wtorek, 3 września 2013

"Nieśmiertelny" Catherynne M. Valente




Na „Nieśmiertelnego” ostrzyłam sobie zęby już od dawna – kusiły mnie świetne recenzje, intrygował opis fabuły i przyciągająca spojrzenie okładka. A kiedy wreszcie zasiadłam do lektury, wystarczyło kilka zaledwie stron, żebym totalnie i nieodwołalnie dała się porwać opowieści tak niezwykłej, że trudno porównać mi ją do czegoś innego.

Już jako mała dziewczynka Maria Moriewna spostrzegła, że świat nie jest takim, jaki się wydaje. Przyglądając się stadom ptaków gromadzących się przed jej oknem, wypatrzyła wśród nich mężów dla trzech starszych sióstr. Dlatego z niecierpliwością czekała na chwilę, gdy kolejny ptak spadnie z drzewa, zmieni się w przystojnego młodzieńca i przyjdzie prosić o jej rękę. Maria czekała na próżno, jako czwartej córce pod względem wieku i urody, zaczarowanej wierszami Puszkina, pisany był jej inny los. Gdy pewnego dnia do jej drzwi zapukał Kościej Nieśmiertelny, dziewczyna wiedziała, że właśnie spotkała swoje przeznaczenie. Car Życia obsypał ją dobrami, o jakich nigdy jej się nie śniło, obdarzył miłością dziką i nieposkromioną, zmienił z naiwnej dziewczyny w walczącą dla niego bezwzględną wilczycę, a jednocześnie skazał ją na nieuchronną zgubę. Tak jak ona jego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz