czwartek, 27 października 2011

Po Syberii z Colinem Thubronem

Przestrzeń, samotność, oddalenie, cierpienie, kara, zsyłka, nadzieja, siła, niespełnienie, tajemnica, mrozy - takie słowa są podawane jako skojarzenia z Syberią.
"Pod wieczór wiatr ustaje i wkraczamy w złotą próżnię. Oto pierwotna Syberia - ulotna, nieskończona - która czaiła się w tyle głowy dawnych podróżników jak geograficzny nieświadomy umysł. Jej pozorna pustka była w istocie niezapisaną tablicą. Syberia przez wieki kojarzyła się z plotką i legendą, ewokowała idee, wzbudzała lęk. Nawet jej nazwa - tajemnicze połączenie mongolskiego siber ("piękny", "czysty") i tatarskiego sibir ("śpiąca kraina") - sugerowała coś pośredniego między dziewictwem a oczekiwaniem."1 Zapisuje w ramach refleksji podróży statkiem trójpokładowym po Jeniseju.
Podróż u bram XXI wieku wyznaczają: Jekaterynburg, Pokrowskoje, Tobolsk, Omsk, Nowosybirsk, Akademgorodok na początku trasy, by doprowadzić reportera do Magadanu na końcu trasy.
(...)
Ciąg dalszy w Niecodzienniku Literackim.

piątek, 21 października 2011

Lew Tołstoj, "Sonata Kreutzerowska"

Myślę, że w charakterystyce Lwa Tołstoja warto użyć przymiotnika bezkompromisowy. Niezależny. I chyba bardzo skupiony na sobie. Lew Tołstoj wzbudza(ł) emocje. Bo czy to nie dziwne, że syn hrabiego, student orientalistyki i prawa (studia rzucił po trzech latach, ale nie w tym rzecz), oficer artylerii spod Sewastopola, autor dzienników przesyconych opisami przygód miłosnych, człowiek, który ożenił się z ponad dwa razy od siebie młodszą Zofią Bers w którymś momencie zaczął wcielać w życie swoje postanowienie, by stać się innym człowiekiem? Punkty wyjścia nowego programu: wartości etyczne (miłość, dobroć, poświęcenie). Zadania człowieka: ciągłe samodoskonalenie się i wyrzeczenie przemocy. Wskazany sceptycyzm wobec: religijności instytucjonalnej, idei państwa narodowego, sztuki, która skupia się na czymś więcej niźli szerzeniu moralności, miasta (siedliska rozpusty!) i wszelkich używek (oprócz kawy). Wskazany entuzjazm wobec: pracy fizycznej, życia w zgodzie z naturą oraz czystości (należy jej przestrzegać, bo gatunek ludzki powinien zniknąć ze złego świata). Praktyka: pisarz sam uprawia kawałek ziemi, nosi chłopskie ubranie, szyje sobie buty, próbuje rozdawać ziemię i zrzec się honorariów autorskich (tego żona już nie mogła zdzierżyć). Konfrontacja ideałów z życiem: Tołstoj wielokrotnie oświadcza Zofii, że dłużej nie zniesie wspólnego życia, żona co rusz grozi samobójstwem. Kres: autor „Anny Kareniny” potajemnie opuszcza dom (żeby zacząć żyć w zgodzie z poglądami), w pociągu nabawia się zapalenia płuc i umiera na małej stacji kolejowej Astapowo.

Lubię książki, których akcja toczy się w pociągu (do takiego wniosku doszłam po przeczytaniu „Morderstwa w Orient Expressie”). Przedział kolejowy jest takim światem w pigułce, czymś stało-zmiennym. Stałym, bo pasażerowie siedzą na swych siedzeniach, zmiennym, bo krajobrazy za oknem przesuwają się. Właściwie można to powiedzieć o każdym środku transportu, jednak samochód wydaje mi się bardziej prywatny (nie jeździmy raczej z obcymi), a autobus — publiczny (rzadko rozmawiamy z nieznajomymi). Pociąg znajduje się gdzieś na przecięciu tych sytuacji. Jedziemy z nieznajomymi, ale w przestrzeni bardziej kameralnej niż autobusowa, zamkniętej. „Sonata Kreutzerowska” to opowiadanie o pasażerach pewnego przedziału. Na plan pierwszy wysuwa się Pozdnyszew, który mówi mimochodem, że zabił swoją żonę. Niektórzy nie chcą z nim już dłużej jechać. Rola pierwszoosobowego narratora ogranicza się do wysłuchania historii mordercy i zadawania dodatkowych pytań.


Ciąg dalszy na blogu.

poniedziałek, 17 października 2011

Moja żona wiedźma - Andriej Bielanin

Wziąć sobie za żonę wiedźmę, pff, też mi sztuka. Każdy facet jest na to narażony. Ja, choć do żony mi daleko, już nie raz usłyszałam od mojego M. urocze: Ty wiedźmo, czasem z miłym dodatkiem w postaci oskarżenia o rzucanie klątw różnorakich. Niestety, do Bielaninowej wiedźmy mi daleko. Niestety, bo ona jest prawdziwa. I niestety, bo moje garnki same się nie zmywają, a obiad sam się nie podaje do stołu. Ale też przy okazji nie znikam z łóżka w środku nocy i nie wracam do niego śmierdząca brudnym psem. To na pewno plus, zwłaszcza, że któregoś razu mogłabym nie wrócić. Tak jak nie wraca Natasza, gdy Siergiej w przypływie złości/nieostrożności/głupoty (niepotrzebne skreślić) wrzuca do ognia znalezioną na jej ubraniu sierść...
Reszta u mnie.