niedziela, 7 lipca 2013

"Znak wodny" Josif Brodski


Moje pierwsze polskie wydanie tej książki poprzetykane jest pięknymi sztychami Joannesa Baptisty Brustoloni. Cudownie obrazują poetycko-nostalgiczną treść. Esej niewielki, zaledwie sto stron, a pochłania całkowicie uwagę i narzuca wolne tempo czytania. Tam wśród stron słychać szum wody, cichy plusk wiosła, krople wody, które spływają po murach i drążą je niestrudzenie. Przez esej płynie się niczym gondolą, wznosi i opada, czytając pełne miłości, troski i uwielbienia słowa na temat kolejnego miasta Brodskiego nierozerwalnie połączonego z wodą, tym razem położonego na bagnistych wyspach, poprzecinanego niezliczonymi kanałami. Wenecja.
W zimie budzi nas w tym mieście, zwłaszcza w niedzielę, dźwięk jego niezliczonych dzwonów, jak gdyby za tiulem firan w perłowoszarym niebie wibrował na srebrnej tacy gigantyczny, porcelanowy serwis do herbaty. Otwieramy okno na oścież i pokój w jednej chwili zalewa ta kłębiąca się na zewnątrz, przesycona dzwonieniem mgiełka.”.
Potrzeba nieco czasu, aby wsluchać się w to mokrą opowieść lawirującą pomiędzy kanałami.

Przez siedemnaście zim Brodski chował się świątecznie i noworocznie w Wenecji, która ukochał właśnie o tej porze roku. Nie-mieszkaniec, ale również nie-turysta, dostrzegał w tym mieście więcej niż przeciętne oko. I mam wrażenie, że kochał Wenecję nie mniej, niż przeciętny wenecjanin.  Poetycka proza Brodskiego to obrazy miasta odbite w wodzie i w lustrach, cuda architektury, które oglądane przez pryzmat wody nabierają zupełnie innego znaczenia, wrażenia przemijalności, upływania czasu.

Cudownie byłoby spacerować ze „Znakiem wodnym” po Wenecji, jakże inaczej brzmiałyby te słowa na moście Westchnień czy u stóp Canale Grande. Jakże inny byłby Plac św. Marka czy mały bar przy stazione. „My bowiem znikamy, a piękno pozostaje. My bowiem zmierzamy w przyszłość, podczas gdy piękno jest wieczną teraźniejszością”.
Z przyjemnością poznałam Wenecję Brodskiego, ale przyznaję, że wolę jego Petersburg, bardziej rosyjski, słowiański i bliższy mojemu sercu.
Brodski ukochał obydwa miasta, w Petersburgu zostawił swoje serce, zaś jego ciało spoczęło  na San Michele.

Notka pochodzi z Myśli Czytelnika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz