Cały czas ciągnie się za mną zastój blogowy. I niby już piszę (choć wciąż mało), ale zupełnie zapomniałam, że przecież istnieje jeszcze coś takiego jak wyzwania czy projekty! I moja recenzja u mnie była opublikowana już w kwietniu, więc jestem trochę spóźniona, ale Nieśmiertelny tak mnie zachwycił, że mam nadzieję, iż trafi jeszcze do wielu czytelników. Polecam bardzo serdecznie! :)
Miałam w dzieciństwie książkę z baśniami rosyjskimi, ale nie było w niej opowieści o Kościeju Nieśmiertelnym, Marii Moriewnie i Iwanie. A szkoda. Pod piórem Catherynne M. Valente ta historia staje się żywa, prawdziwa i świeża. Autorka chwyta czytelnika za rękę i prowadzi go przez rosyjski folklor, pokazując świat baśni – piękny, ale czasem zaskakująco bolesny i rzeczywisty.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami w dalekiej Rosji żyła sobie dziewczynka. Nazywała się Maria Moriewna. Mieszkała w długim, wąskim domu w mieście, które raz było Piotrogrodem, raz Leningradem, a czasem Petersburgiem. Lubiła czytać Puszkina, spacerować boso i przesiadywać przy długim wąskim oknie, z którego udało jej się zobaczyć kolejno trzy ptaki, które upadając na ziemię zamieniały się w pięknych młodzieńców. Każdy z tych ptaków ożenił się z jedną z jej sióstr. Teraz Maria Moriewna czeka na swojego ptaka. Tymczasem spotyka między innymi domowiki i Licho. W końcu zjawia się jej przyszły mąż, a jest nim sam Kościej Nieśmiertelny, Car Życia. Zabiera ją do swojego królestwa, które właśnie znajduje się w stanie wojny z państwem Cara Śmierci.
RESZTA RECENZJI NA MOIM BLOGU.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz