poniedziałek, 27 czerwca 2011

"Kyś" Tatiana Tołstoj


Nie miałam w planach, ale książka wpadła w moje łapki.  

Nazwisko Tołstoj zobowiązuje. Pisarz, który je nosi, powinien pisać naprawdę dobrze. Tatiana Tołstoj to potrafi i rzeczywiście jest wnuczką pisarza. Nie Lwa jednak, a Aleksieja, znanego w Rosji z literatury dla dzieci. Poza tym jej babka pisała wiersze, a dziadek był tłumaczem. 

Tatiana przedstawia świat, który wskutek jakiegoś bliżej nieokreślonego Wybuchu cofnął się do epoki kamienia łupanego. W miejscu, gdzie kiedyś była Moskwa, znajduje się skupisko drewnianych osad, zamieszkałych przez prymitywnych   mutantów.  Nie  ma tu człowieka bez feleru, defektu. Jeden  ma ogon, inny rogi, pewna kobieta jest łysa, a z głowy wyrastają kogucie grzebienie, niektórzy  mają łuski, skrzela, są gigantycznego wzrostu. Wszystko to Effekt po Wybuchu. 

Gród ten nazywa się  Fiodoro-Kuźmiczów. Struktura społeczna posiada tu  ścisłą hierarchię. Na samej górze drabiny stoi Najwyższy Basza Fiodor Kuźmicz, oby żył długo, który obdarował ludzi ogniem i wymyślił koło, skonstruował łódź drewnianą i sanie. Poza tym cały czas wydaje ukazy, np. o ustanowieniu Dnia Kobit, inaczej babskiego Święta,  podczas którego nie wolno tłuc żon i matek - pod warunkiem, że wstaną raniutko, pierogów nagotują i wyszorują do czysta podłogi. I oczywiści każdej trzeba odpowiednio powinszować: "Życzę wam, Żono i Matko, i Babko, I Kuzynko abo insza Ptaszynko, zdrowia, szczęścia, pomyślności w pracy i życiu osobistym". Następny w hierarchii jest Główny Sanitarz, szef tajnej policji. Opływa we wszystkie dostatki, ale zarazem knuje spisek przeciw Najwyższemu Baszy, tym samym podejrzewając każdego mieszkańca o zdradę. Lud żywi się myszami i suszonymi "robachami". Ma też 'rdzę' zbieraną na trzęsawiskach, podobną do torfu, którą da się wykorzystać na wiele sposobów. Można ją pić, palić. Ponadto pieniądze mają tu mniejszą wartość niż talony, urzędnicy 'rzucają' towary na nieistniejący rynek, mieszkańcy kupują wszystko jak leci. Uczestniczą też w defiladach.

Natomiast główny bohater to Benedikt Karpow. Jego matka przyszła na świat przed Wybuchem i nie była w stanie pogodzić się z nowym ładem i cofnięciem się ludzkości w rozwoju intelektualnym. Dlatego wpajała synowi zamiłowanie do książek i opwiadała o dawnych czasach. Benedikt ma również skłonności do CHWILOZOFII. Oto przykład jego wywodu: "Ot, myślisz sobie, baba: i po cóż to jest taka baba? Poliki ma, brzucho, oczami mryga, gada coś do siebie. Głowa kręci, gębą kłapie, a w środku co ma? Mięsa moc, ćmę kości skrzypiących, kiszek obfitość, a więcej nie ma nic. To się śmieje, to stracha, to brwi nasępi - a czy naprawdę ma jakie czucie?  Myślenie? A nuż ona tylko udaje babę, a w samej rzeczy jest wilkołak z błota?  

Powieść jest przesiąknięta symboliką i aluzjami. Tołstoj zaczęła pisać „Kysia” w 1986 roku, choć jak sama twierdzi, nie jest to tylko odpowiedź na katastrofę w Czarnobylu, a na skutki rewolucji październikowej. Takie rozliczenie się z historią, Rosją, Rosjanami w bardzo satyrycznym ujęciu. Gratuluję autorce przede wszystkim odwagi i kunsztu każdego słowa. Wszystko to bowiem napisane jest stylem ludowo-archaicznym, ze słowami użytymi w pierwotnym znaczeniu. Tudzież słowa uznania dla tłumacza. Jest tu również nutka polskości, przywołane zostają nazwiska polskich pisarzy i poetów, tytuły dzieł, wierszy np. "Rzepka" Juliana Tuwima.

"Kyś" nie jest tylko książką o Rosji, ale również o współczesnym świecie, o dawnych "demoludach". Sam tytuł wzięty jest od dzikiego kota-rysia, na którego Rosjanie wołają (kis kis kis lub kysz).  Warto też wiedzieć, że 'ryś' jest po rosyjsku rodzaju żeńskiego. Właśnie taka jest dla autorki "Ruś" - kraina bliska sercu, zarazem barbarzyńska, rządzona przez aroganckich urzędników i bezwzględnych żandarmów. 

Polecam gorąco, ja przy czytaniu bawiłam się przednio.  

 I na koniec swoiste motto o książkach,  które wypowiada Nikito Iwanycz, przedstawiciel Dawnych, czyli tych przed Wybuchem: 
"Ale słowo, nakreślone w nich, twardsze jest od spiżu i długowieczniejsze niż piramidy! A? Zaprzeczysz może?"  

Recenzja też  u mnie Zaraszam

środa, 22 czerwca 2011

Biała gorączka, Jacek Hugo-Bader


Nazwisko Jacka Hugo-Badera wielbicielom literatury faktu nie powinno być obce. Wyraziste, znakomite teksty wielokrotnie przyciągały moją uwagę w prasie. Tym razem sięgnęłam po dwuczęściowy zbiór reportaży pod tytułem Biała gorączka. Pierwsza część nosi tytuł Znikający punkt i jest zapisem podróży przez Syberię z Moskwy do Władywostoku. Druga, o poetyckim tytule Pułapka na anioły, stanowi zbiór tekstów na temat Rosji i krajów postsowieckich. Wszystkie teksty łączy bardzo przejmujący obraz ludzi i ich losów, często tragicznych, naznaczonych piętnem sowieckiej przeszłości, biedy, chorób, alkoholu, narkotyków. To nie jest świat z kolorowych czasopism czy pierwszych stron gazet, pełen bogactwa i znaczenia. Autor pochyla się najczęściej nad ludźmi z samego dna, wykluczonymi, skazanymi na zagładę. Potrafi do nich dotrzeć, nie ocenia, tylko obserwuje, a powstający bliski kontakt przekłada się później na niezwykłe portrety i obrazy.
Zapraszam na mój blog.

sobota, 18 czerwca 2011

Szczęśliwi, którzy łakną sprawiedliwości. "Pelagia i biały buldog" Boris Akunin

Dziewiętnastowieczna Rosja była niewątpliwie państwem bogatym, rozległym
i coraz bardziej nowoczesnym. Na petersburskich i moskiewskich salonach w rytm najpopularniejszych melodii tamtych lat podrygiwali młodzi i starzy, bez wyjątku zamożni, Rosjanie ubrani według najświeższych trendów rodem z Europy Zachodniej - z francuskich oraz włoskich domów mody. Niekiedy domy wpływowych mieszczan zaszczycało swoją obecnością typowo kosmopolityczne towarzystwo - wzbogacone o Włochów, Francuzów, Brytyjczyków, Niemców. Wszyscy bez wyjątku rozprawiali o polityce, przede wszystkim polityce imperialnej, ale też o coraz większym ekspansyjnym apetycie kolejnych carów. Z pewnością pogardę w stałych bywalcach wzbudzały opowieści o coraz bardziej rozrastających się ruchach chłopskich, okraszone brakiem wiary w problemy społeczne, które nie mogły przecież dotkliwie nękać tak poważnej państwowości, jak rosyjska.

W tym samym czasie, gdy w miastach uciechom, zabawom i poważnym dysputom nie było końca, prowincja, szczególnie zawołżańska, żyła spokojnie, idąc miarowym rytmem, bez zbędnych ekscytacji przyjmowała miejskie nowinki. Z niewielkimi wyjątkami.

Najbardziej emocjonującą wiadomością ostatnich dni, która obiegła domy najważniejszych Zawołżan - podprokuratora Matwieja Bedryczowskiego, policmajstra Feliksa Lagrande oraz samego gubernatora Antoniego von Hagenau - a nade wszystko poruszyła ich szanowne i bardzo wpływowe małżonki, był fakt przybycia do guberni inspekcji Świątobliwego Synodu - instytucji czuwającej nad ochroną wiary prawosławnej, prawdziwej rosyjskiej inkwizycji.

Ciąg dalszy recenzji na moim blogu.

niedziela, 12 czerwca 2011

Dzeciństwo, lata chłopięce, młodość


Dzieciństwo, lata chłopięce, młodość, Lew Tołstoj, czyta Piotr Gasparski



Po tylu utworach Tołstoja przyszedł czas na jego powieściowy debiut. "Dzieciństwo, lata chłopięce, młodość" to pierwszy tom, który oczywiście nie wyczerpuje tematu i bogactwa życia pisarza, który posiłkował się charakterami i wydarzeniami z życia wziętymi. Jednak ja po drugi tom raczej nie sięgnę. Powiem szczerze, że nie przebrnęłabym przez to gdyby to nie był audiobook. Albo mam już przesyt Tołstoja albo wyjątkowo nudziła mnie ta książka.

SMIETANKA LITERACKA

wtorek, 7 czerwca 2011

Sonata kreutzerowska

Sonata kreutzerowska, Lew Tołstoj, tłumaczenie Maria Leśniewska, Znak 2010



Z przeczytanych ostatnio przeze mnie książek autorstwa Lwa Tołstoja to rozbudowane opowiadanie najmniej mi się podobało, stanowczo, pisarz lepiej się dla mnie sprawdza w formach dłuższych. Akcja toczy się w czasie jednej nocy, w pociągu, pasażerowie nawiązują przypadkową rozmowę, której tematem są kobiety i co za tym idzie małżeństwo, miłość itd. Każdy ochoczo wygłasza własne opinie, gdy do rozmowy wtrąca się przybysz i z rozbrajającą szczerością wyznaje, iż zabił swą żonę. Po tej dość szczególnej konfesji doszło do znacznej konsternacji w towarzystwie i tylko jeden śmiałek pozostał by wysłuchać historii Pozdnyszewa. Wcale im się nie dziwię, gdyby ktoś dosiadł się do mnie w przedziale i zaczął opowiadać jak ukatrupił swą połowicę od razu bym uciekła. I tak bohaterowie "Sonaty Kreutzerowskiej" jadą sobie pociągiem, mrok zapada, świece płoną, a szaleniec odkrywa przed nieznajomym swą duszę.

c.d. SMIETANKA LITERACKA