
Moje spotkanie z Przygodami Erasta Fandorina rozpoczęłam nieco przewrotnie – od dwunastej części cyklu zatytułowanej „Nefrytowy różaniec”. Głównego bohatera, rosyjskiego odpowiednika Sherlocka Holmesa, miałam więc okazję poznać jako mężczyznę w kwiecie wieku, z ugruntowaną sławą bezkonkurencyjnego detektywa. Jak jednak wyglądały początki jego błyskotliwej kariery? O tym właśnie opowiada „Azazel”.
Rok 1876, Moskwa. W parku miejskim w dość niezwykłych okolicznościach popełnia samobójstwo zamożny student. Swój majątek pozostawia w całości angielskiej arystokratce-filantropce, zakładającej w Rosji przytułki dla osieroconych dzieci. Sprawa wydaje się prosta, jednak młody policjant, Erast Pietrowicz Fandorin, dostrzega w niej pewne nieścisłości i postanawia przeprowadzić wnikliwe śledztwo. Dzięki uporowi i inteligencji wpada na trop międzynarodowej afery, nie zdając sobie jednak przy tym sprawy, że drążąc tę sprawę wystawia na niebezpieczeństwo zarówno siebie, jak i bliskie sobie osoby.
Niestety to kompletnie nie moja tematyka, na razie nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Widzę coś dla siebie;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że seria z Fandorinem jest świetna! Z chęcią się przekonam:)
OdpowiedzUsuńPołknęłam haczyk. Jestem zaciekawiona. Szukam książki do poczytania w rosyjskim klimacie.
OdpowiedzUsuńKurcze, mam nadzieję, że uda mi się w niedługim czasie dostać "Azazela" :)
OdpowiedzUsuń