piątek, 19 października 2012

Byłem strażnikiem w sowieckim łagrze

"Nasze życie jest jak dym z komina. Z początku wąski strumień, ale gęsty i soczysty, potem się rozpływa, rzednie i niknie nikomu niepotrzebne i niezauważone."
Zacznę od niezbędnych informacji. Dziennik pochodzi z zasobów rosyjskiego Memoriału, który dokumentuje represje polityczne w ZSRR, a dwa zeszyty z zapiskami były darowizną kogoś, kto odnalazł je wśród papierów dalekiej krewnej autora, który zginął na początku wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 r. W wydaniu Bellony zamieszczono na końcu fotografie stron, które pokazują staranne pismo i rysunki autora świadczące o talencie rysunkowym. Wprowadzenie Iriny Scherbakovej (Dlaczego nie Szerbakowej/Szczerbakowej?) wpisuje rękopis w czas pisania i inne źródła literackie takie jak Szałamowa, Grossmana, Sołżenicyna. Po zapisach dziennika jest jeszcze chyba próbka opowiadań autora oraz wybór listów zeka Afanasjewa.
Sam Iwan Pietrowicz Czistiakow nie był pisarzem, pisał dla siebie, utrwalając czas służby w łagrze przy budowie BAMu (Bajkalsko-Amurska Magistrala Kolejowa) od 9 X 1935 do 17 X 1936 i tu zapisy nagle się urywają. Wiadomo o nim tyle, ile zapisał w dzienniku. Moskiewski inteligent, prawdopodobnie po studiach technicznych, z umiejętnością przeprowadzania zajęć z podwładnymi, który pisze: "Ja coś wiedziałem, dążyłem, przynosiłem pożytek, byłem nauczycielem, książką dla innych." Jest bezpartyjny, czemu daje wielokrotnie wyraz tekście, wyrzucony z partii prawdopodobnie z powodu pochodzenia. Został skierowany do służby jako dowódca plutonu na czas nawet autorowi nieznany. "Wezwali i jedziesz..." (...)
Ciąg dalszy  na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz