niedziela, 15 maja 2011

Kolor: czerwień. Zapach: czerwień


„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłana Aleksijewicz

Recenzji tej książki nie powinno być. Czytając publikacje Aleksijewicz trudno nie oprzeć się wrażeniu, że interpretacja „Wojny…” to nadbudowa, która zaciera pierwotne znaczenie Świadectw, samego tekstu. Przy tym wydawnictwie można wyraźnie poczuć, że zrecenzować tekst Białorusinki to nic innego jak nieudolna próba przekładu tego co znalazło się w książce. Powinnam pozwolić mówić samym bohaterkom – żołnierkom (jak to słowo absurdalnie brzmi w formie żeńskiej!) tak jak w przeważającej części tekstu zrobiła to sama autorka. To by wystarczyło. Wystarczyło, aż nadto żeby spróbować zrozumieć istotę i sens cierpienia. (Bez)sensu wojny!
***

Wojny powinno się opisywać fizjologią, wtedy nie byłoby powtórek z historii. Odcięte kończyny, odmrożenia, sczerniałe policzki, wypadające włosy, zęby, paznokcie… Wojny by nie było, jestem przekonana.

Zapraszam do przeczytania całej recenzji >>TUTAJ

1 komentarz: