niedziela, 29 lipca 2012

"Złowroga pętla" Aleksandra Marinina




Początkowo wahałam się, czy umieszczać tutaj swoją notkę na temat tej książki, tuż po recenzji opublikowanej przez Alicję2010, ale doszłam do wniosku, że skoro jestem mocno odmiennego zdania od poprzedniczki, to może dobrze, jeśli odwiedzający ten blog będą mieli możliwość poznania dwóch zupełnie różnych opinii. No i nie bez znaczenia jest też fakt, że w tym sezonie cieniutko u mnie z wywiązaniem się z normy publikacji na Rosji w literaturze.

W Złowrogiej pętli Marinina łączy kilka z pozoru niczym nie związanych spraw: szantażowania spokojnej rodziny adopcyjnej, pozorowanej na samobójstwo śmierci człowieka, który ujawnił szantażyście tajemnicę tej adopcji oraz dziwne zniknięcie z milicyjnego komisariatu teczek w czterech innych, zupełnie niezależnych od siebie śledztwach. Jeśli ktoś potrafi wykryć związek między tymi sprawami, to osobą tą może być jedynie nadworna analityczka milicyjna Marininy, major Anastazja Kamieńska. Jej fachowość i nadzwyczajny zmysł logicznego myślenia i kojarzenia faktów i tym razem nie zawodzi, a nawet więcej, bo pozwala odkryć niepokojącą mapę wzrostu przestępczości we wschodniej dzielnicy Moskwy: wzmożona fala przestępstw układa się na planie miasta w złowrogą pętlę. A to oznacza, że pani major musi zająć się nie tylko rozwiązaniem spraw w oficjalnym śledztwie, ale jeszcze nadprogramowo ustalić przyczynę dziwnego zjawiska, które właśnie zaobserwowała. Tymczasem wokół Kamieńskiej atmosfera zaczyna się zagęszczać, weszła w paradę siłom na tyle potężnym, że zaczyna grozić jej śmiertelne niebezpieczeństwo.

Po Ukradzionym śnie to drugi kryminał Marininy, jaki przeczytałam. Tamten niezbyt mi się podobał, ale wiedząc, jaką popularnością cieszy się autorka, chciałam dać i jej i sobie drugą szansę. Nadal jednak nie przekonałam się do jej sposobu pisania. Tym razem intryga wprawdzie jest nieźle pomyślana, poprowadzona tak, aby do wykrycia sprawcy doszło drogą dedukcji, a przy tym wskazówki do tego prowadzące obudowane są sensacyjną fabułą. Powieść mogłaby naprawdę trzymać czytelnika w napięciu, gdyby nie to, że jest zdecydowanie przegadana. W pełnym skupieniu się na warstwie kryminalnej przeszkadzały mi niestety łopatologiczne dialogi i płaskie postaci. Bohaterowie zupełnie jak z czasów sowieckiej propagandy, czyli paskudni złoczyńcy bez skrupułów i dobrzy milicjanci, którzy zarywają noce, żeby ochronić lud pracujący przed zakusami zła. Takim stylem pisano kryminały socjalistyczne, a ten powstał przecież już w połowie lat dziewięćdziesiątych, w scenerii Moskwy po pieriestrojce, a brzmi jakby był jeszcze z poprzedniej epoki. No, może poza jednym ogniwem, którego na pewno by w socjalistycznych kryminałach nie było, ale nie ma co o nim dokładniej pisać, bo to by mogło zdradzać rozwiązanie, a i tak, moim zdaniem, nie ratuje jakości ogólnej wymowy powieści. 
 
Złowrogą pętlę przeczytać owszem można, zwłaszcza w okresie wakacyjnego rozluźnienia, ale zachwycać się nie ma czym. Po tej książce wiem, że ja już raczej do Marininy się nie przekonam, choćby jej książki były nie wiem jakimi bestsellerami. 
 
Recenzję tę zamieściłam też na swoim blogu. Zapraszam.

środa, 4 lipca 2012

"Nieśmiertelny" Catherynne M. Valente



Cały czas ciągnie się za mną zastój blogowy. I niby już piszę (choć wciąż mało), ale zupełnie zapomniałam, że przecież istnieje jeszcze coś takiego jak wyzwania czy projekty! I moja recenzja u mnie była opublikowana już w kwietniu, więc jestem trochę spóźniona, ale Nieśmiertelny tak mnie zachwycił, że mam nadzieję, iż trafi jeszcze do wielu czytelników. Polecam bardzo serdecznie! :)



Miałam w dzieciństwie książkę z baśniami rosyjskimi, ale nie było w niej opowieści o Kościeju Nieśmiertelnym, Marii Moriewnie i Iwanie. A szkoda. Pod piórem Catherynne M. Valente ta historia staje się żywa, prawdziwa i świeża. Autorka chwyta czytelnika za rękę i prowadzi go przez rosyjski folklor, pokazując świat baśni – piękny, ale czasem zaskakująco bolesny i rzeczywisty.

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami w dalekiej Rosji żyła sobie dziewczynka. Nazywała się Maria Moriewna. Mieszkała w długim, wąskim domu w mieście, które raz było Piotrogrodem, raz Leningradem, a czasem Petersburgiem. Lubiła czytać Puszkina, spacerować boso i przesiadywać przy długim wąskim oknie, z którego udało jej się zobaczyć kolejno trzy ptaki, które upadając na ziemię zamieniały się w pięknych młodzieńców. Każdy z tych ptaków ożenił się z jedną z jej sióstr. Teraz Maria Moriewna czeka na swojego ptaka. Tymczasem spotyka między innymi domowiki i Licho. W końcu zjawia się jej przyszły mąż, a jest nim sam Kościej Nieśmiertelny, Car Życia. Zabiera ją do swojego królestwa, które właśnie znajduje się w stanie wojny z państwem Cara Śmierci.

RESZTA RECENZJI NA MOIM BLOGU.