ciągu roku.
4) Na przełomie lipca i sierpnia dokonujemy podsumowania mijającego roku (to dla zdyscyplinowania samych siebie).
[dopisek]
5) Format etykiety: nazwisko i imię autora opisywanej książki, uczestnik - swój nick, Rosja w literaturze obcej/literatura rosyjska (+ określniki, które uważacie za pomocne).

Oczywiście, jeśli komuś nie odpowiadają powyższe zmiany może wycofać się z pisania. Mam jednak nadzieję, że nasze grono będzie się powiększać, a nie zmniejszać:)

P.S. Próbowałam ujednolicić etykiety. Przyjrzyjcie się, proszę, Waszym i sprawdźcie, czy wszystko jest w porządku.

wtorek, 28 grudnia 2010

Moje plany

Moje doświadczenia z literatura rosyjską są bliskie zeru. Wchłonęłam jedynie serię Akunina o Fandorinie oraz (kiedyś) "Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa.

A oto, co planuję przeczytać:
1. Iwan Turgieniew: Zapiski myśliwego
2. Daria Doncowa: Nieściśle tajne
3. Aleksandra Marinina: Śmierć i trochę miłości

Zgodnie z założeniami wyzwania mają być 4 książki. Czwarty tytuł dopiszę. Muszę go tylko "namierzyć" i wybrać:)

poniedziałek, 27 grudnia 2010

"Śmiech w ciemności" V. Nabokov


Vladimira Nobokova chyba każdy czytelnik kojarzy przede wszystkim z „Lolity”. Wobec jego książek chyba nie można być obojętnym, bo albo się je kocha, albo nienawidzi. Ja po lekturze jego najbardziej znanej książki miałam jednak mieszane uczucia. Nie trafiła do mnie, ale wiedziałam że muszę dać mu jeszcze jedną szansę i oto jestem po lekturze „Śmiechu w ciemności”.

Nabokova zaczyna książkę dość nietypowo, zdradzając nam całą historię w jednym zdaniu.

„Żył sobie raz w niemieckim mieście Berlinie mężczyzna imieniem Albinus, bogaty, szanowany, szczęśliwy; pewnego dnia porzucił żonę dla młodej kochanki; kochał, lecz nie był kochany; i życie jego zakończyło się katastrofą”. (s. 7)

Jednak już w następnym informuje, że najważniejsze są jednak szczegóły i ciągnie historię dalej.

„Ot i cała historia, moglibyśmy więc postawić kropkę, gdyby ze snucia opowieści nie płynęła korzyść i przyjemność; a choć na kamieniu nagrobnym bez trudu pomieści się skrócona wersja ludzkiego życia w oprawie z mchu, szczegóły zawsze są mile widziane”. (s. 7)



więcej TU.

Czas się zdeklarować ;)

Przyznam szczerze, że to moje pierwsze zetknięcie z rosyjską literaturą... Nawet Mistrza i Małgorzaty nie czytałam. Jak mi to pójdzie...zobaczymy.

Moje pozycje to:
1. Ty i Pan - Aleksander Puszkin
2. Psie serce - M. Bułhakow
3. Wampir z przypadku - Basztowa Ksenia
4. Daj mi! - Irina Dienieżkina

Teraz tylko pozostaje mi zacząć czytać ;)

czwartek, 23 grudnia 2010

Za zakrętem, Marika Krajniewska

Papierowy Motyl, 2010
Liczba stron: 148
Nastrojowa, zimowa okładka przyciąga wzrok. Nie inaczej jest z treścią, trudno bowiem odłożyć książkę nie doczytawszy jej do końca. Anna i Irina są znajomymi, w taki sam sposób pokrzywdzonymi przez życie. Nie nazywają się przyjaciółkami, choć trudno jednej bez drugiej egzystować. Obie straciły nastoletnie dzieci, swoich jedynaków. Żadna z nich nie ma wsparcia ze strony rodziny, a od momentu wypadku ich życia nie można nazywać życiem, tylko egzystencją. Choć każda przeżywa żałobę w inny sposób, więź jaka wytworzyła się między nimi pozwala im bez zażenowania pokazywać najgłębsze emocje.
Bohaterem drugoplanowym powieści jest Petersburg.

Czytaj dalej TUTAJ

niedziela, 19 grudnia 2010

Oddział chorych na raka


Znowu mam problem z napisaniem recenzji dzieła powszechnie uznanego za wybitny. Podobny problem miałam z Mistrzem i Małgorzatą (chyba problem w tkwi w rosyjskiej literarze). Z góry powiem, że to nie tak, że książka jest zła i że mi się nie podobała, tylko mnie nieco rozczarowała.

środa, 15 grudnia 2010

Borys Akunin "Azazel"


Borys Akunin (właśc. Grigorij Czchartiszwili) „Azazel”

Monika - przeczytawszy książkę, nic nie zwiedziawszy o niej uprzednio, następnie odłożywszy ją na półkę, nie mogąc otrząsnąć się z wielkiego wrażenia jakie ów księga na nią wrażenie zrobiła, zdecydowawszy napisać się arcypozytywną recenzję owego nietuzinkowego dzieła, które choć w jej rękach dziewicze było, to bardzo jej czas umiliło.
Całość na: GOD SAVE THE BOOK

Boris Akunin, „Gambit turecki”


W Polsce się nie da, a w Rosji się da. W Rosji da się tworzyć wyzutą z topornego dydaktyzmu z jednej strony, a motywowanej kompleksami autoironii z drugiej, lekką i błyskotliwą literaturę rozrywkową osadzoną w ojczyźnianej historii. „Gambit turecki” Akunina to urokliwy kryminał historyczny z czasów Rosji carskiej, skomponowany tak zgrabnie, że krajanom autora można tylko pozazdrościć popkultury. Rosja imperialna, choć pokazana w swej śmieszności, choć jak każde imperium pełna wad typowych dla przerośniętych struktur (nadmiar biurokracji, niewłaściwi ludzie na niewłaściwych miejscach, rozbrajająca głupota przełożonych), emocjonalnie jest pociągająca – jako przestrzeń młodzieńczej przygody, wciągającej intrygi i pełnej rozmachu wielkości. Zagrzewający ducha przekaz podany w dawce homeopatycznej nie przesłania prostej przyjemności, jaką czerpie się z literatury gatunkowej. A jako pociągowa powieść kryminalno-sensacyjna „Gambit turecki” jest zwyczajnie świetny.

Całość tutaj.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

"Azazel" Akunina

Borys Akunin
Azazel to upadły anioł. "Przypomina pan sobie kozła ofiarnego? No więc były, jeśli pan pamięta, dwa kozły. Jeden, na odkupienie grzechów, przeznaczony był dla Boga, a drugi - dla Azazela, żeby się nie rozgniewał. U Żydów w Księdze Henocha Azazel uczy ludzi różnych paskudztw: mężczyzn walczyć i wytwarzać broń, kobiety - malować twarze i spędzać płód. Czyli, jak mówi poeta:potężny demon, duch wygnania."1
Borys Akunin (właśc. Grigorij Czchartiszwili) jest jednym z rosyjskich specjalistów od tzw. kryminałów retro. Od pierwszych stron znać, że terminował u świetnych rosyjskich prozaików XIX wieku, a co zyskał, to potrafił wykorzystać w formie lżejszej literatury popularnej. Zauważa się wyjątkową pieczołowitość w kreśleniu tła społeczno-obyczajowego carskiej Rosji. (...)

niedziela, 12 grudnia 2010

Mikołaj Gogol, "Opowiadania petersburskie"

W tomie zawarte są dwa opowiadania. Bohaterem pierwszego z nich — „Szynela” — jest radca tytularny Akakiusz Kamaszkin, drobny urzędniczyna, trudniący się przepisywaniem dokumentów. Trudniący się? To za mało powiedziane. Akakiusz żyje przepisywaniem, świata poza nim nie widzi, do tej czynności sprowadza się jego jestestwo. Urzędnik mógłby śmiało wyrzec: „przepisuję, więc jestem”, a głębokiego przekonania o słuszności powyższej maksymy pozazdrościłby mu niejeden filozof. Gogol upraszcza postacie, tworzy bohaterów jednowymiarowych. Te rysy, które decyduje się wydobyć, a więc określone cechy charakteru, wyglądu czy wysławiania się, odmalowuje jednak bardzo starannie. Z wyrozumiałością, humorem i swadą.

„Trzeba wiedzieć, że pan Akakiusz wysławiał się przeważnie za pomocą przyimków, przysłówków i takich wreszcie cząstek wyrazowych, które absolutnie nie mają żadnego znaczenia. Gdy zaś rzecz nastręczała szczególnych trudności, miał zwyczaj w ogóle nie kończyć zdania, toteż bardzo często zaczynał przemówienia od słów: To, doprawdy, zupełnie tego…, a potem już nic nie dodawał, zapominając wątku i mniemając, że powiedział już wszystko".

Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać dalszy ciąg recenzji, to zapraszam tutaj.

wtorek, 7 grudnia 2010

Bracia Karamazow

Dostojewski - Bracia Karamazow

Bracia Karamazow” to powieść określana przez znawców jako moralitet, najdojrzalsze i najdoskonalsze dzieło Dostojewskiego. Są też tacy, którzy uznają tę powieść za największe arcydzieło literatury światowej.

Podczas odbywania kary zesłania na Sybir, Dostojewski poznał zdymisjonowanego oficera carskiego, podporucznika Ilińskiego, który odbywał karę za ojcobójstwo. Opisał tę postać we „Wspomnieniach z domu umarłych” (1860 r.), a dwa lata później dowiedział się, że Iliński był niewinny i oficjalnie został zrehabilitowany przed sądem. W ten sposób zrodził się pomysł napisania „Braci Karamazow”, a sprawa niesłusznie osądzonego oficera nie była jedyną z życia wziętą historią, wykorzystaną na potrzeby tej powieści.

Jej akcja została umiejscowiona w Spędobydlińsku (w tłumaczeniu A. Wata: Skotoprigoniewsku), a głównymi bohaterami są postaci stworzone przez Dostojewskiego w sposób niezwykle wyrazisty, oryginalny. To właśnie pełnokrwiste postaci ze świetnie skreślonymi portretami psychologicznymi stanowią jeden z największych atutów powieści. Ojciec rodziny, Fiodor Pawłowicz Karamazow, to postać wyjątkowo odpychająca i amoralna, sybaryta ceniący sobie ponad wszystko pieniądze i płytkie uciechy świata doczesnego, których zaspokajanie, bez względu na koszty i ból najbliższych, stanowi główny cel jego życia. Stary Karamazow ma trzech synów: Dmitrija, Iwana i Aleksieja, którzy wobec braku zainteresowania ze strony ojca wychowani zostali przez dalekich krewnych i służbę. Każdy z braci reprezentuje zupełnie inny świat, są to diametralnie różne osobowości, odmienne postawy życiowe. Najstarszy, Mitia, to typ nieopanowanego i szalonego hulaki, żyjącego z dnia na dzień zawadiaki, w każdej chwili gotowego do wypitki i do bitki. Jest pełen sprzecznych namiętności i chaotycznych myśli, taki niespokojny, rosyjski duch. Dmitrij jest nad wyraz szczerym i wrażliwym człowiekiem, nie kryje nienawiści do ojca, który za pieniądze jest gotów odbić kochanicę własnego syna. Iwan to typ intelektualisty i filozofa, wykształconego i oczytanego humanisty. Poprzez jego postać Dostojewski snuje w powieści rozważania na temat Boga, szatana, katolicyzmu, grzechu i pokuty, kondycji moralnej współczesnych mu Rosjan, ludzkiego okrucieństwa w kontekście nakazów chrześcijaństwa. Rozważania te obrazuje licznymi przykładami z kronik sądowych, opisujących bestialstwo dorosłych wobec dzieci. Wygłoszony przez Iwana poemat „Wielki Inkwizytor” oraz jego dialog z diabłem świetnie obrazują stan jego duszy i poziom gnębiących tę postać rozważań. To Iwan stawia tezę, która zostanie przez innego bohatera odebrana jako przyzwolenie do zbrodni: „Jeśli Boga nie ma – to wszystko wolno…” Trzeci, najmłodszy Karamazow to Alosza, uosobienie dobra, typ ziemskiego anioła. Uczciwy, szczery, prawdomówny, związany z cerkwią młodzieniec, który stara się żyć według zasad wpojonych mu przez starca Zosimę, mędrca i mistycznego zakonnika obdarzanego kultem przez miejscowych wiernych.

Oprócz Karamazowów występują w powieści inne, bardzo wyraźne postaci, najczęściej zestawiane przez pisarza na zasadzie kontrastów. Wszystkie najważniejsze dialogi toczą się pomiędzy szaleństwem i opanowaniem, dobrem i złem, wiarą i zwątpieniem, prostotą i wyrafinowaniem. Mamy tu więc jeszcze „rosyjską kobietę” czyli femme fatale Gruszeńkę – główny obiekt rywalizacji pomiędzy Dmitrijem i starym Karamazowem oraz Katię Iwanownę – damę, wykształconą córkę oficera, Smierdiakowa - prawdopodobnie syna starego Karamazowa z nieprawego łoża, podleca urodzonego przez wiejską, obłąkaną biedaczkę i starca Zosima uosabiającego mądrość i tradycję prawosławnej wiary. Kontrasty pomiędzy postaciami najbardziej widoczne są w ukochanych przez Dostojewskiego scenach, skonstruowanych na zasadzie „konklawe”. Chodzi tu o scenę spotkania rodziny Karamazowów u Zosima, pijackiej burdy w Mokrem i najważniejszej – rozprawy sądowej nad skazanym Dmitrijem.

Akcja tej monumentalnej powieści jest wielowarstwowa. Mamy tu do czynienia z niezwykle bogatym i skomplikowanym światem ludzkiej psychologii. Współzawodnictwo ojca i syna o względy Gruszeńki, występująca w całej powieści kwestia problemów finansowych (nieobcych również samemu Dostojewskiemu) i związanych z tym skomplikowanych relacji pomiędzy bohaterami, rywalizacja i zazdrość kobiet – to świetna pożywka dla posuniętego do granic możliwości natężenia tragicznych namiętności, dążeń, głęboko skrywanych instynktów. Wreszcie wątek kryminalny, czyli zabójstwo powszechnie znienawidzonego, starego Karamazowa i związane z tym, odkrywane z biegiem kart powieści postawy poszczególnych bohaterów i prawda o tej śmierci. Prawda, która nie zostanie odkryta przez śledczych i sąd, co zaprowadzi oskarżonego Mitię (tak jak w prawdziwej historii Ilskiego) na wieloletnią zsyłkę. Wątek oskarżenia niewinnej osoby jest dla Dostojewskiego pretekstem do wygłoszenia (procesowe mowy: oskarżycielska i obrończa) polemiki nawiązującej do współczesnych pisarzowi, reprezentowanych przez innych myślicieli, postaw, krytyk i stanowisk, dotyczących prawa, reform, moralności, wzorców postępowania, postaw społecznych, politycznych, religijnych, etc.

Cała powieść jest naładowana potężnymi emocjami, wszystkie pokazane relacje, kwestie, problemy są przedstawione w sposób skrajny, pełen ekspresji i patosu, a całość jawi się w sposób bardzo realny; wszak nie na darmo Dostojewski czytał kroniki sądowe, artykuły prasowe i zbierał liczne informacje. Myślę, że ta książka jest tak realna i pełna napięcia również dlatego, że są w niej zawarte emocje i osobiste przeżycia Dostojewskiego. Uzależnienie od hazardu i związane z tym nieustanne problemy finansowe, zesłanie na Sybir, tragiczna miłość, śmierć własnego synka (postać Iluszeczki) - to fakty z życia pisarza, których doświadczenie pomogło mu oddać w „Braciach Karamazow” mądrość życiową i prawdę. No i to wszystko, rzecz najbardziej oczywista z najoczywistniejszych, okraszone świetnym piórem mistrza Fiodora Michajłowicza. Wspomniane wyżej mowy sądowe to, moim zdaniem, doskonały przykład geniuszu pisarza. Jeśli podobnie Dostojewski przemawiał 6 czerwca 1880 r. podczas odsłonięcia pomnika Puszkina w Moskwie, to nie dziwię się relacjom z tego wydarzenia, według których jego słuchacze mdleli z wrażenia.

Powieść „Bracia Karamazow” miała być jedną z kilku części większego cyklu powieści. Z materiałów, jakie pozostały po Dostojewskim wiadomo, że kolejna powieść miała dotyczyć głównie Aloszy, który z braciszka zakonnego miałby przeobrazić się w rewolucjonistę! Jego postać też miała być odzwierciedleniem autentycznej postaci, studenta Dymitra Karakozowa, powieszonego za próbę zamachu na cara. Szkoda, że śmierć Dostojewskiego zniweczyła te plany, bo dla mnie byłaby to okazja do kolejnej uczty, tak jak ucztą była dla mnie lektura „Braci Karamazow”.

I jeszcze kilka słów o tłumaczeniu:

Było to dla mnie kolejne, po latach, spotkanie z Karamazowami. Powróciłem do tej powieści ze względu na nowe tłumaczenie Adama Pomorskiego. Nowe tłumaczenia powieści coraz częściej wzbudzają żywe dyskusje. Dotyczy to szczególnie dzieł funkcjonujących od kilkudziesięciu lat w historycznych przekładach, które na stałe wprowadziły do naszego języka i kultury rozpoznawalne zwroty, uważane dzisiaj niemal za kultowe. Tak było np. z „Dobrym wojakiem Szwejkiem”, czy – zaglądając na zupełnie inną półkę – chociażby ze słynną trylogią Tolkiena.

W przypadku „Braci Karamazow” tłumaczenie Adama Pomorskiego jest przez wydawcę określone jako kongenialne, czyli idealnie oddające pierwowzór. Właśnie z tego powodu kupiłem to wydanie i porównując je z przekładem A. Wata miałem początkowo mieszane uczucia. Nie jestem oczywiście w stanie wypowiedzieć się na temat kongenialności najnowszego wydania, bo choć należę do pokolenia, które uczyło się języka rosyjskiego już od podstawówki, to moja znajomość tego języka jest, najoględniej rzecz ujmując, mizerna. Mogę natomiast podzielić się kilkoma spostrzeżeniami wynikającymi z samego porównania tłumaczeń. Myślę, że stare tłumaczenie Wata jest zdecydowanie prostsze w odbiorze tej niełatwej przecież powieści, czyta się je szybciej i jest – pomimo upływu kilkudziesięciu lat – łatwiej przyswajalne przez polskiego czytelnika. Z drugiej strony, wierne tłumaczenie Pomorskiego jest bardziej rozbudowane, bogatsze i w wielu miejscach oddaje delikatne niuanse i subtelności wypowiedzi, których nie ma u Wata. Pomorski nie stroni od rusycyzmów, które współcześnie nie funkcjonują u nas w powszechnym obiegu (np. narowy, kostera, samodurstwo), a niektóre zwroty są trudniejsze do zrozumienia. Przykład z Pomorskiego: „Toteż i postępek Adelaidy Iwanowny Miusow był ponad wszelką wątpliwość echem obcych wpływów i myśli, w głupstwa wywarzonych kuźni.” Czy ktoś dzisiaj wie, co to znaczy „w głupstwa wyważonych kuźni”? A oto odpowiednik tego zdania z A. Wata: „Podobnie zamążpójście Adelaidy Iwanowny Miusow było niewątpliwie echem obcych wpływów i wynikiem rozdrażnienia zmąconej myśli.”

Moje spostrzeżenia są oczywiście bardzo pobieżne i bynajmniej nie roszczą sobie pretensji do naukowych rozpraw, jestem wszak kompletnym laikiem. Ja tylko czytam. Proponuję przeczytać i ocenić samemu. Generalnie sądzę, że A. Wat pozwala nam się z powieścią zapoznać, natomiast Pomorski umożliwia rozsmakowanie w szczególnej urody dostojewszczyźnie. I na koniec jeszcze kilka porównań tych dwóch tłumaczeń:

1)

„Ponoć młoda żona okazała przy tym o niebo więcej szlachetności i wzniosłości uczuć niźli Fiodor Pawłowicz, który, jak dziś wiadomo, zaraz na wstępie buchnął wszystkie jej pieniążki, jak obszył dwadzieścia pięć tysięcy, kiedy tylko je otrzymała, tysiączki te odtąd jakby się więc dla niej pod ziemię zapadły.” (Pomorski)

„Powiadano, że młoda małżonka wykazała bez porównania więcej szlachetności i wyższości od swego męża, który, jak to obecnie wiadomo, od razu wyłudził od niej całą gotowiznę – około dwudziestu pięciu tysięcy, które dostała w posagu; oczywiście wszystkie te tysiączki przepadły dla niej jak rzucone do wody.” (Wat)

2)

I może naprawdę byłby wtedy odjechał; podjąwszy jednak takie postanowienie, poczuł się zarazem w szczególniejszym prawie dla kurażu przed podróżą oddać się znowuż najbezbrzeżniejszemu pijaństwu.” (Pomorski)

I może naprawdę byłby wtedy pojechał, lecz powziąwszy takie postanowienie, od razu uznał za stosowne dodać sobie animuszu huczną wypitką.” (Wat)

3)

„Skonstatował jedynie, że młody człowiek jest lekkoduch, awanturnik, z narowami, niecierpliwy, kostera i że dość mu tylko od czasu d czasu drapnąć jakąś sumkę, a już, nie na długo, rzecz jasna, czuje się kontent.” (Pomorski)

„Stwierdził poza tym, że młodzieniec jest lekkomyślny, gwałtowny, niecierpliwy, pełen namiętności, hulaszczy, że łatwo go można zaspokoić, co prawda nie na długo, doraźnymi małymi datkami.” (Wat)

4)

„Bliższych szczegółów nie znam, słyszałem jedynie, że ponoć tę potulną, cichą i łagodną wychowankę odcięli raz ze stryczka, który uwiesiła na gwoździu w drwalce – tak trudno było jej ścierpieć fanaberie i wieczne wymówki tej staruszki, zapewne nie najgorszej, ale z bezczynności podłej w najnieznośniejsze samodurstwo.” (Pomorski)

„Nie znam bliższych szczegółów, słyszałem tylko, że pewnego razu odcięto tę cichą, łagodną i bezbronną istotę od stryczka, na którym chciała się powiesić w swej komórce; zapewne dobrze musiały dać się jej we znaki kaprysy, fanaberie i wieczne wymówki tej może i niezłej staruchy, którą jednak ustawiczna bezczynność czyniła nieznośną sekutnicą.” (Wat)

5)

Była to prawda; młody człowiek z pozoru miała nawet wpływ na starego; ten zaś, choć nadzwyczaj, a nawet czasem złośliwie narwisty, zaczął kiedy niekiedy, zdawać się mogło, omalże okazywać mu posłuch; nawet prowadzić się zaczął niekiedy przyzwoiciej…” (Pomorski)

Tak było istotnie, młodzieniec miał widoczny wpływ na starego, który chwilami jak gdyby zaczął go słuchać, chociaż był niesłychanie, po prostu złośliwie uparty; co więcej, Fiodor Pawłowicz zaczął zachowywać się przyzwoiciej…” (Wat)

6)

Wieczorem tegoż dnia spił się na umór i w przytomności Aloszy urągał mnichom.” (Pomorski)

Tegoż wieczoru upił się jak bela i wobec Aloszy wymyślał na mnichów.” (Wat)

7)

Alosza przemieszkiwał w samej celi starca, który bardzo go lubił i dał mu do siebie przystęp.” (Pomorski)

Alosza zamieszkał w celi starca, który go bardzo polubił i trzymał przy sobie.” (Wat)

8)

Aloszę trochę to zdetonowało.” (Pomorski)

Alosza zauważył to od razu z uczuciem niejakiego zakłopotania.” (Wat)

9)

Tarantas ruszył szparko” (Pomorski)

Tarantas ruszył i potoczył się szybko.” (Wat)

10)

„Obecna zaś notatka w gazecie „Pogłoski” opatrzona była nagłówkiem: Ze Spędobydlińska (tak, niestety, zowie się nasze miasteczko, długo skrywałem to miano), przed procesem Karamazowa.” (Pomorski)

„Notatka zaś w „Echach" była zatytułowana: Ze Skotoprigoniewska (niestety, tak się nazywa nasza mieścina, długo ukrywałem tę nazwę). Echa sprawy Karamazowów.” (Wat)

W następnym wpisie ciekawe cytaty.

Wpis pochodzi z bloga Moje lektury

Fiodor Dostojewski – „Bracia Karamazow”, tłumaczenie Adam Pomorski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009, Wydanie II, ISBN 978-83-240-1263-3, ilość stron 936 + posłowie tłumacza (19 stron).

niedziela, 5 grudnia 2010

Anatolij Rybakow "Dzieci Arbatu"

Ksiazka- legenda- wtedy te ponad 20 lat temu tak samo malo dostepna, jak i obecnie. Podebralam ja z biblioteczki rodzicow, pamietam jak kiedys ekscytowali sie, ze ja dostali... ;)




Ksiazka utrzymana w najlepszej tradycji epickiej prozy Tolstoja, Puszkina, Lermontowa... wymienianych tez jakby przypadkiem na jej kartach. Wiele razy czytajac myslalam o Tolstoju, o "Wojnie i pokoju"- ta sama wielowatkowosc, swoboda w prowadzeniu akcji, ciekawe nietuzinkowe postaci.

Cd mojej recenzji w moim blogu O moim czytaniu

środa, 1 grudnia 2010

Termin


Nutta i Iza zaproponowały, żeby przedłużyć wyzwanie. Niby do 1 kwietnia jest jeszcze sporo czasu, ale już dziś Was zapytam - zmieniamy termin? Określamy jakiś konkretny termin, czy ustalamy, że "Rosja w literaturze" jest wyzwaniem bezterminowym?

wtorek, 30 listopada 2010

"Maszeńka" - Vladimir Nabokov

   Szukając książki Nabokova na bibliotecznej półce z literaturą rosyjską nie znalazłam jej tam; okazało się bowiem, iż autora klasyfikuje się jako twórcę angielskiego. Bo Nabokov to istny kosmopolita i "obywatel świata" (urodził się w Petersburgu, w wieku 2o lat wyemigrował do Anglii, pomieszkiwał w Niemczech, Francji i USA, aby dokonać swego żywota w Szwajcarii). I mimo, że autor spędził niemal cał swoje życie poza Rosja właśnie, a akcja "Maszeńki" rozgrywa sie w Niemczech, jest ona określana mianem najbardziej rosyjskiej powieści Nabokova.





















   Akcja "Maszeńki' rozgrywa się w Berlinie, w pensjonacie dla rosyjskich emigrantów. W sześciu pokojach, po obu stronach korytarza, mieszkają takie indywidualnosci jak stary poeta rosyjski Podtiagin; Klara egzaltowana panna, Ałfierow, baletowi tancerze Kolin i Gornocwietow i wreszcie nasz główny bohater, Ganin. 
   Na dalszy ciąg recenzji serdecznie zapraszam do mnie.

niedziela, 28 listopada 2010

Czas się w końcu przywitać :)

Witam,
aż wstyd przyznać, że jeszcze nie napisałam rozeznania, a tym bardziej nie brałam się za nic w ramach wyzwania. Ale obiecuję, że to się zmieni ;)

Jeśli chodzi o moje dotychczasowe spotkania z literaturą rosyjską to ograniczają się do jednej pozycji- Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa. Cóż, skromnie :P

Nie chcę snuć jakichś ścisłych planów. Lubię być swobodna, dlatego ograniczę się do podania żelaznej trójki autorów, z których twórczością chciałabym się zapoznać:
Fiodor Dostojewski
Aleksander Sołżenicyn
Lew Tołstoj


Pozdrawiam wszystkich uczestników wyzwania :)

sobota, 27 listopada 2010

"Boska trucizna" Anton Cziż

Z literaturą rosyjską nie miałam jak dotąd wielkiej styczności. Spotkałam się z nią jedynie jeszcze w szkole, za sprawą lektur. Ucieszyłam się więc, gdy usłyszałam o wyzwaniu literackim Rosja w literaturze, bo bardzo chcę poszerzyć moją znajomość lektur pochodzących z tego kraju.

Ciąg dalszy recenzji- tutaj

piątek, 26 listopada 2010

"Doktor Żywago" Borys Pasternak


Są historie, które się chyba nigdy nie znudzą. Dla mnie jedną z nich jest „Doktor Żywago”. Widziałam wcześniej dwie ekranizacje (starszą z Omarem Sharifem i Julie Christie naprawdę niedawno), a teraz przeczytałam książkę. I za każdym razem losy Jurija Żywago tak samo mnie porywały i wzruszały. Z wielką chęcią i ciekawością brnęłam przez to opasłe tomisko, liczące sobie ponad siedemset stron, a mojego zapału wcale nie ostudzał fakt, że wiedziałam, co będzie dalej. A jednak myślę, że żaden film nie da rady w pełni oddać charakteru tej epickiej powieści. Burzliwe losy bohaterów zajmują już aż nadto czasu ekranowego, więc tak ważna w „Doktorze Żywago” rosyjska historia, pewnie z konieczności, zostaje gdzieś z tyłu.

Ciąg dalszy tutaj.

środa, 24 listopada 2010

Drzazga: Opowieść o Niej i o Niej

Władimir Zazubrin
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2008

Zazubrin napisał Drzazgę już w 1923 roku, ale rewolucyjna czujność jego kolegów z redakcji „Sibirskich Ogni” zapobiegła opublikowaniu jej wtedy przez miesięcznik. I tak wycofane z publikacji opowiadanie ukazało się po raz pierwszy dopiero w 1989 roku.
Drzazga to opowiadanie o młodym inteligencie, przewodniczącym Czeki, Andrieju Srubowie. Wierny rewolucji Srubow bez wahania zwalcza wrogów, dla Niej podpisuje wyroki śmierci, dla Niej stoi na czele oddziału dokonującego masowych egzekucji, a gdy potrzeba - sam bez wahania strzela skazańcowi w potylicę.
Więcej o treści opowiadania na moim blogu.
W posłowiu tłumacz Henryk Chłystowski napisał, że za przyczyną odnalezienia po kilkudziesięciu latach Drzazgi literatura rosyjska odzyskała kolejnego wielkiego pisarza. Nie wiem, czy na aż takie zachwyty zasłużył Zazubrin, Drzazga nie jest bowiem jedynym utworem w jego dorobku literackim, a inne, choć opublikowane jeszcze za życia autora, nie postawiły go w szeregu wielkich pisarzy XX wieku. Niewątpliwie jednak opowiadanie ma swoje walory, w tym jako „jedyny w literaturze radzieckiej tak szczegółowy, przejmujący (...) opis „techniki pracy” czekistów”1. I choćby dla tej wiedzy, jak wyglądała codzienność Czeki, warto sięgnąć po opowiadanie Zazubrina.
1s. 138.

wtorek, 23 listopada 2010

Mistrz i Małgorzata - Michaił Bułhakow

Książka ta nie jest moją obowiązkową lekturą szkolną, przeczytałam ją w ramach osobistych ambicji związanych m.in. z zdawaniem rozszerzonego języka polskiego na maturze oraz wyzwaniem rosyjskim. Na biblionetce zajmuje I miejsce, jeśli chodzi o popularność i średnią ocen 5,28. Gdziekolwiek o niej nie piszę, wszyscy ją zachwalają. A ja się pytam dlaczego? Gdzie jest ten mistrzowski kunszt, którego nie zauważyłam, nie doceniłam?
To było moje drugie podejście, pierwsze nastąpiło jakieś 6-7 lat temu, kiedy byłam w podstawówce i z racji wieku można zrozumieć, że przerwałam lekturę. Obecnie byłam bliska drugiego poddania się, bo mnie żadne fantazyjne postacie ani nie wzruszały ani nie śmieszyły. W ogóle żadnych uczuć nie wzbudzały poza ziewaniem i znużeniem. Upiornie się męczyłam przez I część, druga mnie już bardziej zaintrygowała, a raczej mniej nudziła. Małgorzata swymi słabościami i pragnieniami urozmaicała fabułę. W sumie jedyny fragment, który mu się spodobał to te zdanie:
Niewiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.
Bardzo szczere i spostrzegawcze. Ja się usprawiedliwiam tym, że jeśli ktoś regularnie sypia w moim łóżku, to chyba mam prawo do niego mówić per "ty".
Reasumując naprawdę chciałabym, aby Ci, którzy są tą książką zachwyceni napisali dlaczego? Może ja czegoś nie zauważyłam, coś pominęłam. Oświećcie mnie!

poniedziałek, 22 listopada 2010

"Głuptaska" Swietłany Wasilenko


Książka przezroczysta jak szklany lampion zawieszony między niebem i ziemią, przyziemnością a marzeniem, wierzeniem a oschłością, baśnią a szarzyzną ma w sobie coś z surrealizmu przenikającego się ze światem realnym. Czasami jest jak wędrówka zmaterializowanej duszy, która wydostała się z cielesnej powłoki w czasie snu. To też książka o człowieczeństwie, którego najwyższą formą jest świętość, choć nie zawsze uznana instytucjonalnie. (...)

Ciąg dalszy w Niecodzienniku Literackim.

niedziela, 21 listopada 2010

Arkady Gajdar "Timur i jego drużyna"

Moja druga lektura w ramach wyzwania również nie jest pozycją ambitną, nie mniej sprawiła mi sporo przyjemności i pozwoliła na chwilę wrócić pamięcią do lat szczenięcych.
Dwie siostry, osiemnastoletnia Olga i pięć lat młodsza Żenia przyjeżdżają do małej miejscowości letniskowej na wakacje. Jest lato, trwa wojna. Ich ojciec, pułkownik Aleksandrow, dowodzi na froncie jednym z pułków Armii Czerwonej. Żenia, która zaraz po przyjeździe pakuje się w niewielkie kłopoty, poznaje Timura, który pomaga jej załatwić wszystkie sprawy, które Żenia zawaliła i wtajemnicza ją w działania swojej drużyny. Okazuje się, że Timur jest przywódcą sporej grupy miejscowej młodzieży, która potajemnie pomaga rodzinom mężczyzn oddelegowanych na front. Na furtce każdego domostwa, którym się opiekują jest namalowana czerwona gwiazda – symbol drużyny. Kiedy nikt nie widzi chłopcy (dziewcząt jest tam niewiele) układają drwa na podwórkach, nalewają do beczek, wiader itp. wodę ze studni, zawieszają na drzewie własnoręcznie wykonaną huśtawkę dla dziecka czy kładą na parapecie bukiet polnych kwiatów – drobne gesty, które mają wywołać uśmiech na twarzach kobiet, zatroskanych o los swych mężów na wojnie. Walczą także z bandą Kwakina – łobuzami okradającymi nocą okoliczne sady. Jest i wątek młodzieńczej miłości oraz elementy humorystyczne w postaci uciekającej kozy ;-)
Na Biblionetce przeczytałam ciekawy artykuł miłośnika historii, pana ukrywającego się pod nickiem askol02, w którym to – przytaczając sporo przykładów – wysuwa tezę, jakoby „Timur i jego drużyna” była książką antypolską. Przeczytałam tę opinię z dużym zainteresowaniem ale nie będę ukrywać, że stosunki polsko-royjskie nigdy mnie nie interesowały, więc nie zamierzam ani tej tezy potwierdzać ani jej zaprzeczać. Zresztą wydaje mi się, że docelowy odbiorca tej powieści czyli młodzież w wieku 11-14 lat (na moim egzemplarzu widnieje znaczek mówiący, że to lektura dla 5. klasy szkoły podstawowej) i tak tych ukrytych antypolskich kontekstów nie wyłapie, bo zwyczajnie brak mu odpowiedniej wiedzy. Ba! Przecież nawet ja, osoba niemal trzydziestoletnia, nie była w stanie dostrzec antypolskiego charakteru tej książki a co dopiero nastolatek! Dla mnie była to opowieść przede wszystkim o wzorowej rosyjskiej młodzieży, z której czytelnik powinien brać przykład, opowieść pełna patriotyzmu i postaw godnych naśladowania.
A przede wszystkim była to lektura, która pozwoliła mi cofnąć się o blisko 15 lat wstecz, do okresu, kiedy to razem z innymi dziećmi z podwórka tworzyliśmy swoje drużyny z odpowiednimi stanowiskami, porządkami, sygnałami itp. i ‘patrolowaliśmy’ osiedle. ;-) Dzisiejsza młodzież już się tak nie bawi.
Na koniec warto przytoczyć kilka faktów z życia samego autora. Arkady Gajdar zna działania wojenne z własnego doświadczenia, gdyż w 1918r. wstąpił na ochotnika do Armii Czerwonej i już w wieku 16 lat, w czasie wojny domowej w Rosji, został dowódcą pułku. Pod koniec lat 80. XX wieku wyszły na jaw niechlubne fakty z czasów służby wojskowej Gajdara. Miał się on jakoby dopuścić wielu zbrodni, w tym masowych rozstrzeliwań kobiet i dzieci. Zginął w walce w 1941r. Został pochowany w Kaniowie, gdzie mieści się jego pomnik (swoją drogą szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej, bo podczas mojej niedawnej podróży po Ukrainie zwiedzałam również i Kaniów, który jednak słynie przede wszystkim z muzeum Tarasa Szewczenki).
Recenzję tę można przeczytać także na moim blogu Zacisze Literackie

czwartek, 18 listopada 2010

"Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" Swietłana Aleksijewicz















Poszłam na wojnę taka mała, że przez ten czas trochę urosłam.*1
Książka, która wstrząsa, chwyta za gardło i nie puszcza do ostatniej strony, pełna pasji, okrucieństwa, tragedii, obowiązku i oddania. Oddania bezgranicznego, wręcz bezmyślnego, ślepego, wyuczonego jak odruch Pawłowa - oddania ojczyźnie. Autorka, często porównywana do Oriany Fallaci, opisała w formie zbioru reportaży wojnę. Wojnę widzianą oczyma kobiet, rosyjskich, białoruskich, ukraińskich. Mężatek, matek, panienek z kokardami we włosach. Sanitariuszek, lotniczek, zwiadowczyń, czołgistek, snajperek, kobiet walczących na pierwszej linii i pracujących na tyłach, w zaopatrzeniu. O bolesnych rozstaniach, barbarzyńskich warunkach polowych, braku higieny, brudnej bieliźnie i wszach, wojennych miłościach, śmierci i oceanach krwi, śpiewie i ozdabianiu bagnetów kwiatami. Książka długo czekała na ujrzenie światła dziennego, leżąc na redakcyjnej półce. Autorka walczyła z cenzurą, oskarżana była o prymitywny naturalizm, brud wojny a przede wszystkim dyskredytację i podważanie heroicznego obrazu kobiety radzieckiej.

Zapraszam na blog

wtorek, 16 listopada 2010

"Fatalne jaja". Michaił Bułhakow








Ta mikropowieść zawiera w sobie tak potężny ładunek emocji, mistrzowskiej ironii, totalnego absurdu i bezgranicznej ludzkiej głupoty, że nie sposób się od niej oderwać. I nie jest to wbrew pozorom lekkostrawna pozycja. Chociaż pozostanie lekko w cieniu "Mistrza i Małgorzaty" - brak choćby cienia kota;), pozostaje na długo w pamięci. Spędziła sen nie jednemu krytykowi, wystarczy przytoczyć kilka z wypowiedzi: " jest to pamflet, historia o tym, w jaki sposób dobry pomysł może spowodować rzeczy okropne, jeśli do jego realizacji zabierze się człowiek odważny, ale ciemny i bez wyobraźni" czy ""Fatalne jaja" to koniec drogi twórczej Bułhakowa". Albo pozwoli się na wciągnięcie bez reszty w ten zwariowany świat radzieckiej rzeczywistości albo znienawidzi, porwie książkę i spali.

Zapraszam na blog

poniedziałek, 15 listopada 2010

"Martwe dusze" Gogola

Martwe dusze Gogola wydane w 1842 roku zapoczątkowały marsz powieści rosyjskiej ku uznaniu w literaturze światowej. Zaplanowane na wielką panoramę społeczeństwa rosyjskiego I połowy XIX wieku pojawiły się na rynku czytelniczym w postaci pierwszego tomu, a dalsze, wielokrotnie niszczone przez niezadowolonego i przeżywającego kryzys twórczy autora, nie były przekazane wydawcy, bo autor je niszczył. W zasadę liczenia co piętnaście lat zamożności właściciela ziemskiego poprzez stan posiadania chłopów pańszczyźnianych, czyli dusz, wpisany jest prosty zamysł niezamożnego Cziczikowa, by nabyć martwe dusze, dalej figurujące w rejestrach panów, i uzyskać status zamożnego. Taki człowiek przecież budzi powszechny szacunek i zyskuje zaufanie bankierów.(...)
Cziczikow u Koroboczki, il. Piotr Sokołow
Ciąg dalszy w Niecodzienniku Literackim.

czwartek, 11 listopada 2010

Pismo Leonarda, Dina Rubina

Muza SA, 2010
Liczba stron: 464
Czasem podczas naprawdę pasjonującej lektury dopada mnie pewna ambiwalencja doznań. Z jednej strony pragnę poznawać dalsze losy bohaterów, ciągnie mnie do książki przez cały dzień, ręce świerzbią, by przewracać kolejne strony, a oczy nie nadążają za naglącym je molem książkowym. Z drugiej strony, chciałabym być z czytaną historią jak najdłużej, ogrzewać się w jej cieple, chłonąć ją i delektować się każdym słowem. Z paniką więc patrzę na ubywający w prawej ręce plik kartek. Rozpacz mnie ogarnia kiedy jest ich już tylko kilka i za chwilę nadejdzie czas rozstania z powieścią. Moje spotkanie z "Pismem Leonarda" miało właśnie taki burzliwy przebieg.
Historia niezwykłej dziewczynki, Anny, zwanej Niutą zaciekawiła mnie już od pierwszych stron. Niuta obdarzona została umiejętnością przewidywania zdarzeń i czytania w myślach. Oprócz tego dziecko ma niezwykły talent matematyczny, niespotykaną gibkość ciała oraz umiejętność pisania, tak zwanym, pismem Leonarda, które można odcyfrować tylko w odbiciu lustrzanym.

Zapraszam TUTAJ po całość recenzji.

Boris Akunin - Gambit turecki


Wydawnictwo: Świat Książki, 2003
Pierwsze wydanie: 1998
Liczba stron: 199
Tłumacz: Jerzy Czech

Ocena: 4,5/6

Akunin zaskakuje odważnym i dość nietypowym posunięciem jak na autora kryminałów. Polega to na tym, że nie przywiązuje się do raz zastosowanego pomysłu. Część pierwsza przygód radcy tytularnego Fandorina była napisana z jego punktu widzenia, wszystkie zdarzenia były opisywane czytelnikowi w kolejności, wiedzieliśmy dokładnie tyle, co on. Natomiast druga część ma innego głównego bohatera: Warię Andriejówną, młodą kobietę o nowoczesnych poglądach. To dobra dziewczyna, ale jednocześnie próżna, niestała i niespecjalnie spostrzegawcza. Oczywiście, poznaje naszego Erasta. Akcja dzieje się w czasie wojny rosyjsko - tureckiej 1877 - 1878, tym razem Erast musi znaleźć szpiega, przez którego wojny długo nie można skończyć.

Całość u mnie --> Mikropolis

"Spadkobierca Zakonu, księga 1, tom 1" Siergiej Sadow

wydawnictwo: Fabryka Słów
stron: 336
język oryginału: rosyjski
ocena ogólna: 5/6
ocena wciągnięcia: 5/6

Któż nie chciałby być taką Alicją i wpaść do zaczarowanego miejsca, gdzie pewne rzeczy nie dzieją się przypadkiem? Pewnie wielu z nas, ale nie Jegor, trzynastolatek, który pewnego dnia znajduje wyjątkowy Klucz otwierający przejście między dwoma światami. Światem magii i techniki.

Chłopak ten jest zupełnie obojętny na magię. Kiedy swoim nieprzemyślanym wyczynem zatrzymuje klucz i przechodzi do innego świata musi nauczyć się pewnych rzeczy, aby wyruszyć w podróż mającą na celu ocalenie obu miejsc. W zależności od powodzenia jego misji ważą się losy obydwu krain.

Więcej u mnie na blogu.

"Patologie" - Zachar Prilepin

    Grozny, miasto jakich wiele. Jednak dla grupki rosyjskich żołnierzy oddelegowanych na wojnę rosyjsko -czeczeńską będzie ono już zawsze wzbudzać złowieszcze skojarzenia. Tam walczyli o przeżycie, o każdą sekundę, każdy oddech, każde uderzenie serca. Tam stracili wszystko co mieli, łącznie ze swoim człowieczeństwem; tam poznali smutną prawdę o ludziach i o sobie samych.
 
   Zachar Prilepin urodził się w 1975 roku, mieszka w Niżnym Nowogrodzie. Jest filiologiem, pisarzem i dziennikarzem. Służył jako kapitan OMON-u na wojnach w Czeczenii w 1996 i 1999 roku.  W "Patologiach" ujmuje on swe autentyczne doświadczenia w ramy literackości, chcąc przy tym pozostać wiernym ich brutalności i drastyczności. Nie sili się na dopisywanie tej historii sztucznych idei, nie ozdabia rosyjsko-czeczeńskiej wojny przekłamanym patosem. Od chwili znalezienia się w wrogim mieście, gdzie każdy mieszkaniec najchętniej udusiłby przybyszów gołymi rękami, życie młodych chłopaków biegło w myśl paraleli: żyjesz, by zabijać; zabijasz by przeżyć. Codziennie musieli ryzykować życie wykonując rozkazy - a to rozbrajanie rebeliantów, kiedy indziej byli posyłani po konkretnych, niebezpiecznych dla Rosjan, ludzi. W końcu tracą w tym wszystkim głowę, dają się ponieść duchowi wojny, rodzi się w nich nieposkromiona agresja, szał, morderczy amok, pozwalający na zabicie człowieka gołymi rękami, uduszenie go i podarcie jego twarzy. 
Na całość recenzji zapraszam do mnie: Kartek szelest

niedziela, 7 listopada 2010

Moje małe kroczki w rosyjskiej literaturze ;)

Wstyd się przyznać ale nie przeczytałam do tej pory zbyt dużej ilości książek z literatury rosyjskiej mimo, że słyszałam o niej wiele dobrego.

Przeczytałam :
1. Wampir z przypadku - Basztowa Ksenia
2. Słodka jak krew - Petra Neomiller
3. Profesjonalny Zwierzołak - Andriej Bielanin i Galina Czernaja

Chciałabym przeczytać :
1. Mistrz i Małgorzata - Michaił Bułhakow
2. Coś Aleksandra Puszkina ( mam świetną panią od rosyjskiego, która na pewno coś mi pożyczy ze swoich zbiorów ;))
3.Tajny wywiad cara Grocha - Andriej Bielanin
4. Moja żona wiedźma - Andriej Bielanin
5. Tołstoja - Anne Karenina i Wojna i pokój

I wszystko co mi w ręce wpadnie ;)

Przywitanie

Może trochę późno, ale lepiej późno, niż wcale. A więc dołączam do wyzwania Rosja w literaturze.
Moje dotychczasowe obcowanie z literaturą rosyjską jest więcej, niż marne. Miałam styczność tylko z kilkoma pozycjami, wśród nich znalazły się : "Mistrz i Małgorzata", "Zbrodnia i kara" i "Wojna i pokój". Wstyd aż się przyznawać, że to tak mało... Jednak dzięki temu wyzwaniu mam nadzieję lepiej poznać Rosję.
Nie mam konkretnej listy książek. W zasadzie jest tylko jedna pozycja, którą wiem, że chcę przeczytać: "Idiota" Fiodora Dostojewskiego. Reszta- w zależności od tego co mi wpadnie w ręce ;)

sobota, 6 listopada 2010

Boska trucizna - Anton Cziż

Boska trucizna Anona Cziża to moja pierwsza książka przeczytana w ramach wyzwania Rosja w literaturze, które zaczęło się już – aż mi się nie chce wierzyć – w lipcu. Całe szczęście, że trwa ono do kwietnia, bo w takim tempie daleko nie zajdę... Na szczęście książka mi się podobała, więc może mnie zmobilizuje do czytania większej ilości lektur pisarzy rosyjskich. Po recenzję zapraszam na mój blog.

Ryszard Kapuscinski "Imperium"

Jak zabrac sie do opisania ksiazki tak doskonalej, tak niezwyklej? Kapuscinski nazwyzszych lotow, taki, jakiego lubie go od samego poczatku do konca. Nie czuje sie na silach, by napisac cos od siebie, co nie byloby banalem w zmierzeniu z ta cudowna literatura, "magicznym dziennikarstwem", jak nazwal ja w poslowiu Adam Hochschild. Ksiazke czytalam powoli swiadomie, aby delektowac sie, jak najdluzej. Od deski do deski z przedmowa i poslowiem, aby bylo jak najwiecej...
Ciag dalszy na moim blogu, tutaj: Imperium

Mam pytanie!

Przeczytałam ostatnio Wiedźmę Opiekunkę Olgi Gromyko, ale ona jest chyba białorusinką... W związku z tym, czy też się liczy do wyzwania...? Bo wydawało mi się, że gdzieś mi tam mignęła...

Co wy na to?

środa, 27 października 2010

100 pocztówek z Syberii

100-pocztowek-z-syberii
Dziwna jest to książka. Autor zebrał w jednym miejscu sto różnej natury przemyśleń, relacji, informacji, ciekawostek na temat syberyjskich bezkresów i ich mieszkańców. Niektóre z pocztówek mają charakter tak ogólnej refleksji, że właściwie mogłyby odnosić się do jakiegokolwiek miejsca na świecie, inne mają związek z cytowanymi przez pisarza fragmentami związanych z Rosją innych książek lub deklaracji polityczno-społecznych (liczne cytaty), są też takie, które mają posmak sensacyjnych ciekawostek przewijających się w gazetach lub na stronach internetowych. Sporo dotyczy uwarunkowań etnicznych, historycznych, obyczajowych, no i oczywiście przyrodniczo-geograficznych, wszak Syberia to obszerny i piękny, choć trochę zmarznięty kawałek Ziemi. Jak dla mnie, całość przedstawia zbyt duży i nieuporządkowany miszmasz, a i wysiłku pisarskiego w tym niewiele. Muszę jednak przyznać, że książka mnie zainteresowała, syberyjskie klimaty należą bowiem do moich ulubionych.
Generalnie, wszystkie zawarte w książce miniatury rysują smutny obraz postsowieckiej, jelcynowsko-putinowskiej Rosji z mieszkańcami rozdartymi pomiędzy radziecką mentalnością, a realiami wolnej gospodarki i wszechobecnej nędzy bez opieki państwa. Przerażają rozmiary nieprzystosowania i nieodpowiedzialności ludzkiej z jej następstwami w postaci ponad pięciuset tysięcy niechcianych dzieci. Domy dziecka przepełnione, „wychowane” na ulicach dużych miast nastoletnie dziewczynki trafiają do agencji towarzyskich, a chłopcy do mafii lub ekstremistów politycznych i bojówek terrorystycznych.
Gospodarka upada, w ostatnich dwóch dekadach zawiera się coraz mniej małżeństw, liczba rozwodów rośnie jak nigdy dotąd. Jarzmo tyranii zniszczyło więzi rodzinne, podważyło wzajemne zaufanie, znikło poczucie pokrewieństwa (…). Kiedy jarzmo zostało zrzucone, jak stało się to piętnaście lat temu, gospodarka zaczęła się gwałtownie prywatyzować, niekiedy po omacku, na chybił trafił. Odbudowa rodziny trwa jednak dłużej. Przekonanie, że jedno z małżonków jest coś winne drugiemu, albo że dzieci winne są wdzięczność rodzicom, zasadza się na koncepcji rodziny jako fundamentu moralności, koncepcji, która zastała odrzucona już przez pierwszych przywódców radzieckiej rewolucji. W efekcie kochankowie biją się nawzajem po pierwszej lepszej pijatyce, nikt nie przejmuje się antykoncepcją, lekko traktuje się wychowywanie dzieci. To mentalność łagrowa: liczy się tylko dzień dzisiejszy, który trzeba jakoś przeżyć. Wszelka opieka traktowana jest raczej jako obowiązek państwa, niż powinność wynikająca z relacji pokrewieństwa.” (Drzwi w ciemność str. 113-114)
Ale znalazłem tu również fragment humorystyczny (Kierowca od psychicznych), bo jak to w życiu czasami bywa, że jest niekiedy i straszno i smieszno równocześnie. Myślę, że jest to książka, którą można potraktować jako świetny punkt wyjścia do szerszych planów czytelniczych dotyczących Rosji i Syberii.
Richard Wirick – 100 pocztówek z Syberii, tytuł oryginału One Hundred Siberian Postcards, przekład z angielskiego Ewa Mikina, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2010,  ISBN 978-83-247-0662-4, ilość stron 187.
Wpis z bloga Moje lektury

Kolacja z zabójcą, Aleksandra Marinina

Co się stanie, kiedy do kolacji z zabójcą zasiądzie atrakcyjna i szalenie inteligentna pani major? Czy uda jej się ominąć zastawione na nią sidła? A może to właśnie ona szykuje zasadzkę na swego towarzysza?
Pełen napięcia, znakomicie napisany kryminał "rosyjskiej Agathy Christie" - recenzja dostępna pod adresem kreatywa.blogspot.com, zapraszam!

wtorek, 26 października 2010

Leonid Jachnin "Nikt nie lubi rozbójników"

Jak widać dosyć mało ambitnie rozpoczęłam poznawanie literatury rosyjskiej ale bałam się, że jak się teraz zacznę zbierać do przeczytania czegoś ambitniejszego (czytaj: Tołstoja), to się tak będę do wakacji zbierać i w końcu nie przeczytam nic. Początek może i nieambitny ale ważne, że w ogóle zaczęłam ;-)
Pewnego dnia mistrz Rondo, miejscowy kapelusznik, wracał przez las z jarmarku. Był w wyśmienitym humorze gdyż udało mu się sprzedać wszystkie kapelusze. Usiadł na polanie, by chwilę odpocząć i się posilić a że nie mógł długo siedzieć bezczynnie, postanowił wyciąć z pustych pudeł po kapeluszach domy i ludziki. Tak powstało tekturowe miasteczko. Uradowany kapelusznik pomachał mieszkańcom na pożegnanie i wrócił do domu. Po drodze spotkał Landrynkę, dziewczynkę z papierka od cukierka wraz ze swoją psinką Czekoladką. Oboje stracili swój dom, więc mistrz Rondo wysłał ich do stworzonego przez siebie miasteczka, aby zatrudnili się tam do pomocy u cukiernika. Niestety o tekturowym miasteczku i jego mieszkańcach dowiaduje się leśny rozbójnik Ostroga, który postanawia napaść i ograbić jego mieszkańców. Landrynka wraz z pomocą błazna Fujarki musi uratować siebie i swoich nowych przyjaciół przed zbójem.
Tak w skrócie można przedstawić fabułę tej niewielkiej objętościowo książeczki. Muszę przyznać, że czytało mi się ją znakomicie i wcale nie przeszkadzało mi, że już od wielu, wielu lat nie mieszczę się w przedziale wiekowym, dla którego jest przeznaczona ;-)
Myślę, że dla dzieci będzie to historia nie tyle ciekawa i trzymająca w napięciu, ale przede wszystkim inspirująca i pouczająca. Ukazane są w niej postawy i zachowania godne pochwały i potępienia, wyraźnie można odróżnić dobro od zła. Dziecko dowiaduje się między innymi, że należy szanować starszych, że ludzie egoistyczni i pyszałkowaci nie cieszą się sympatią innych oraz że dobroć, wolność i praca to podstawy szczęśliwego życia (tu akurat trochę czuć komunistyczną propagandę ale wydaje mi się, że dla dziecka będzie to i tak bez znaczenia). Warty podkreślenia jest także humor, choć czytający tę książkę dorosły może mieć w pewnych miejscach zupełnie inne skojarzenia niż dziecko i śmiać się ze zgoła innych powodów (Oddaj pieska po dobroci, bo Fujarka cię wygrzmoci!). ;-)
„Nikt nie lubi rozbójników” wydaje się być dziś zupełnie zapomnianą książką, a szkoda, bo zawarta w niej historia jest ciekawa i pouczająca.
Oceniać nie będę, bo nie bardzo wiem jak. Podobało mi się i tyle.
Recenzja dostępna także w Zaciszu Literackim.

Przekraczając granice - Oksana Pankiejewa


To idealna powieść dla osób, które w książkach szukają przede wszystkim rozrywki i to takiej stojącej na najwyższym poziomie, szczegóły u mnie.

"Psie serce" M. Bułhakow



Szarika poznajemy w momencie, kiedy głodny i zziębnięty błąka się ulicami Moskwy. Smutno duma nad swym psim losem i marzy o kawałku kiełbasy. Wtedy pojawia się on - szalony naukowiec rodem z horrorów. Wpada na pomysł wszczepienia biednemu kundelkowi narządów oraz przysadki mózgowej(profesor uważał, że w niej zawarty jest charakter i osobowość człowieka) włóczęgi i hulaki, zmarłego w wyniku pijackiej bójki. I w tym momencie zaczyna się najlepsze.
Po kilku dniach Szarik (Szarkiow, sam nazywa się Poligrafem Poilgrafowiczem haha) zyskuje ludzkie cechy, chodzi na dwóch łapach, gubi sierść. Przybywa mu za to odwagi, zaczyna bluźnić, pić wódkę, wybrzydzać, wykazuje cechy właściciela organów. Bułhakow pragnie ukazać nam, że nie wolno bezkarnie ingerować w prawa natury. Wszystko bowiem obraca się przeciwko pomysłodawcy tej ciekawej zamiany.
Widzę pewne, acz niewielkie, podobieństwa do "Mistrza i Małgorzaty". Przede wszystkim groteska, prześmiewczy ton czy też ukazywanie ludzkich wad. W książce odnajdujemy także krytyczny obraz Rosji sowieckiej. Kundel jako bezdomny piesek pomiatany od małego dostaje szanse na lepsze życie. W momencie kiedy dodano mu charakter alkoholika, cwaniaka, człowieka z nizin społecznych znakomicie odnajduje się w społeczeństwie. Świadczyć to może o niejakiej "chorobie społecznej". Życie w sowieckiej Rosji, według Bułhakowa, było pełne absurdów. Szczytem tego absurdu był sukces skrzyżowania psa z człowiekiem. Okazało się bowiem, że smak sukcesu nie zawsze jest słodki.
więcej na moim blogu

niedziela, 24 października 2010

"Życie owadów" Wiktor Pielewin




Znowu będzie mi ciężko jednoznacznie ocenić książkę. Tematyka - owadzia. Zbiór opowiadań częściowo zazębiających się, ułożonych w logicznej kolejności. Bohaterzy reprezentują różne rodzaje owadów, (żuki, muchy, mrówki, komary) a co za tym idzie osobowości i charaktery. Pielewin personifikuje je i nadaje ludzkie cechy. Poznajemy buntujące się młode mrówki, mądre żuki, podstępne komary. Mamy do czynienia z ludzką tragedią, śmiercią bliskiej osoby, drobnymi oszustwami, porywami sercowymi czy też rozmyśleniami nad sensem ziemskiej egzystencji. Z każdym problemem boryka się inny owad. Czym ich świat różni się od naszego? Niczym. Pielewin trafnie podkreśla niedociągnięcia społeczeństwa, ukazuje nam absurdy codzienności, z ironią rozprawia nad ludzkimi zachowaniami, żałuje głupoty i wyśmiewa rzeczywistość.
Jedyne co czasami mi przeszkadzało to poplątane zdarzenia i fakty. Momentami nie nadążałam za autorem i gubiłam się w fabule. Po części to pewnie moja wina. "Życie owadów" powinno się czytać w podobny sposób jak dzieła Virginii Woolf - dokładnie, bez pośpiechu, z uwagą. Z pewnością jeszcze do niej wrócę, ponieważ niewątpliwie daje do myślenia i zmusza do głębszej refleksji. Jestem pewna, że książka ta należy do kategorii tych, do których się wraca.
więcej na moim blogu

sobota, 23 października 2010

Rosjanie i Pandora

Przeczytałam Pandrioszkę Krystyny Kurczab-Redlich. Obejrzałam film o Annie Politkowskiej 211: Anna. Napisałam o obu, nie, nie recenzje, po prostu - kilka zdań. Zapraszam do mnie:

czwartek, 21 października 2010

Ukradziony sen

Aleksandra Marinina
W.A.B., Warszawa 2004
384 strony


Wydawane w Polsce powieści rosyjskie to głównie klasyka, literatura łagrowa, fantastyka i kryminały. Ukradziony sen Aleksandry Marininy zalicza się właśnie do tych ostatnich. Nieliczne są natomiast powieści obyczajowe, z których czytelnik mógłby dowiedzieć się, jak w dzisiejszych czasach żyją Rosjanie. A ja jestem tego ciekawa i przypuszczam, że wiele z Was również, bo pewnie i Wasze zainteresowanie Rosją nie kończy się na dziełach klasyków. A że ostatnio napisano wiele powieści sensacyjnych, w których obok intrygi kryminalnej obrazowo i wiarygodnie przedstawiono realia życia w kraju, w którym toczy się akcja, spodziewałam się,  że poznam trochę Moskwę i jej mieszkańców w czasach przemian w Rosji. Właśnie tam i wtedy dzielna milicjantka Kamieńska – główna bohaterka Ukradzionego snu Marininy – prowadzi dochodzenie w sprawie tajemniczej śmierci młodej pięknej kobiety. Więcej o książce i o tym, czy spełnione zostały moje oczekiwania co do obyczajowego tła powieści, napisałam na swoim blogu.

"Dzikusy. Białe skrzydła kopciuszka". Kirył Bułyczow















Niewielkich rozmiarów książeczka, dwa opowiadania, koszmarna okładka, drobny, jakby maszynowy druczek wołający o pomstę do nieba, dziwny papier a sprawiła mi bardzo dużo radości. Kto ma ochotę na starą, nieco anachroniczną a bardzo ciepłą i sympatyczną wyprawę w świat science-fiction, będzie zauroczony tą pozycją. Mimo jej politycznej, radzieckiej poprawności.:)


Zapraszam na blog

"Pochowajcie mnie pod podłogą" - Paweł Sanajew

   Powieść młodego, 26-letniego rosyjskiego pisarza Pawła Sanajewa to utwór autobiograficzny. Jego publikacja wywołała w Rosji skandal, gdyż jego bohaterowie to znane postaci rosyjskiej sceny filmowej (matka książkowego Saszy jest odtwórczynią ról charakterystycznych, ojczym zaś to aktor filmowy i reżyser Rolan Bykow).
   Książka wciąga, szokuje, bulwersuje a momentami nawet przeraża. Sanajew kreśli wyraziste postaci o wielopłaszczyznowych i złożonych charakterach. Mistrzowsko ukazuje świat dorosłych, zgorzkniałych ludzi; ich zawiedzione nadzieje, niespełnione marzenia, niewyjaśnione niesnaski, które piętrząc się latami urosły do niewyobrażalnie wielkiej rangi siejąc nienawiść i gorycz w stosunkach z najbliższymi. Jednocześnie należy pamiętać, iż narratorem jest u Sanajewa ośmioletni chłopczyk; świat przedstawiony niemal zawsze ukazuje nam autor przez pryzmat jego dziecięcej percepcji, jego naiwnego dziecięcego pojmowania świata. 





















   Skąd tak intrygujący tytuł? Otóż jest to jakoby ostatnia wola Saszy, dziecka chorego na niemal wszystkie możliwe choroby świata; małego chorowitka, chuderlaczka, który oprócz problemów z odpornością borykać się musi z przypisanymi mu przez babcię hipochondryczkę milionami innych schorzeń, od których "niechybnie wkrótce umrze". No i właśnie kiedy umrze, pragnie być pochowany pod podłogą w mieszkaniu swojej mamy, którą kochał ponad wszystko, a kontaktów z którą zabraniała mu babcia tyranka i despotka:
"Poprosze mamę, żeby mnie pochowała w domu pod podłogą - wymyśliłem sobie pewnego razu. - Tam nie będzie robaków, nie będzie ciemności. Mama będzie przechodzić obok, a ja będę na nią patrzeć przez szpary i nie będzi emi tak strasznie jak na cmentarzu."**
   Kolejna książka o tematyce rosyjskiej po lekturze której aż chce się zapytać: "Rosjo, dlaczego masz tak strasznie smutną twarz?"
    Zainteresowanych całością zapraszam serdecznie na mojego bloga:)

środa, 20 października 2010

"Koronacja czyli ostatni z Romanowów" Boris Akunin

To podobno ósma część przygód Fandorina, ścigającego zbrodniarza. Tym razem rzecz dzieje się w Moskwie, w przeddzień koronacji cara Mikołaja II. Na dworze carskim i nie tylko tam, wszyscy przygotowują się do tego święta, z zagranicy zjeżdżają się zaproszeni goście , służba wykonuje mnóstwo różnych zadan, aby ten dzień przeszedł do historii, w berle carskim lśni ogromny brylant,
który staje sie przedmiotem targów między zbrodniarzem Lidem, który porywa syna Wielkiego Księcia Georgija Aleksandrowicza a rodziną chłopca i Fandorinem ...
 zapraszam na mojego bloga

Pismo Leonarda, Dina Rubina

Pełna magii i uroku powieść rosyjsko-izraelskiej pisarki, traktująca o życiu niezwykłej dziewczyny, której losy owiane są wielką tajemnicą... O Piśmie Leonarda Diny Rubiny, przeczytacie na moim blogu, zapraszam!

Oj baby, baby

Nigdy nie miałam zbyt dobrego zdania o kobietach i nie sądzę by to się zmieniło. Obserwacje, analizy zachowań, wnioski z rozmów - mało to wszystko zachęcające i optymistyczne. Dlatego nie dziwią mnie tak popularne w literaturze negatywnie wykreowane postaci kobiece. Jasne, czasami bywa tak, że taka, a nie inna kreacja bohaterki wynika z obsesji, lęków, poglądów autorów, ale w większości przypadków są to mniej lub bardziej wyjaskrawione sceny z życia. Trzeba być jednak sprawiedliwych i zaznaczyć, że oprócz wyrachowanych, kapryśnych, jak i zwyczajnie złych kobiet, po świecie chodzą również dobre, czułe, kochające, nierzadko niestety naiwne panny. Tę różnorodność charakterów dostrzegali i dostrzegają pisarze, nie umknęła ona również wybitnemu obserwatorowi ludzkich zachowań – Antoniemu Czechowowi, który w 7 opowiadaniach zebranych w zbiorku Baby napisał co o nas babach myśli. Więcej znajdziecie tu.

wtorek, 19 października 2010

Biała gwardia

Biała gwardia (Белая гвардия), Michaił Bułhakow, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998

Cóż, "Biała gwardia" to zupełnie inny rodzaj powieści niż sławny "Mistrz i Małgorzata" czy choćby "Fatalne jaja", wielbicielom tych poprzednich zabraknie tu tego "bułhakowskiego" niesamowitego humoru i absurdalności świata przedstawionego. Nie jest to łatwa książka, nie jest tak fascynująca ani ciekawa jak inne tego pisarza, które przeczytałam.
c.d. na Smietance literackiej

"Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakow



Kocham tę książkę!!! Mogłabym ją czytać raz po raz i nigdy by mi się nie znudziła. Fabuły chyba nie muszę nikomu przedstawiać, ponieważ każdy z nas ją czytał, a jeśli nie, to słyszał o niej. Tajemniczy i diabelsko inteligentny Woland drwiący z ludzkich słabości. Przebiegły i cwany Korowiow... no i oczywiście mój ulubiony - czarny kocur Behemot(mój Behemocik, równie diabelny i przerażający na załączonym zdjęciu). Tak na prawdę ciężko powiedzieć jaki Bułhakow stworzył gatunek literacki. Komedia, dramat, romans, fantastyka... chyba każdego po trochu. Mamy tu bowiem do czynienia z kpiną, błędnym kołem ludzkich losów oraz ludzką głupotą. W powieści nie brakuje rozlewu krwi, brutalności i niespodziewanej śmierci. Napotkamy tu także historię związku tytułowych bohaterów,którzy dla swej miłości ubili targu z diabłem. Latające na miotle (i na wieprzach) kobiety, czary, ludzie bez cienia, chłepczący wódkę kot i umiejętności teleportacji stanowią zwariowany świat, doprowadzający do obłędu bohaterów "Mistrza i Małgorzaty". Szczerze polecam, taka lektura nie zdarza się codziennie. Oglądam również (każdego dnia po 1 odcinku)serialu o takim samym tytule. Produkcja Rosja, rok 2005. Również zachęcam.
więcej na moim blogu

poniedziałek, 18 października 2010

"W rajskiej dolinie wśród zielska" Jacek Hugo-Bader


Literatura faktu jest moją literaturą. Literatura jaką prezentuje Jacek Hugo-Bader również „należy” do mnie. Książkę „W rajskiej dolinie wśród zielska” przeczytałam jednym (brawurowym, duńskim) tchem. Książka polskiego reportera towarzyszyła mi podczas duńskiego, bibliotekarskiego „business trip” i stanowiła wyrazisty kontrast pomiędzy krajem H.Ch. Andersena a krajem F. Dostojewskiego. Kontrast tym wyrazistszy im bardziej zagłębiałam się w tekst Badera i w smak Carlsberga.
Rosja jest krajem, który chyba tylko w sobie zrozumiały, szalony niemalże sposób Bader pokochał. Pokochał na tyle, że nie bał się docierać do miejsc, które dla innych osób byłby nie do zbadania. Reporter, bowiem w swoich eksploatacjach pisarskich jest nie tylko odważny, stanowczy, bezkompromisowy, ale również bezczelny. Bader to człowiek, który nie boi się rozmawiać z merem miasta, dworcowym włóczęgom, bossem rosyjskiej mafii. Chłonie Rosję „całym sobą” oddając znakomitą cześć „rajskiej doliny” czytelnikowi. W tekstach Badera „czuję” się Rosję, zaczyna być się jej częścią. Nie muszę chyba dodawać, że reporter mógł osiągnąć ten stan tylko i wyłącznie z doskonałą umiejętnością posługiwania się językiem rosyjskim. Cudo!
„W rajskiej dolinie wśród zielska” to zbiór kilku reportaży (niestety nie mogę podać dokładnej liczby, gdyż książka został porwana z rąk mych przez towarzyszkę duńskich wojaży!) mówiących najogólniej o tęsknocie za porządkiem i rzeczywistością Związku Radzieckiego. To obrazy, zbliżenia ludzi, którzy nie potrafią poradzić sobie z nową, zastaną rzeczywistością. To portrety ludzi, którzy zawierzyli i zostali oszukani. Mamy tu więc, Kałasznikowa egzystującego na lichej emeryturze, naukowca, który balsamował ciało Lenina i Stalina, żydowskich twórców broni atomowej, także obraz narodzin rosyjskiej mafii – nowego porządku oraz tytułową rajską dolinę, gdzie nagie dziewczęta tańcząc nago wśród roślin haszyszu. Rosja niepoznana, tajemnicza, okrutna – jednym słowem piękna. To właśnie Rosja Badera.
Pokochałam tę książkę. Pokochałam Rosję.
Moja ocena: 6/6.