środa, 24 października 2012

Dzienniki kołymskie

Trzydzieści sześć dni na Trakcie Kołymskim jesienią, kiedy trzeba się spieszyć, bo zima utrudni przeprawę przez Ałdan przy końcu wyprawy, to trasa od Magadanu do Jakucka (mapa w książce). Wspomnienie, iż to droga śladami Warłama Szałamowa wydaje się też być oczywiste. Cel jednak, który obrał sobie autor, jest zboczeniem z drogi historycznej, martyrologicznej, bo wybrał odkrywanie dnia dzisiejszego. Kołymo, jak jesteś dzisiaj, w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku?
Reporter nie udaje się w drogę w ciemno, wyprawę poprzedza skrupulatne obliczanie kilometrów, studiowanie źródeł informacji, poszukiwanie kontaktów, które są lub mogą być niezbędne w sytuacjach awaryjnych. W program musi być wliczony element ryzyka i możliwość improwizacji, otwarcie na to, co przyniesie Trakt przemierzany autostopem.
Pozorny chłód relacji, może i nadmierna skrótowość w części odautorskiej, notatnikowej, czy dziennikowej, jak chce tytuł, uzupełniają opowieści reporterskie o spotkaniach z napotkanymi ludźmi, tymi, których chciał spotkać (multimilioner Basanski i córka Jeżowa, jednego ze stalinowskich katów) lub tymi bez których książka byłaby pozbawiona życia jak ów widniejący na okładce Jura Sałatin. 
Ciąg dalszy na blogu.

piątek, 19 października 2012

Byłem strażnikiem w sowieckim łagrze

"Nasze życie jest jak dym z komina. Z początku wąski strumień, ale gęsty i soczysty, potem się rozpływa, rzednie i niknie nikomu niepotrzebne i niezauważone."
Zacznę od niezbędnych informacji. Dziennik pochodzi z zasobów rosyjskiego Memoriału, który dokumentuje represje polityczne w ZSRR, a dwa zeszyty z zapiskami były darowizną kogoś, kto odnalazł je wśród papierów dalekiej krewnej autora, który zginął na początku wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 r. W wydaniu Bellony zamieszczono na końcu fotografie stron, które pokazują staranne pismo i rysunki autora świadczące o talencie rysunkowym. Wprowadzenie Iriny Scherbakovej (Dlaczego nie Szerbakowej/Szczerbakowej?) wpisuje rękopis w czas pisania i inne źródła literackie takie jak Szałamowa, Grossmana, Sołżenicyna. Po zapisach dziennika jest jeszcze chyba próbka opowiadań autora oraz wybór listów zeka Afanasjewa.
Sam Iwan Pietrowicz Czistiakow nie był pisarzem, pisał dla siebie, utrwalając czas służby w łagrze przy budowie BAMu (Bajkalsko-Amurska Magistrala Kolejowa) od 9 X 1935 do 17 X 1936 i tu zapisy nagle się urywają. Wiadomo o nim tyle, ile zapisał w dzienniku. Moskiewski inteligent, prawdopodobnie po studiach technicznych, z umiejętnością przeprowadzania zajęć z podwładnymi, który pisze: "Ja coś wiedziałem, dążyłem, przynosiłem pożytek, byłem nauczycielem, książką dla innych." Jest bezpartyjny, czemu daje wielokrotnie wyraz tekście, wyrzucony z partii prawdopodobnie z powodu pochodzenia. Został skierowany do służby jako dowódca plutonu na czas nawet autorowi nieznany. "Wezwali i jedziesz..." (...)
Ciąg dalszy  na blogu.

czwartek, 11 października 2012

"Smierć i trochę miłości" Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina jest pisarką, do której zapałałam sympatią już od pierwszej przeczytanej książki. Nie dość, że jest autorką kryminałów, które uwielbiam, to dodatkowo w jej książkach można poczuć ten specyficzny klimat Rosji i mentalność jej rosyjskich bohaterów. Nie inaczej było z powyższą powieścią.

Główną bohaterką kryminałów Marininy jest Anastazja Kamieńska – utalentowana analityk, pani milicjant, z pozoru krucha i delikatna, jednak jak wiemy, pozory mylą. Akcja kolejnej powieści z Nastią w roli głównej rozpoczyna się w przeddzień jej ślubu, gdy w skrzynce pocztowej znajduje anonimowy list, składający się zaledwie z kilku słów: „Nie rób tego. Pożałujesz.” Anastazja niekoniecznie przejmuje się anonimem, jednak daje go do analizy, sama jednak nie zamierza odwoływać ślubu. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy okazuje się, że taki sam list dostała inna panna młoda oraz gdy tuż po ślubie w urzędzie stanu cywilnego zostaje zastrzelona kobieta. Nastia podejrzewa, że to ona miała paść ofiarą, przez pomyłkę jednak zginęła inna osoba. Sytuacja powtarza się praktycznie w tym samym czasie w innym moskiewskim urzędzie. Nastia, ku swojemu niezadowoleniu, właśnie rozpoczyna urlop, bowiem sama chciałaby zająć się bezpośrednio sprawami zabójstw – nic jej jednak nie powstrzymuje od pracy i może nie bezpośrednio, ale uczestniczy w wykrywaniu sprawcy, tym bardziej, że wkrótce, gdy wydarzenia zostają opublikowane przez gazety, do redakcji zgłasza się ogromna liczba kobiet, które na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy otrzymały podobne, anonimowe listy.



poniedziałek, 1 października 2012

"W Ussuryjskim Kraju" Władimir K. Arsenjew




Gdybym miała wskazać na książkowego bohatera roku, zostałby nim na chwilę obecną zdecydowanie Dersu Uzala. Bardzo przypadł mi do serca ten odważny Gold mądry mądrością ludzi, którzy od zawsze związani są z krainą w której żyją i kochają.  Lekturę książki „W Ussuryjskim Kraju” Władimira Arsenjewa poprzedziłam książką „Dersu Uzala” jego autorstwa oraz znakomitym filmem Kurosawy. Do książki zasiadłam z poczuciem, że nie zawiodę się i tym razem, znany mi był styl Arenjewa i wiedziałam już czego mogę się spodziewać po jego pisarstwie.

Zaczęło się już dobrze, bo wstęp napisał sam Arsenjew, darowano więc mi słowa napuszonego Pałkiewicza, wielkiego podróżnika, ale o irytującym mnie ogromnym ego (które wychodziło z każdej strony napisanych przez niego książek i przez które nie jestem w stanie polubić ich autora).
Czytaj dalej...