(...) „Albert” to uroczy literacki drobiazg, z ducha nieco przypominający opowieści niesamowite. Tołstoj opowiada historię krótkiej przyjaźni zamożnego kawalera i zapijaczonego acz wybitnie uzdolnionego skrzypka – Alberta – niegdyś triumfującego w koncertowych salach, teraz bezdomnego menela, który przepił nawet własne skrzypce, a powodem jego społecznej i moralnej degrengolady była, oczywiście, nieszczęśliwa miłość. „Albert” jest stosunkowo wczesnym utworem toteż Tołstoj, miast kategorycznej krytykować, pisze o muzyku w tonacji lirycznej, nawet z pewną dozą czułości. W zgoła odmienny ton uderza trzydzieści lat później w „Sonacie Kreutzerowskiej”. Dość powiedzieć, że z każdą chwilą miałam coraz większą ochotę, aby z trzaskiem zamknąć książeczkę i rzucić nią o ścianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz