piątek, 30 sierpnia 2013

"Tropami rena" Mariusz Wilk



Czym jest kolejna część „Dziennika Północy” Mariusza Wilka? Opatrzona została cytatem z Bruce’a Chatwina: „Prawdziwym domem człowieka nie jest budynek, ale Droga, a życie to podróż, którą należy przejść na piechotę”. Jest to niewątpliwie książka Drogi tej dosłownej i tej wewnętrznej, ale także esej, opowieść o Saamach, najstarszym plemieniu Europy, o którym napisano już tak wiele i wciąż wiadomo tak niewiele. Wilk przychyla się do jednej z hipotez, że Saamowie (Lapończycy) wywodzą się z jaskiń Lascaux, Cro-Magnon i Altamiry, a przybyli na Północ podążając za renami, które kierowały się tam za przesuwającym się lodowcem. Dlaczego właśnie za renami? Wilk uważa, że powodowało to mięso rena, według niego najsmaczniejsze, najczystsze na świecie, którego smaku nie można porównać do niczego innego.

Wędruje więc Wilk śladami koczowniczego plemienia Saamów, natykając się na swojej drodze na szamańskie kręgi, naskalne rysunki, aby przekonać się, czy prawdziwi Saamowie jeszcze istnieją, a jeśli tak, to w jakiej formie przetrwali. Niewiele po nich pozostało, najwięcej starych opowieści, stare obrzędy, pieśni, trochę rękodzieła, sami Saamowie nie przywiązywali wagi do rzeczy materialnych, stąd też nie znajdziemy wiele symboli kultury saamskiej,
Kujwa - źródło 
które przetrwałyby do naszych czasów. Saamowie nie posiadają jednego języka, istnieje raczej wiele narzeczy, dopiero niedawno powstały próby stworzenia języka i alfabetu saamskiego. Jako że nie było wcześniejszej możliwości zapisu dziejów przez Saamów, stąd historia starego plemienia nomadów coraz bardziej odchodzi w zapomnienie, umierając wraz z najstarszymi członkami, a ci, którzy jeszcze żyją zazdrośnie jej strzegą. 
Wciąż jeszcze istnieją rysunki naskalne, święte miejsca ukryte gdzieś daleko w tundrze i garstka potomków Saamów, daleko na Półwyspie Kolskim, zepchniętych tam przez cywilizację, napływ Rosjan, którzy odzierani są kawałek po kawałeczku ze swojej tożsamości, wiary i obrzędów. Ich krew już dawno zmieszała się z krwią ludności napływowej, więc istotne jest pytanie, czy prawdziwi Saamowie jeszcze istnieją? Może to nie kwestia krwii, ale sposobu życia? Na swojej drodze Wilk spotyka innych pasjonatów, którzy podążają podobną drogą. Muzealnicy, etnografowie, lingwiści, to z nimi wymienia uwagi i spostrzeżenia, dzieli się swoją fascynacją.

O ile w „Domu nad Oniego” można było wyczuć niechęć Autora do Europy, w „Tropami rena” można nabrać pewności, że Wilk Europy jako takiej nie lubi i otwarcie ją krytykuje, z jej narzucającą się zachodnią kulturą, zawłaszczaniem coraz większych połaci, do niedawna jeszcze dzikich, ziem. W jednym z wywiadów powiedział kiedyś: „Mówiąc o pustce, myślę o tej pustej i czystej szklance, w którą można nalać świeże wino... Na Północy nie ma historii (zabytków, ruin, granic...), więc nie ma o co się spierać. Północ to stan uma”. Odsyła nas do “Słownika Języka Polskiego Witolda Doroszewskiego, gdzie stoi czarno na białym, że w dawnej polszczyźnie „umem” nazywali rozum, rozsądek i umysł”.
Jezioro Duchów - źródło  
Zdaje się, że to właśnie znajduje na dzikiej Północy, u starego Kujwy i nad Jeziorem Duchów, świętym miejscem Saamów.

Przyroda jest bardzo ważną częścią książki i jej działające na wyobraźnię opisy zapierają dech w piersi, jednakże żałuję, że nie ma zdjęć z Półwyspu Kolskiego. Bardzo mi tego brakowało. Czy jest to zabieg celowy, aby uchronić ten kawałek ziemi przed turystami i najeźdźcami z Europy? Być może. Wśród dzikiej przyrody saaamskiej ziemi Wilk daje się poznać jako zwolennik animizmu. Przytacza słowa jednego z Saamów: „Chodzi o to, co chrześcijanin nazywa duszą, twierdząc, że tylko człek ją posiada. Dla nas natomiast cała przyroda jest uduchowiona, Gdzie spojrzysz, stamtąd duch wygląda, zarówno z człowieka, jak i ze zwierzęcia, z drzewa, z rzeki czy z kamienia. Zatem byle źdźbło ma swoją moc, co od dawna zresztą wykorzystuje medycyna ludowa. Stąd nasz szacunek dla przyrody, a i respekt przed nią”. Pisze: “w pierwotnych wierzeniach Północy oczy były zaczątkiem tego, co w późniejszych religiach przyjęto nazywać duszą. W oczach ogniskowała się siła duchowa. Patrzeć – znaczyło być. Dla animistów każdy kamień, drzewo, góra lub rzeka są obdarzone duszą. Nic dziwnego, że cała Przyroda spogląda na nas w milczeniu. Ileż to razy, wałęsając się po północnych tropach, miałem wrażenie, że jestem obserwowany. Że ciągle ktoś na mnie patrzy – to z gąszczu wyziera, to z gór popatruje, to z jeziora wygląda. Wrażenie to potęguje niezwykła cisza północnej przyrody. Jej bezmowność. Sam chciałbym kiedyś być samym czystym patrzeniem bez nazwy, na granicy, gdzie kończy się ja i nie-ja”.
 
Kujwa - źródło
„Tropami rena” imponuje erudycją, ale język już nie jest aż tak bardzo koronkowy, gęsto poprzetykany rusyzymami. W książce znajdziemy ślady aktualnych literackich fascynacji Wilka. Tym razem jest to Bruce Chatwin – piewca Drogi oraz chiński poeta Li Bo – wyznawca taoizmu i podróżnik- włóczęga.

“Tropami rena” to odbicie niezwykłej Drogi, gdzie odpowiedzi na najważniejsze pytania odnalezione zostały w milczeniu. Do niespiesznego czytania i bez europejskiej gonitwy. Koniecznie.

Notka pochodzi z Myśli Czytelnika.


2 komentarze:

  1. Skusiłaś mnie:) Już dawno niczego tak bardzo nie zapragnęłam przeczytać !
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie to opisałaś, wspaniały post!

    OdpowiedzUsuń