sobota, 5 maja 2012

Wieniamin Kawierin, “Werlioka”

A teraz “Werlioka”. Poznajcie Płatona Płatonowicza. Wprawdzie wygląda jak straszydło i nie dostrzega upływu czasu, ale nie dajmy się zwieść pozorom — to wielki astronom, który mieszka w domu z okrągłą wieżą, wypełnioną ogromnym teleskopem, mapą gwiezdnego nieba i książkami, książkami, książkami. Jeśli podsłuchamy rozmowę Różowego Kota i Szkockiej Róży, to dowiemy się, że Płaton Płatonowicz nie ma dzieci, ale urzędniczka w biurze dowodów osobistych w stosownej rubryczce wpisała: “syn Wasyl”. Według Róży to zwykła pomyłka, ale kto wie… Pewnej nocy Płaton nie mógł zasnąć. Przechadzał się po pokoju i nucił. Nagle usłyszał wtórujący mu dźwięk pastuszej fujarki. Była właśnie wigilia Nowego Roku (to czas ważny, czas przełomu). W mrocznym pokoju coś się zaczęło zarysowywać i z drobin pyłu wirującego w księżycowym świetle wyłonił się… rudy chłopiec o błękitnych oczach. Wasyl. Płaton zawsze chciał mieć syna, więc można powiedzieć, że ujrzał swoje zmaterializowane marzenie. Jeśli jesteście ciekawi, z czym musiał się zmierzyć chłopiec, który potrafił zamieniać słoneczne zajączki w żywe, zapraszam na mój blog.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz