Michaił Kononow
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2005
O czym może być współczesna rosyjska literatura (przynajmniej ta, którą się u nas wydaje), jeśli nie jest kryminałem ani fantastyką. Wiadomo – o wojnie.
Różnie już wojnę opisywano, ale Goła pionierka jest jednak dość nietypowa. Ironiczna, prześmiewcza wizja wojennych trudów sowieckich żołnierzy na froncie Wojny Ojczyźnianej i oblężenia Leningradu. Pisana jest mieszaniną poetyckiego, mistycznego wręcz języka, mowy prostych ludzi i politycznej agitki.
Bohaterką jest niespełna piętnastoletnia Masza Mucha, nadzwyczaj uświadomiona politycznie pionierka, jeszcze nie kosomołka1, bo za młoda. Ale wystarczająco dorosła, żeby walczyć za Ojczyznę i nieść pociechę i wsparcie duchowe i cielesne twarzyszom oficerom na froncie. W dzień walczy na froncie, w nocy w ziemiance niesie pocieszenie oficerom. Ale nie koniec na tym jej bohaterstwa, bo w nocy, w snach jest Czajką, samotnie szybującą nad frontem i oblężonym miastem i w pojedynkę walczącą z Niemcami.
W tej książce nic w końcu nie okazuje się takie, jak się początkowo wydaje. Świadoma pionierka Mucha, to biedne zindoktrynowane dziecko, które w głębi duszy doskonale czuje koszmar swojego położenia. Dzielni wojacy to armatnie mięso, źle uzbrojone i źle wyposażone, posyłane na śmierć, bo radziecka krew jest tania. A szlachetny dowódca z Czajki snów, to zwykły zbrodniarz.
Mam mieszane uczucia po lekturze Gołej pionierki. Nie mogę powiedzieć, że mi się podobała, bo ta książka chyba nikomu nie może się podobać w dosłownym znaczeniu tego słowa. Niemniej jednak zrobiła na mnie wrażenie, bo też i nikogo chyba nie pozostawi obojętnym.
Więcej na moim blogu. Zapraszam.
1To nie literówka, takiego słowa używa autor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz