czwartek, 17 maja 2012

Świętokradcy, William Ryan

Wystarczyło jedno spojrzenie na okładkę i wiedziałam, że ta książka mnie zainteresuje. Moskwa, rok 1936. Dwudziestolecie międzywojenne. Rosja. Stalin. Czegóż może chcieć więcej miłośniczka historii, zainteresowana Rosją od dawna – do tego stopnia, że zaczęłam szukać tej Rosji również w książkach. Czy spodziewałam się czegoś konkretnego? Nie, raczej odniosłam się do niej sceptycznie, jednak wiedziałam, że mi się spodoba.
Już sam fakt, że akcja dzieje się w Moskwie w latach trzydziestych zachęcił mnie do przeczytania powieści Williama Ryana. A do tego jeszcze kryminał – gatunek, który uwielbiam – czegóż chcieć więcej? Kapitan Korolew, który jest głównym bohaterem książki, dostaje od przełożonego zadanie rozwiązania zagadki morderstwa, której ofiarą jest młoda dziewczyna, brutalnie skatowana i zamordowana. Jej zwłoki zostają odnalezione w dawnej cerkwi. Parę dni później ciało podobnie zmasakrowanego moskiewskiego bandyty zostają znalezione na pobliskim stadionie piłki nożnej. Kapitanowi Korolewowi udaje się wpaść na trop zabitej kobiety, odkrywa, że była ona zakonnicą z USA, a cała sprawa nagle nabiera charakteru politycznego, gdy przypadkiem wychodzi na jaw, że są w nią zamieszane władze NKWD. Korolew w jednej chwili staje więc przed wyborem – prawda albo własne życie.
Więcej na moim blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz