Był to pensjonat rosyjski, w
dodatku nieprzyjemny. Nieprzyjemne było przede wszystkim to, że przez
cały boży dzień i kawał nocy słychać było pociągi kolei miejskiej i
wydawało się, że cały dom powoli dokądś jedzie. Przedpokój, gdzie
wisiało ciemne lustro z półeczką na rękawiczki i stał dębowy kufer, o
który łatwo było uderzyć kolanem, zwężał się, przechodząc w nagi, bardzo
ciemny, korytarz. Miał on po każdej stronie trzy pokoje z dużymi
czarnymi cyframi naklejonymi na drzwiach. Były to po prostu kartki
wydarte ze starego kalendarza – sześć pierwszych dni kwietnia. (s. 11)
Na
pozór ot, zwykły opis pensjonatu. A jednak nie do końca. W moim
odczuciu to esencja „Maszeńki”, a zarazem dyskretne wprowadzenie
kluczowych elementów. W pierwszym zdaniu daje się poznać nabokovowski
sarkazm. Drugie i trzecie zdanie wprowadzają istotne dla powieści motywy
czyli pociąg i lustro. Natomiast piąte i szóste to z jednej strony
symbolika liczby, z drugiej – kolejny żart ze strony autora: przecież
nikt nie wymyśliłby tak kuriozalnych oznakowań pokojów.
Ciąg dalszy tu
Ciąg dalszy tu
Z ogromną chęcią przeczytam wszystko co nabokowskie :) Czytałam jak dotąd tylko Lolitę, ale uważam, że jest genialny!
OdpowiedzUsuńZa mało znam, żeby wypowiadać się o ew. geniuszu Nabokova, ale dobrze rokuje.;) Może za jakiś czas będę tego samego zdania.;)
Usuńchyba blog dla mnie :)
OdpowiedzUsuństudiuję filologię rosyjską :)
zapraszam na mojego bloga i do obserwowania :)
http://takingcareofhair.blogspot.com/