Początkowo
wahałam się, czy umieszczać tutaj swoją notkę na temat tej
książki, tuż po recenzji opublikowanej przez Alicję2010, ale
doszłam do wniosku, że skoro jestem mocno odmiennego zdania od
poprzedniczki, to może dobrze, jeśli odwiedzający ten blog będą
mieli możliwość poznania dwóch zupełnie różnych opinii. No i
nie bez znaczenia jest też fakt, że w tym sezonie cieniutko u mnie
z wywiązaniem się z normy publikacji na Rosji w literaturze.
W
Złowrogiej pętli Marinina łączy kilka z pozoru niczym nie
związanych spraw: szantażowania spokojnej rodziny adopcyjnej,
pozorowanej na samobójstwo śmierci człowieka, który ujawnił
szantażyście tajemnicę tej adopcji oraz dziwne zniknięcie z
milicyjnego komisariatu teczek w czterech innych, zupełnie
niezależnych od siebie śledztwach. Jeśli ktoś potrafi wykryć
związek między tymi sprawami, to osobą tą może być jedynie
nadworna analityczka milicyjna Marininy, major Anastazja Kamieńska.
Jej fachowość i nadzwyczajny zmysł logicznego myślenia i
kojarzenia faktów i tym razem nie zawodzi, a nawet więcej, bo
pozwala odkryć niepokojącą mapę wzrostu przestępczości we
wschodniej dzielnicy Moskwy: wzmożona fala przestępstw układa się
na planie miasta w złowrogą pętlę. A to oznacza, że pani major
musi zająć się nie tylko rozwiązaniem spraw w oficjalnym
śledztwie, ale jeszcze nadprogramowo ustalić przyczynę dziwnego
zjawiska, które właśnie zaobserwowała. Tymczasem wokół
Kamieńskiej atmosfera zaczyna się zagęszczać, weszła w paradę
siłom na tyle potężnym, że zaczyna grozić jej śmiertelne
niebezpieczeństwo.
Po
Ukradzionym śnie to drugi kryminał Marininy, jaki
przeczytałam. Tamten niezbyt mi się podobał, ale wiedząc, jaką
popularnością cieszy się autorka, chciałam dać i jej i sobie
drugą szansę. Nadal jednak nie przekonałam się do jej sposobu
pisania. Tym razem intryga wprawdzie jest nieźle pomyślana,
poprowadzona tak, aby do wykrycia sprawcy doszło drogą dedukcji, a
przy tym wskazówki do tego prowadzące obudowane są sensacyjną
fabułą. Powieść mogłaby naprawdę trzymać czytelnika w
napięciu, gdyby nie to, że jest zdecydowanie przegadana. W pełnym
skupieniu się na warstwie kryminalnej przeszkadzały mi niestety
łopatologiczne dialogi i płaskie postaci. Bohaterowie zupełnie jak
z czasów sowieckiej propagandy, czyli paskudni złoczyńcy bez
skrupułów i dobrzy milicjanci, którzy zarywają noce, żeby
ochronić lud pracujący przed zakusami zła. Takim stylem pisano
kryminały socjalistyczne, a ten powstał przecież już w połowie
lat dziewięćdziesiątych, w scenerii Moskwy po pieriestrojce, a
brzmi jakby był jeszcze z poprzedniej epoki. No, może poza jednym
ogniwem, którego na pewno by w socjalistycznych kryminałach nie
było, ale nie ma co o nim dokładniej pisać, bo to by mogło
zdradzać rozwiązanie, a i tak, moim zdaniem, nie ratuje jakości
ogólnej wymowy powieści.
Złowrogą
pętlę przeczytać owszem można, zwłaszcza w okresie
wakacyjnego rozluźnienia, ale zachwycać się nie ma czym. Po tej
książce wiem, że ja już raczej do Marininy się nie przekonam,
choćby jej książki były nie wiem jakimi bestsellerami.
Recenzję
tę zamieściłam też na swoim blogu. Zapraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz